Nabożeństwa

Święta Liturgia

Środa - 9.00 (Uprzednio Poświęconych Darów)
Piątek - 17.00(Uprzednio Poświęconych Darów)
 Sobota  9:00
Niedz.  7:00,  8:30,  10:00  

Modlitwa za dusze zmarłych

Pon. - Sob.  9:00

Akatyst

Środ.  17:00


Uwaga – sekty! – czyli jak nie dać się ugotować w zupie z żółwia (sekty widziane oczami młodych)

14.07.2013

*

Od czasu, gdy wyjechaliśmy na studia, wszystko się zmieniło. Nowi znajomi, świetne imprezy. Trzeba tylko jakoś zatuszować nasz podlaski akcent i najlepiej nie mówić nikomu, że jesteśmy innego wyznania. Wypłynęliśmy na pełne wody nowego, dynamicznego i ciekawego oceanu. [Skrót red.]

Życie jest piękne!

Dokoła – mnóstwo nowych ludzi, fajnych kumpli, super muzyka, można pójść na ciekawe spotkania z bardzo inteligentnymi, miłymi ludźmi, którzy mówią rzeczy bardzo bliskie naszej intuicji. Mówią o duszy, o zakłamaniu współczesnego świata, o tym, że tak naprawdę liczy się tylko człowiek i w ostatecznym rozrachunku nie ma znaczenia, do jakiej grupy wyznaniowej należymy. Wymiana doświadczeń duchowych jest bardzo twórcza, otwiera przed nami prawdziwy świat prawdziwej religijności.

Szczerze mówiąc, uwiera mnie ten podlaski gorset. Tutaj, w dużych miastach, ludzie w swoich kościołach wszystko rozumieją. Gdyby ktoś zapytał mnie o najdrobniejszą rzecz dotyczącą prawosławia, nie dam rady odpowiedzieć – nic, zupełnie nic. W domu też nie bardzo jest jak kogokolwiek zaprosić. Rodzice przez całe dzieciństwo zmuszali mnie, bym chodził do cerkwi i nic z tego nie mam. I tak nic nie rozumiem. To wszystko jest jak zakurzone stare meble. W dobie elektroniki, współczesnego świata, to wszystko jest nieprzydatne, nie pasuje do rzeczywistości.

To nieprawda, że tylko Cerkiew, to nieprawda, że tylko nasza Liturgia, to nieprawda, że tylko nasze ikony. Tradycja jest tylko fałszowaniem prawdy. Św. Makary Egipski, Św. Antoni Wielki, Św. Bazyli Wielki i pozostali pustelnicy, którzy całe swe życie spędzili samotnie w pustyniach egipskich, w pustelniach całej ziemi w poście modlitwie i w milczeniu – to byli zwykli ludzie. Dopiero w XIX–XX w. nastała ta wielka chwila, gdy przybyli do nas z Ameryki misjonarze, którzy przynieśli nam prawdziwą wiarę. To oni – wykształceni kaznodzieje, pełni erudycji, inteligentni i mądrzy – wskazali nam drogę Ewangelii, drogę prawdy. Wszystko jest względne. Poznałem wspaniałą osobę, wspaniałych ludzi, którzy zawsze modlą się przed posiłkiem i nie wstydzą się mówić o sprawach wiary. Mówią pięknie i prawdziwie. Żyją według Ewangelii, bo w Ewangelii jest wszystko zapisane, a przez 2000 lat w wyniku różnych interpretacji i nadinterpretacji Jej treść wypaczono. Należy wrócić do źródeł, żyć według Ewangelii i wszystko stanie się proste i miłe. Najlepiej, jeśli dołączymy do tej grupy, bo oni dają najlepsze świadectwo, oni najlepiej wiedzą, jak żyć prawdziwie według Ewangelii. Oni są tacy ciekawi, prawdziwi, dobrzy i wspaniali. Akceptują mnie takiego jakim jestem. Przyjmijcie mnie, Bracia i Siostry.

*

Znałem ją kiedyś. Była subtelną osobą, refleksyjną i trochę zamkniętą w sobie. Miała delikatne rysy twarzy, ogromnie wrażliwa, poszukująca. Zawsze zadziwiała mnie swoją wiedzą, otwartością wobec świata, świata, który znała dość dobrze, bo zjeździła go wzdłuż i wszerz. Jak znaleźć punkty niezmienne względem czasu i przestrzeni? Czy nasze prawdy są prawdami uniwersalnymi? Dyskusje z naszymi zakonnikami nie wytrzymują jednak konkurencji z dziełami wielkich myślicieli i teologów Zachodu. Dzieła Tomasza z Akwinu, Erazma z Rotterdamu, Św. Augustyna zachwycały ją swym pięknem i głębią, tłumaczone pięknymi polskimi strofami, aż dziw, że w języku polskim można formułować zdania i myśli tak bliskie w swej treści naszym cerkiewnym modlitwom. Dzieła naszych teologów, zwłaszcza tych z pierwszych wieków chrześcijaństwa – są dość trudno dostępne, natomiast oferta naszej literatury w języku polskim, to w znakomitej większości poziom raczej ludowych wierzeń – nie chodzi o to, by dworować sobie z tego typu duchowości – jednak poszukiwała czegoś więcej. Zgrzebne, ubogie słowa na granicy aksjomatów – to było za mało. Szukała refleksji, poszukiwała transcendencji, ale raczej wyrastającej z jej dzieciństwa, wspólnych śpiewów w chórze cerkiewnym, niż z tradycji katolickiej, w sumie nieznanej i obcej. Spotkała wreszcie kogoś. Był bardzo delikatnym, opiekuńczym człowiekiem. Nie od razu zaczęli rozmawiać o religii. Najpierw zastanawiali się, jak to się dzieje, że mężczyźni opuszczają kobiety, które kiedyś kochali, jak to się dzieje, że można zapomnieć ciepła rączek i twarzyczki własnego synka, dlaczego nie istnieje siła, która pozwoli powstrzymać się przed chwilowym zawirowaniem emocji, przed problemem z rozróżnieniem między TAK i NIE. Dopiero potem odwiedzili jego świątynię, poznała jego środowisko bardzo wykształconych, wrażliwych i mądrych ludzi. Znalazła wreszcie kogoś, kto spełnił jej oczekiwania intelektualne i duchowe. Tym bardziej, że kaznodzieja ich zgromadzenia był ujmującym ciepłym mężczyzną.

Nie spotkałem jej nigdy więcej. Nie wiedziałem, gdzie mieszka. Nie znałem jej adresu, nie mogłem do niej już nigdy zadzwonić.

 

Jest jeszcze inna historia

*

To bardzo fajna dziewczyna. Można z nią konie kraść. Byle nie pytać, dlaczego ma takie dziwne rosyjskie imię. Od czasu, gdy w cerkwi zbeształy ją kobiety, że jest bez chustki i przed wejściem do cerkwi nie zdążyła wysunąć swej ręki z jego dłoni, od tego czasu zwyczajnie odczuwa lęk przed wejściem do cerkwi. Chce z tym zerwać – to zbyt prymitywne. Nie chce wysłuchiwać bełkotu podpitych kumpli na wiejskich weselach, ich białoruskich pieśni wydobywających się z odurzonych i bezzębnych ust. Napawa ją to wstydem i obrzydzeniem. Nie chce się z tym identyfikować.

Poznała go przy wejściu do metra. Chciał porozmawiać o Biblii. Był ujmujący i bezpośredni. Bardzo wesoły, a przy tym delikatny i mądry. Poznał ją ze swoją wspólnotą. Piękny, czyściutki budynek, elegancko ubrani ludzie, zadbane obejście. Widać gospodarską rękę. Bardzo jej się to wszystko spodobało i tak już zostało. Nie ma czasu rozpamiętywać swojej przeszłości, zajmuje się dziećmi, domem, obowiązkami w nowej wspólnocie. Jego wspólnota nie odrzuca nikogo, akceptuje jej prawosławną przeszłość, która i tak już nie ma znaczenia. Zdarza się, że spotyka prawosławnych, ale nie ma teraz głowy do tego wszystkiego. Jest już zupełnie inną osobą.

 

Tak mogą wyglądać przykładowe drogi do sekty – drogi, których istotę ilustruje poniższa historyjka.

Początkujący kucharz chciał ugotować zupę z żółwia. Ale za każdym razem, gdy wrzucił żółwia do wrzącej wody, żółw czując, że mu tam za gorąco, wyskakiwał z wody. Stary kucharz patrzył na to, i śmiał się z młodszego kolegi. Aż w końcu nie wytrzymał i powiedział: „pokażę ci, jak żółwia wyprowadzić w pole”. Napełnił garnek zimną wodą, włożył do niego żółwia, położył pokrywkę, w końcu postawił garnek na małym ogniu. – Teraz żółw spokojnie zaśnie,

jak poczuje ciepło – powiedział – a my zjemy świetną zupę.

Jak to się dzieje, że tak łatwo możemy paść ofiarą sekt i grup parareligijnych?

Odpowiedź na to pytanie, jak twierdzą psychologowie, zawarta jest w technikach, wykorzystywanych do zmiany osobowości. Techniki takie zwane są p s y c h o m a n i p u l a c j ą . W celu zrozumienia idei psychomanipulacji musimy na wstępie założyć, że osobowość człowieka składa się z trzech części:

• Pierwsza część (zwana Ja-Rodzic) tworzy się pod wpływem bodźców i kontroli z zewnątrz, głównie kontroli rodziców i rodziny, ogólnie – tego, co wynosimy z domu. Kształtuje się w wyniku nakazów, zakazów, poleceń, norm, wartości etycznych itp.

• Druga część (zwana Ja-Dorosły) wyraża wszystkie nabyte umiejętności i zdolności służące rozumieniu rzeczywistości i samego siebie. Jest to obszar naszego Ja, pozwalający nam bezpiecznie poruszać się w otaczającym świecie i dokonywać racjonalnych wyborów.

• Trzecia część (zwana Ja-Dorosły) zawiera z kolei wszystkie wrodzone i nabyte wzorce popędów oraz reakcji emocjonalnych. Jest to całe bogactwo uczuć przeżywanych przez człowieka, np. lęk, poczucie winy, ciekawość itp.

 Wyznacznikiem, miarą dobrze funkcjonującej osoby jest pełna świadomość siebie i otoczenia oraz akceptacja własnej osobowości. Wyraża się to m. in. tym, że między poszczególnymi stanami Ja, czyli między naszym rozsądkiem (Ja-Dorosły), naszymi uczuciami (Ja-Dorosły), naszym respektem dla powszechnie uznanych norm etycznych (Ja-Rodzic) następuje swobodny, niczym nie zakłócony oraz niczym nie zablokowany przepływ informacji. Szczególnie ważna jest tu rola naszej części Ja-Dorosły, ponieważ kontroluje ona i podejmuje decyzje dotyczące naszego zachowania, naszych wyborów.

 Przypuszcza się, że szczególna podatność na psychomanipulację pochodzącą z sekt pojawia się wówczas, gdy nasza część Ja-Rodzic, czyli ta, która wyrabia w nas respekt do wartości etycznych, szacunek do tradycji, jest zablokowana. Jednocześnie z zablokowaniem części Ja-Rodzic – stan Ja-Dorosły (czyli ten, który odpowiada za podejmowanie decyzji i dokonywanie wyborów życiowych) zostaje w jakimś stopniu połączony z emocjami pochodzącymi ze struktury Ja-Dorosły. Nasze decyzje – racjonalne i rozsądne w normalnych warunkach, stają się irracjonalne, podszyte emocjami, emocjami pochodzącymi i kierowanymi przez przywódcę sekty.

Jak wiemy, osoba werbująca do sekty buduje cały misterny fortel, swoistą pułapkę psychologiczną. Pragnąc osiągnąć swój cel zbliża się do ofiary i stara się pozyskać jej zaufanie. Uzyskuje to poprzez bombardowanie miłością, flirt, okazywanie pomocy czy udzielanie gotowych i łatwych odpowiedzi na trudne niejednokrotnie pytania, które mają sprawić wrażenie, że proponowany styl życia nie budzi żadnych wątpliwości, celowe ukrywanie faktu, że wspólnota ma charakter religijny, skrywanie się za oficjalnymi parawanowymi fundacjami i stowarzyszeniami np. o charakterze charytatywnym itp.

W pewnym momencie zarzuca haczyk np. mówi: Czy kiedyś zastanawiałeś się nad Bogiem? Czy i ciebie zastanawia zło tego świata?, Na pewno nie jest Ci obojętne, że ludzie niszczą Ziemię itp. Trafia w ten sposób na swoiście rozumiany słaby punkt ofiary, jej podatność na psychomanipulację, która często wyraża się najzwyklejszą ludzką potrzebą miłości, akceptacji i przynależności. Jest to o tyle łatwiejsze, że osłabiony Ja-Dorosły nie pozwala spytać: Dlaczego mnie o to pytasz?, Dlaczego interesuje cię mój stosunek do Boga, przyrody, zła tego świata?

W czasie werbunku przedstawiciele sekty z profesjonalnym znawstwem wykorzystują znaną w psychologii społecznej zasadę wzajemności. Zasada ta wymaga, abyśmy zawsze starali się odwdzięczyć osobie, która wyświadczyła nam jakieś dobro. Zasada ta stwarza klasyczną pułapkę. Przykładowo: wiele grup religijnych rozdaje z pozoru darmo wiele drobnych upominków np. wyznawcy Hare Kriszna częstują darmowymi wegetariańskimi posiłkami i kwiatami, Świadkowie Jehowy rozdają darmowo swoje publikacje i książki itp. Również bombardowanie miłością, okazywanie bezinteresownego zainteresowania i życzliwości może być traktowane jako rodzaj podarunku, który domaga się rewanżu.

Zwróćmy uwagę, że przedmiotem zabiegów psychomanipulacyjnych sekt stają się często, jak wskazuje na to wielu autorów, osoby przeżywające kryzys tożsamości. Kryzys tożsamości przychodzi w momencie, gdy następuje swoiste rozchwianie całej struktury osobowości, gdy kończy się pełnienie dotychczasowych ról społecznych i psychologicznych, a wypełnianie nowych zadań jawi się mgliście i niejednoznacznie. Tak dzieje się wówczas, gdy młody człowiek w wieku 18–25 lat (najczęstszy okres werbunku do sekt!) przestaje pełnić rolę dziecka a zadania związane z dorosłością nie są albo zbyt atrakcyjne, wyraźne lub pewne. Podobnie rzecz się ma w drugim kryzysie tożsamości, określanym jako kryzys wieku średniego (wiek 35–45 lat), gdy wraz ze wzrostem doświadczenia związanego z wypełnianiem roli Ja-Dorosły maleje satysfakcja wynikająca z jej pełnienia. Ostatni kryzys pojawia się często wraz z przejściem na emeryturę (patrz: Psychomanipulacja w sektach w świetle analizy transakcyjnej Jarosława Jagieły).

Podsumowując powyższe rozważania należy podkreślić, że główną rolę w werbunku do sekty odgrywa mechanizm zlokalizowania obszaru naszej osobowości, która jest chwiejna i słabo ukształtowana i przejęcie nad nią kontroli, zastąpienie jej inną treścią pochodzącą od osoby werbującej. Dzieje się tak wtedy, gdy mamy problem z tożsamością, nie wiemy, kim jesteśmy, a nasza wiedza na ten temat raczej dyskredytuje naszą tożsamość niż ją wzmacnia.

Dlaczego my, prawosławni, tak bardzo jesteśmy podatni na tego typu manipulacje? Myślę, że kluczem jest wspomniana wyżej tożsamość religijna i tożsamość kulturowa, a raczej jej brak. Słaba znajomość naszej prawosławnej Tradycji, problemy związane z językiem cerkiewnym, pewna zaściankowość naszego środowiska rodzinnego, zderzenie z ekspansywnym, „europejskim” modelem życia – wszystko to prowadzi do rozchwiania naszej osobowości, prowadzi do pogłębienia naszych kompleksów.

Doświadczony psycholog natychmiast potrafi zagospodarować osłabione obszary naszej osobowości, zastąpić je swoimi treściami i przejąć nad nami całkowitą kontrolę.

Można zauważyć, że w chwili obecnej Europa Środkowo-Wschodnia jest areną ogromnej aktywności różnego rodzaju sekt i grup parareligijnych. Wystarczy „poszperać” trochę w Internecie, by się o tym przekonać.

Wracając jeszcze do historyjki z żółwiem warto podkreślić, że nikt nie byłby skłonny robić tego, co robi w sekcie, ani wierzyć, że to ma sens, ze swojej własnej woli. I tylko powolny i bolesny proces manipulacji, prowadzony przez sektę w interesie jej liderów sprawia, ze on to robi, i jest przekonany, ze sam tego chce. Początkowe kroki kontaktu z sektą jej ofiara może robić z własnej woli. Ale potem „pokrywka zostaje położona”. Niemal zawsze sekta zataja ważne informacje przed rekrutowaną osobą – te informacje, które zniechęciłyby tę osobę do bliższego kontaktu z sektą. A kiedy te informacje zaczynają docierać do ofiary – nie jest w stanie się już wycofać, uciec od sekty, o własnych siłach. Dlaczego?

Istotnym elementem powodującym, ze oddziaływanie sekty na psychikę ofiary jest skuteczne, jest zaangażowanie emocjonalne ofiary, to, że zaczyna się od zachwytu „to takie wspaniałe!”. Potem trudno jest z tym się rozstać, „obudzić się” z tego zachwytu, zamiast tego zaczyna się tworzyć drobne kłamstwa, by ukryć przed sobą to, że ten zachwyt to tak niezupełnie był uzasadniony. Pamiętajmy, że „Jeśli cos wygląda zbyt dobrze, by mogło być prawdziwe, to prawdopodobnie tak jest: nie jest to prawdziwe.”

 Jeśli się tak zdarzy, ze spotykamy nowych, wspaniałych ludzi, to jak poznać, czy nie są oni sektą, której trzeba się wystrzegać?

Pytanie jest niezwykle istotne, bowiem coraz częściej spotykamy się z młodzieżą z innych państw i wyznań. Nasze Bractwo oferuje różne ekumeniczne obozy międzynarodowe, ekumeniczne spotkania organizowane są również przez inne organizacje innych Kościołów. Czy wszyscy uczestnicy są wierzącymi ludźmi, pragnącymi poznać zwyczaje i obrzędowość braci w wierze? Czy wszystkich uczestników fascynuje tradycja, historia, wspólna modlitwa z koleżankami i kolegami innych Kościołów chrześcijańskich?

Wierzę, że niemal zawsze – t a k. Jednak należy wiedzieć o tym, że w krajach wschodniej Europy stosunkowo łatwo jest zarejestrować sektę jako Kościół Chrześcijański (mieliśmy takie przykłady również w Polsce). W rezultacie przedstawiciele tych grup mogą korzystać z przywilejów przysługującym Kościołom chrześcijańskim i w szczególności uczestniczyć w różnego rodzaju spotkaniach, sympozjach etc. Młodzieżowe, studenckie spotkanie ekumeniczne są dla tych nieuczciwych grup potencjalnym obszarem pozyskiwania nowych członków. Takiej dyskretnej agitacji sprzyja to, że młodzież ze swej natury jest ufna, spontaniczna i nastawiona ze szczerego serca na akceptację innego człowieka. W cerkwi uczą nas pokory, dobroci, szacunku dla innego człowieka. Dodatkowo wspomniany wyżej balast naszych kompleksów i pewnego niedowartościowania powoduje, że z łatwością i zaangażowaniem wsłuchujemy się w „prawdy” „braci w wierze” i jesteśmy skłonni stosunkowo szybko przyznać im rację. Jak „wyczuć”, że coś jest nie w porządku?

Myślę, że pomocne mogą być poniższe wskazówki. Zapytajmy: Jaka jest historia danej grupy religijnej, która tak bardzo „bombarduje” nas miłością? Zapytajmy, a najlepiej zobaczmy (jeśli to możliwe) jak wygląda wystrój świątyni i ołtarza. Skonsultujmy następnie z naszym duchownym, czy wystrój ten mieści się w kanonie chrześcijańskich kościołów. Zdarza się, że

w takich świątyniach nie ma prawie w ogóle symboli chrześcijańskich.

Jeśli jest to grupa o niedługiej historii (kilkadziesiąt, nieco ponad sto lat) – to rodzi się naturalne pytanie: jak to możliwe, że cały świat chrześcijański przez tyle wieków żył w błędzie, a dopiero założyciel tego Kościoła dostąpił olśnienia i poznał Prawdę. Jak to możliwe, że modlitwy naszych Świętych, ich mądrość, ich poświęcenie było na nic? Jak to możliwe, że świątobliwi Ojcowie naszej Cerkwi, twórcy Liturgii, autorzy modlitw, osoby, które wywierały wpływ na decyzje imperatorów i losy Kościoła i świata – były niewystarczająco wykształcone, by przekazać nam Prawdę? Jak to możliwe, że dopiero kazania kaznodziei- erudytów z ich Kościoła mogą nam przekazać Prawdę Ewangelii?

Zapytajmy o stronę internetową tego Kościoła, literaturę, jakieś referencje. Następnie zapoznajmy się z tym i koniecznie skonsultujmy z naszym duchownym. Nie dawajmy od razu wiary w zapewnienia, że nie jest to żadna sekta, tylko poważny Kościół mający wielu wiernych w wielu krajach.

Chcę jednak mocno podkreślić, że należy być bardzo ostrożnym w ferowaniu wyroków. Po pierwsze możemy nie mieć dostatecznych kompetencji, by dokonywać ostatecznych ocen. Po drugie, rzecz dotyczy duszy, dotyczy sfery sacrum, więc grzechem wielkim byłoby odmawianie prawa do modlitwy i do religijnego życia wspólnotom, które czynią to inaczej niż my. Świat cały jest bardzo różnorodny, bardzo bogaty. W każdym jego zakątku i ziemskim i duchowym znajdziemy prawych, dobrych ludzi, którzy przechowują Pana Boga w swym sercu, żyją w wielkiej bojaźni Bożej, ludzi, którzy modlą się inaczej niż my, ale często ich modlitewne życie jest naszym nieosiągalnym ideałem.

Nasze rozważania nie kierujemy w stronę oceniania innych, ale uczulenia samych siebie na próby werbowania do sekt i grup parareligijnych. Sekty i wspólnoty, które prowadzą intensywne misje wśród naszych wiernych mają znakomite przygotowanie psychologiczne oraz profesjonalną wiedzę w zakresie wszelkich technik psychomanipulacji. Dlatego też zawsze konsultujmy się z rodziną, przyjaciółmi, jeśli mamy jakiekolwiek podejrzenia co do intencji spotkanych przedstawicieli grup religijnych. Najczęściej osoby te tryskają inteligencją, są niezwykle miłe, zachęcają do poznania prawd ich wiary, wręczają najróżniejsze broszury i prezenty. Wystarczy zrobić krok i już znajdziemy się „pod pokrywką” – gotowi do ugotowania.

Kontaktujmy się z naszymi duchownymi, rozmawiajmy o tym i weryfikujmy informacje, które otrzymujemy od osób, które próbują nas zwerbować do swojej grupy.

Jest to też dobry moment, by spytać samych siebie – jak my postrzegamy naszą Cerkiew, jej historię, jej Tradycję? Jaka jest nasza wiedza w tym zakresie? Czy jest w Cerkwi dla nas miejsce, na ile poważny jest nasz stosunek do naszej Cerkwi? Czy czujemy, że jesteśmy „staromodni”, modlimy się słowami, których nie rozumiemy, uczestniczymy w rytuałach wyłącznie na poziomie gestów i znaków? Są to, myślę, fundamentalne pytania i jeśli chcemy świadomie żyć – musimy na nie odpowiedzieć przede wszystkim sami sobie – otwarcie, poważnie i szczerze.

Nasza Cerkiew warta jest tego, by traktować ją otwarcie, poważnie i szczerze. Dorobek naszej historii, naszej teologii, naszej Tradycji jest imponujący. Święci naszej Cerkwi są natchnieniem i drogowskazem innych Kościołów. Świat zachodni z zachwytem, podziwemi szacunkiem poznaje dorobek naszych teologów. Nasze ikony są natchnieniem malarstwa religijnego i świeckiego. Nasza muzyka zachwyca cały świat, a kościoły gromadzą tłumy słuchaczy, gdy tylko odbywa się koncert chórów cerkiewnych. Nie jest prawdą, że nasza Cerkiew jest tylko wschodnim folklorem, a dorobek naszej Cerkwi plasuje się na poziomie ludowej twórczości. W księgarni internetowej na stronie www.cerkiew.pl znajdziemy bogaty wybór literatury w języku polskim. W każdej większej księgarni znajdziemy książki na temat prawosławia i to najczęściej wydawnictw nieprawosławnych. Teologowie i zakonnicy katoliccy studiują i tłumaczą dzieła Ojców naszej Cerkwi. Stąd też bogata oferta wydawnictw katolickich (np. wydawnictwo WAM – www.jezuici.krakow.pl/wam, Wydawnictwo Księży Marianów, Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów – http://sklep.tyniec.mm.com.pl i in.).

Dorobek naszych teologów, naszej cerkiewnej sztuki jest na najwyższym światowym poziomie i jest taki od wieków. Duchowe przesłania Świętych Ojców naszej Cerkwi – tych, którzy w pierwszych wiekach chrześcijaństwa zakładali klasztory w egipskich pustyniach, tych, którzy w pustelniach Rusi poświęcali swe życie modlitwie, tych, którzy ginęli za Prawosławie, tych, którzy tworzyli arcydzieła ikonografii i muzyki chóralnej – to całe przesłanie duchowe, ten cały skarb jest nasz, jest prezentem, który z miłością Oni podarowali nam, wiernym Cerkwi Prawosławnej. Nasz język liturgiczny jest perłą, która przetrwała nietknięta przez ponad 1000 lat. Musimy to docenić i być pewni, że jesteśmy warci tego, by być.

Polecam dwie najbardziej chyba popularne strony zawierające informacje dotyczące sekt. Oprócz wskazówek diagnostycznych – jak rozpoznać sektę – są tam również informacje, które mogą pomóc osobom znajdującym się pod wpływem sekt.

http://sekty.sluzew.dominikanie.pl (stąd zaczerpnąłem dykteryjkę o żółwiu, jest tam wiele przydatnych linków – m. in. do cytowanej wyżej pracy Jarosława Jagieły) www.sekty.net

oprac. (hk)

LESTWICA 5–6/2006

* fot. źródło internet

do góry

Prawosławna Parafia Św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie

Created by SkyGroup.pl