Nabożeństwa

Święta Liturgia

Środa - 9.00 (Uprzednio Poświęconych Darów)
Piątek - 17.00(Uprzednio Poświęconych Darów)
 Sobota  9:00
Niedz.  7:00,  8:30,  10:00  

Modlitwa za dusze zmarłych

Pon. - Sob.  9:00

Akatyst

Środ.  17:00


Święty Teofan Zatwornik cz. 2

30.04.2014

Czym jest życie duchowe i jak się do niego przygotować

 

(Z listów do córki duchowej)

4

Poprzednim razem nie mówiłem o wszystkim sprawach, które poruszyła Pani w swym liście. Przesyłam uzupełnienie.

Powiada Pani: „I oto co jeszcze widzę: że wszyscy się śpieszą, za czymś gonią, by coś schwycić i nikt niczego pochwycić nie nadąża. Zdarzyło mi się przejść ulicą pełną ludzi – jakiż tam rwetes i bieganina. A potem patrzę – w domach to samo, a więc zapewne i w duszach to samo. I nie mogę zrozumieć – czyż można tak żyć? – I jeszcze widzę, że tu jeden drugiego popycha, uciska i tyranizuje; nikt nie ma własnej woli i wolności. Nie wolno ci się ubrać, jak chcesz, nie waż się chodzić, jak chcesz, mówić też, nic ci nie wolno – tak jak chcesz. Wszystko jest podporządkowane jakiemuś prawu, które nie wiadomo, przez kogo zostało ustanowione, które wszystkich krępuje, lecz nikt nie śmie go złamać. Za to dla siebie nawzajem ludzie sami stają się tyranami.

Jeżeli ośmielamy się kogoś nie posłuchać – źle. Ja, na przykład śpiewam. Kiedy chcę śpiewać, czuję się jak w raju – i samej jest mi przyjemnie, i słuchaczom. A tu chcesz czy nie – śpiewaj! Proszą o to bardzo uprzejmie, lecz odmowa odbierana jest jako wystąpienie przeciw prawu. I – śpiewasz. Czujesz straszny ciężar, jakby pierś miała pęknąć, ale udajesz, by pokazać, że śpiewasz z całej duszy... Widziałam to i u innych. Oto wolność. A przecież, jeśli popatrzeć z zewnątrz, wszędzie swoboda. Swoboda, która ma spętane ręce i nogi. Dlatego zaczęłam przypatrywać się, czy oni z serca czynią wszystkie inne rzeczy. I cóż?... Być może mylę się, ale nie zauważyłam niczego, co pochodziłoby z głębi duszy. Pozorna życzliwość, pozorna gotowość niesienia pomocy, pozorny wzajemny szacunek. Wszystko udawane. Za tym, co widzialne – wygładzone i eleganckie – skrywa się zupełnie inna dusza, której, gdyby ją wyprowadzić na zewnątrz, nikt nie uznałby nie tylko za pełną wdzięku, ale nawet za znośną. A więc okazuje się, że gdy się zbieramy, to jesteśmy zbiorowiskiem komediantów i komediantek. Komedia! I co jeszcze zauważam dziwnego, to, że od wszystkich wieje chłodem. Jakże to? Wydaje się, że jeden za drugiego gotów duszę oddać, a wokół panuje chłód!”...

To całkowicie słuszne. Do Pani opisu już nic nie trzeba dodawać. Wszystko to już dawno zostało dostrzeżone i spisane ku przestrodze. Już Makary Wielki tak opisał zauważony przez Panią zamęt i gonitwę niewiadomo, za czym:

„Synowie wieku naszego podobni są do pszenicy, wsypanej do przetaka ziemi naszej, i przesiewani są poprzez zmienne zakusy świata doczesnego, przy nieustannym kołowrocie spraw ziemskich, dążeń i pogmatwaniu pojęć. Szatan wstrząsając duszami ludzi, owym przetakiem, czyli sprawami ziemskimi, przesiewa cały grzeszny ród ludzki. Od czasu upadku pierwszych ludzi, kiedy to Adam przekroczył zakaz Boży, ulegając księciu ciemności, który objął nad nim władzę, uporczywymi i pokrętnymi zakusami wszystkich synów naszego wieku przepuszcza przez sito, doprowadzając do ścierania się i wstrząsów w owym przetaku ziemskim. Jak pszenica na sicie podryguje, i potrząsana, nieustannie się obraca na wszystkie strony, tak książę obłudy ziemskimi sprawami zaprząta wszystkich ludzi, kołysze, wprawiając ich w stan zagubienia i niepokoju, zmusza ich do hołdowania pokusom doczesności, nieczystym pragnieniom, przyziemnym związkom i świeckim uciechom, nieustannie zniewalając grzesznych potomków Adama. Już Chrystus przestrzegał Apostołów, iż powstanie Zły przeciwko nim: Oto szatan wyprosił sobie, żeby was przesiać jak pszenicę (Łk 22, 31). Te bowiem słowa oraz wyrok ogłoszony przez Stwórcę Kainowi wprost: Jęcząc i dygocząc w trwodze, żyć będziesz na ziemi (Rdz 4, 12) ukazuje, choć nie wprost, obraz i podobieństwo wszystkich grzeszników; albowiem ród Adama, łamiąc przykazanie i stając się grzesznym, przybrał bezwiednie owo podobieństwo. Ludzie wpadają w rozterki, zwodzeni przez ciągłe odmiany strachu, przez niepokoje, wszelkiego rodzaju zamroczenia, pragnienia, liczne i przeróżne przyjemności. Książę tego świata niepokoi wszelkie dusze, nie narodzone z Boga, i jak ową pszenicę, nieustannie na przetaku podrygującą i przetrząsaną na wszystkie strony, na wszelaki sposób zakłóca ludzkie skłonności, doprowadzając wszystkich do zwątpienia i rozterek i usidla ich pokusami życia doczesnego, rozkoszami cielesnymi, [to znów] strasząc i odbierając spokój ducha (św. Makary Egipski, Rozmowy, 5, 1–2).

Oto i uzupełnienie do Pani obserwacji. Zauważyła Pani, co jest, co się zdarza. A św. Makary ukazał przyczynę tego i pierwszy skutek. Takie spojrzenie w tych sferach, o których mówimy, nie jest przyjmowane i rozmowy na ten temat rozpoczynać nie wolno. Panią zaś proszę, aby przyjęła Pani ten pogląd z przekonaniem i miała go zawsze w swych myślach. Wyraża on istotę rzeczy; jeśli będzie przyjęty z przekonaniem, stanie się ochroną przed pokusami światowego życia.

Aby dokładniej to przemyśleć i bardziej zbliżyć się do takiego sposobu myślenia, proszę zadać sobie trud przeczytania całej piątej rozmowy św. Makarego. Ze swej strony dodam, że ta gonitwa i niezadowolenie wynikają z tego, o czym pisałem poprzednim razem, a więc z tego, że takim sposobem życia nie karmi się cała natura człowieka, nie wszystkie jej potrzeby są zaspokajane. Niezaspokojona strona ludzkiej natury jest głodna, pożąda pokarmu, aby nasycić swe łaknienie, i popędza człowieka, by go szukał. I człowiek biegnie na poszukiwanie, ponieważ jednak obraca się ciągle w tym samym kręgu, który nie zaspokaja złaknionej strony, zatem zaspokojenia nie ma, głód i pragnienie nie ustają, nie ustaje i pragnienie pokarmu, nie ustaje pogoń. I nigdy nie ustanie w żyjących w duchu świata. Wróg natomiast utrzymuje ich w zaślepieniu, które nie pozwala dostrzec pomyłki, nie pozwala dostrzec, że nie tą droga biegną, nie tam, gdzie należy, podążają, i w tych ciemnościach dręczy i gnębi dusze biedne. I tak otumanił ich wróg, nawet mówić im o ich błądzeniu nikt nie śmie. Aż zaczną ryczeć jak dzikie zwierzęta. Czyż nie jest to ryk tego lwa, który wszędzie grasuje, szukając kogo pożreć?...

Jeśli chodzi o inne zauważone przez Panią strony światowego życia, powiem tylko, że inaczej być nie może. Bo takie życie jest życiem upadłej ludzkości, której cechą pierwotną jest miłość własna lub egoizm, siebie stawiający jako cel, a wszystko i wszystkich traktujący jako narzędzia. Taka jest przyczyna tego, że każdy chce narzucić swoje pragnienia innemu lub skrępować go nimi – co trafnie nazwała Pani tyranią.

Jakkolwiek by upiększał ktoś swoje pragnienia, to zawsze za nimi stoi egoizm, który chce pokierować kimś innym według własnej myśli lub uczynić z innego narzędzie. Tu również tkwi przyczyna obłudy, której sedno to podstępne sposoby ukrywania własnych złych cech bez zamiaru ich poprawy. W innym przypadku skończyłby się wpływ na innych i w rezultacie wykorzystywanie ich jako narzędzi. Tu tkwi przyczyna i tego, że od wszystkich wieje chłodem i nikt nie roztacza promieni ciepłego życia wokół siebie. Zapewne spotyka jednak Pani kilka osób o sympatycznym charakterze: lgną po prostu i chwytają za serce. Taka przychylność jest pozostałością tego serdecznego uczucia, z jakim został stworzony człowiek w swym stosunku wobec innych. Lecz pozostaje ona na usługach egoizmu, który posługuje się nią jako najlepszym narzędziem do załatwiania swoich spraw. Znam jedną taką osobę. Lepszy już jawny egoista lub egoistka, niż tacy „sympatyczni” czy „sympatyczne”. Jeśli chodzi o tamtych można przynajmniej zorientować się, dokąd zmierzają, a tu rzadko kto jest w stanie to osiągnąć.

To prawda, niemal nieustannie oferowane są Pani przysługi, ale czynione są one po to, by w zamian za

jedną zażądać dziesięciu dla siebie. Powie Pani być może: jakże tak? Wszyscy mówią o uczciwości, a więc jeśli w czymś okażę nieuczciwość, zgubię siebie. To prawda, tak jest. Ale ta uczciwość jest maską egoizmu, cała sprawa polega na tym, aby się nie, skompromitować – więc można sobie pozwolić na najbardziej nieuczciwe postępki, skoro tylko można je ukryć przed innymi. Zapewne usłyszy Pani lub Pani słyszała: To egoista!... To egoistka!... Proszę nie myśleć, że wypowiadającym te słowa obcy jest egoizm. Nie. Ten osąd dotyczy osób, które nie pozwalają sobą manipulować, lub wykorzystywać siebie jako narzędzi dla egoistycznych celów tych, którzy ich tak osądzają; zatem demaskuje tych ostatnich jako egoistów lub egoistki. Słyszałem, że takie osoby nawet mnichom zarzucają egoizm, twierdzą, że żyją oni jakoby dla siebie. Biedni mnisi! Ani zjeść, ani wypić, ani pospać, dzień i noc na nogach, pod władzą surowej reguły zakonnej, nie mając własnej woli i pragnień – i ci stali się egoistami! To wystarczy, by pokazać, jaką wartość ma piętnowanie egoizmu, z jakim spotyka się Pani lub spotka wśród świeckich. Oznacza ono: trafiła kosa na kamień! Przejrzawszy raz jeszcze to, co napisałem, widzę, że wypowiedziałem bardzo ostry osąd świeckiego życia, lecz nie cofam słowa. Być może nie napisałbym tego, co napisałem, lecz jak sama Pani zauważyła, wiele jest ciemnych plam w świecie, więc ja nabrałem ochoty by zaśpiewać na tę samą nutę, i nie sądzę, aby wzbudziło to w Pani jakieś przykre uczucia, po tym, co sama Pani napisała. Ale oczekuję od Pani pytania: jak zatem postępować? Właśnie na to pytanie będziemy szukać odpowiedzi w trakcie naszych dalszych rozmów. Teraz powiem tylko tyle: nie może Pani całkowicie odsunąć się od innych, lecz, na ile jest to możliwe, proszę wymawiać się od wchodzenia w krąg światowego życia, a gdy znajdzie się Pani tam nie z własnej woli, proszę zachowywać się tak, jakby Pani nie było. Widząc, nie widzi Pani; słysząc – nie słyszy. To co widzialne, niech przechodzi obok oczu, a to co usłyszane, obok uszu. Zewnętrznie proszę zachowywać się tak jak inni, niby otwarcie, ale serca swego proszę strzec przed przyzwoleniem na wszystko i namiętnościami. Najważniejsze – to strzec swego serca i być tam tylko ciałem, nie duszą, wiernie wypełniając przykazanie Apostoła: „ci, którzy korzystają z tego świata, jakby z niego nie korzystali...” (1 Kor. 7, 31).

Świat oznacza tu to samo, co u nas – [wielki] świat i życie salonowe. Będzie Pani osobą, potrzebującą tego

świata, to znaczy mającą potrzebę kontaktu z życiem salonowym, ale jeśli będzie Pani utrzymywać swe serce daleko od wszystkiego, wówczas nie będzie Pani osobą potrzebującą takiego życia, to znaczy – uczestniczącą w nim nie powodowana świadomą akceptacją i zgodą, lecz zmuszoną poprzez swą obecną sytuację.

Zmęczyłem Panią wielością słów w tym, co napisałem, ale to Pani mnie do tego zmusiła. Proszę wszystko przeczytać uważnie, szczególnie słowa końcowe.

tłum. Elżbieta Sokołowska

Lestwica 6

do góry

Prawosławna Parafia Św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie

Created by SkyGroup.pl