Obóz w Gładyszowie - dzień X
05.07.2018
Ten dzień był wyjątkowo dynamiczny. Kiedy uświadomilśmy sobie, że pozostały nam dwa pełne wspólne dni, każdy z nas zmobilizował się, by wyciągnąć z nich jak najwięcej i nie stracić ani minuty.
Po porannych modlitwach i śniadaniu wszyscy jak grom pobiegli do autobusu. Po długiej podróży naszym oczom ukazała się niezwykle klimatyczna przystań w Sromowcu Niżnym.
Po smacznym obiedzie w lokalnej restauracji podzieliliśmy się na grupy i jak prawdziwi górale weszliśmy na pokład drewnianych tratw. Wypłynęliśmy. Co to była za podróż! Zapierające dech w piersi krajobrazy Pienin, fascynujące opowieści lokalnych przewodników, przyjemny wiatr i niosące się wśród gór śpiewy naszych obozowiczów były tematem długich dyskusji przez całą drogę powrotną. I choć zdawałoby się, że taka dawka wrażeń i wielogodzinne przebywanie na świeżym powietrzu powali na kolana nawet najbardziej wytrwałych obozowiczów, uczestnicy wyjazdu zaskoczyli nas po raz kolejny.
Krótka drzemka w autobusie wystarczyła, by na zaproszenie do dalszej zabawy wszyscy jednogłośnie krzyknęli: TAAK! Niewiele czekając, ponownie podzieliliśmy się na dwie drużyny.
Starsi pojechali na ukochany paintball (choć dziś w wydaniu iście wojennym, tj. na specjalnym poligonie stworzonym z myślą o tej grze), zaś młodsi udali się na boisko i plac zabaw.
Tradycyjnym podsumowaniem dnia były wieczorne modlitwy, po których wszyscy udali się do łóżek, by tam jeszcze raz przeżyć ten dzień we wspomnieniach i snach.
Radosław Szwedowski
zdjęcia: matuszka Ewa Misijuk, Radosław Szwedowski