Nabożeństwa

Święta Liturgia

Środa - 9.00 (Uprzednio Poświęconych Darów)
Piątek - 17.00(Uprzednio Poświęconych Darów)
 Sobota  9:00
Niedz.  7:00,  8:30,  10:00  

Modlitwa za dusze zmarłych

Pon. - Sob.  9:00

Akatyst

Środ.  17:00


Listy do młodszego brata (3)

21.02.2013

Znowu wygłaszasz kazania…

Po naszych wczorajszych rozmowach czuję się, dosłownie, jakbym zachorował; normalnie – dreszcze, rozumiesz… Zresztą, siedzę cały dzień przy tym nieszczęsnym komputerze, machinalnie coś wystukuję, a co jakiś czas powracają Twoje wczorajsze słowa. Szczególnie te pierwsze, od których się to wszystko zaczęło… Powiedziałeś jakoś tak: „Wszystkie religie są jednakowo dobre i jednakowo dziwaczne… A mnie do niczego nie są potrzebne te różne gimnastyki i akrobacje, te klątwy i zaklęcia... Nie mam ochoty nikogo idealizować i wielbić jak jakiegoś nadczłowieka. Szukam czegoś innego: spokoju, swobody, radości, sposobu na akceptowanie siebie i innych… A to chyba prędzej już można znaleźć w jakimś buddyjskim zenie, niż w tym naszym prawosławiu…”

No, faktycznie – niczego sobie rewelacje; inna rzecz, że kto wie, czy nie każdy przechodził taką młodzieńczą chorobę powątpiewania.

(А tymczasem przede mną usypała się znowu cała sterta papierów – kiedy ja to porobię! – ale nie mogę do ciebie nie napisać. A właściwie powiedzieć – bo o takich sprawach pisać raczej się nie udaje, wychodzi jak jakiś artykuł albo stenogram, a nie rozmowa… A Tobie nie artykułów i opisów potrzeba, tylko właśnie normalnej rozmowy. Swoją drogą, patrz – jakie to ciekawe:  jak się pisze o takich ważnych rzeczach, to one stają się zaraz nieistotne, nieciekawe, jak to Ty mówisz – „teoretyczne”)…

Już zaczynam coś od rzeczy pisać przez to zmęczenie…

Religia w dzisiejszym świecie staje się dla wielu ludzi czymś takim, jak ładne ubranie – do wyboru, wedle gustu i mody. I to jest bardzo kusząca perspektywa; uważa się, że to bardzo nowoczesne podejście. Coś takiego dawno już rozpowszechniło się na Zachodzie, a teraz zaczyna się tutaj. W naszych stronach, inaczej niż tam, mało jest stuprocentowych ateistów, więcej za to mieszaniny chrześcijaństwa z pogaństwem i skłonności do wszelkiego rodzaju magii. I sporo ludzi, nawet wychowanych w prawosławiu, ale zagubionych i „błąkających się” po zaułkach najdziwaczniejszych zabobonów i eksperymentów parareligijnych. Taki, proszę ciebie, wtórny analfabetyzm religijny. Swoją drogą, w tym punkcie często nieoczekiwanie spotykają się staroświeccy prości ludzie z nowoczesnymi „scjentystami”. Tamci pierwsi, dzięki swej łatwowierności łatwo wpadają w sidła wszelakich wróżek, szamanów, „babek”, które w charakterze zaklęć używają nawet pieśni i modlitw chrześcijańskich. A ci drudzy, „nowocześni” – właściwie nie różnią się od nich, zwłaszcza na korzyść; co więcej, gotowi są poddawać się dokładnie tym samym magicznym praktykom, a na dodatek w dosłownym sensie uznają wszechmoc komputerów i w ogóle wszelkiego „postępu”, pigułek szczęścia itp. „skarbów”.

Naturalnie, że to wszystko, szczególnie jako pewnego rodzaju folklor i egzotyka – może być bardzo ciekawe. Ale „od kuchni” splątanej, miotającej się wśród „pluralizmu” i przyzwolenia na  wszystko (jest takie modne słówko „permisywizm”)  ludzkiej psychiki dzisiejszego człowieka – jest raczej straszne i smutne.

O szamanach, znachorach i innych magach mówiłeś: „Niewiele o nich wiem, ale mnie to nie przeszkadza. Jak chcą, to niech sobie będą – co to komu przeszkadza, widocznie to do czegoś potrzebne”. No to ja Cię zapytam „z grubej rury”, jak brat brata: a co by było, gdyby jakaś taka osoba, obdarzona paranormalnymi (żeby nie powiedzieć zwyczajnie: nienormalnymi) zdolnościami upatrzyła sobie właśnie Twoje dziecko na adepta „sztuk tajemnych” albo „życia w pełni wolności”. Owszem, powiadasz – ale dzieci to zupełnie osobna sprawa. Dorośli mają swój rozum, mają wolność dokonywania wyboru, wiedzą czego chcą, i do tego dążą… Oczywiście, to bzdura. Sam to przyznasz, gdy spokojnie się nad tym zastanowisz –  choćbyś siebie samego postawił za przykład... I już nie przejdzie Ci przez gardło ta fraza:  „chcą, to niech sobie będą – co to komu przeszkadza, widocznie to (co robią), jest komuś do czegoś potrzebne”. No jasne, że jest komuś do czegoś potrzebne. I powtórzę jeszcze raz: wiem, że podobnie jak większość  ludzi – nigdy nie odniósłbyś tej zasady do własnego dziecka.

Ale – żeby było jasne – nie mam nic przeciwko szamanom w tundrze czy na meksykańskiej pustyni. Mam za to bardzo wiele przeciwko wszystkożerności i  amoralizmowi dzisiejszego człowieka, któremu roi się, że można połączyć chrześcijańską prawdę i dobroć gołębia z „prawdą Tytanów”  i  „mądrością węża”.

Zresztą – prawdziwy szaman czy derwisz jest sobą od początku do końca; żyje w osobnym świecie, trudnym, dzikim, a zarazem o wiele prostszym do ogarnięcia. Prawdziwy chrześcijanin – nie ten „niedzielny”, lecz ten „codzienny”, a więc konsekwentny – musi wybrać swoją drogę, mniej prostą, ale sprawdzoną.

Powiadasz: „Wcale prawosławia nie krytykuję, a tylko…” Ale zaraz widać, że pogubiłeś się – tyle rzeczy wydaje Ci się „mało potrzebnych”. A jakiś, jak twierdzisz, „mądry prawosławny człowiek” powiedział Ci, że prawdziwie wierzący człowiek nie musi nosić krzyżyka, chodzić do cerkwi, pościć, ani modlić się, aby być porządnym chrześcijaninem. No, nie wiem… A co znaczy „nie musi”?… Oczywiście, że nie musi, szkoda tylko, że tylu ludzi wyprowadza stąd dla siebie wniosek, że skoro on nie musi, to w ogóle nie będzie – to żałosne, ale niestety pospolite; niektórzy są wręcz dumni, że doszli do tak „nowoczesnego”, jak im się zdaje, pojmowania wiary. Ale podejrzewam, że ten ktoś mógł mieć na myśli coś innego – że te wszystkie rzeczy nie wystarczą,aby być porządnym chrześcijaninem.  Trzeba umieć żyć po chrześcijańsku na co dzień – a to nie zawsze się udaje nawet gorliwie praktykującym. Ktoś nawet mówił, że jedni ludzie są nabożni – ci, co się tylko oglądają na Pana Boga, a drudzy pobożni – którzy po Bożemu żyją…

Dobra – powiadasz – znowu wygłaszasz kazania. Nie złość się, bo nie ma o co…

Ale to nie złość, po prostu mnie to martwi. A co do „kazań”… Owszem – te sprawy nie znoszą mentorstwa, pouczeń jak z trybuny czy ławki szkolnej. Wiara, zwłaszcza ta krucha – tak jak miłość – nie znosi dysertacji, definicji i w ogóle zbędnych powszednich słów. Dlatego religia stworzyła piękne pieśni, psalmy i ciche modlitwy. Ale ona, w odróżnieniu od takiego czy innego „religioznawstwa”, jest sama o wiele bardziej prosta i przystępna. Trochę jak rodzina – nie chodzi o żadne teorie, tylko o życie w miłości i wierności. Nie o słowa i nauki. A Ty jesteś w rodzinie – nie tylko w naszej, mojej – ale tej wielkiej – prawosławnej, chrześcijańskiej. I jeśli nawet czasem coś z przekąsem opowiadasz o kimś ze znajomych, czy nawet o którymś z księży – to pamiętaj, że jeśli kocha się naprawdę – to  nie za coś, tylko  – pomimo wszystko, jakąkolwiek ta istota jest w danej chwili. Bo inaczej – to nie miłość, tylko kalkulacja.

GS

rys. Marta Piwnik

do góry

Prawosławna Parafia Św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie

Created by SkyGroup.pl