Nabożeństwa

Święta Liturgia

Środa - 9.00 (Uprzednio Poświęconych Darów)
Piątek - 17.00(Uprzednio Poświęconych Darów)
 Sobota  9:00
Niedz.  7:00,  8:30,  10:00  

Modlitwa za dusze zmarłych

Pon. - Sob.  9:00

Akatyst

Środ.  17:00


„Bądźmy uważni!” – liturgiczne wezwanie do skupienia na najważniejszym.

27.03.2021

„Bądźmy uważni!” (gr. proschome, cs. vonmiem) – to liturgiczne wezwanie, które pojawia się pięciokrotnie podczas każdej Boskiej Liturgii – trzy razy przed czytaniem wyznaczonych na dany dzień  fragmentów Pisma Świętego, dwa razy podczas Anafory, najważniejszej części Liturgii wiernych.

Oba te konteksty sugerują, iż kierowane do wszystkich uczestniczących w nabożeństwie wezwanie do koncentracji dotyczy najważniejszych fragmentów nabożeństwa – to wezwanie do skupienia się na słuchaniu Słowa Bożego i modlitw kanonu eucharystycznego.

Jeszcze jedno wezwanie do koncentracji słyszymy w nieco innej postaci w Cherubikonie – hymnie liturgicznego Wielkiego Wejścia. Pojawiają się tam słowa: „odrzućmy teraz wszelką życia troskę” (cs. wsiakoje nynie żytiejskoje otłożym popieczenije), które wskazują, iż potrzeba skupienia wychodzi poza ramy nabożeństwa i dotyczy całego życia człowieka. Podobną wymowę mają teksty biblijne, w których mowa o słuchaniu słowa.

W ewangelicznej opowieści o wizycie Chrystusa w domu Marty i Marii słyszymy o Marcie przygotowującej poczęstunek dla gości, i Marii siedzącej u stóp Chrystusa i słuchającej Jego nauczania. Gdy Marta przychodzi z pretensją, że siostra nie pomaga jej w kuchni, słyszy słowa Pana: „Marto, Marto, troszczysz się i kłopoczesz o wiele rzeczy, niewiele zaś potrzeba, bo tylko jednego; Maria bowiem dobrą cząstkę wybrała, która nie będzie jej odjęta” (Łk 10,41-42). Słowa te wyjaśnia i na swój sposób wzmacnia zalecenie Chrystusa: „Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mt 6:33) i stwierdzenie, iż: „Królestwo Boże jest w was” (Łk 17,21).

W rozważaniach na temat skupienia, koncentracji warto dokładniej zbadać znaczenie kilku związanych z tym zagadnieniem greckich terminów. Zacznijmy od biblijnego terminu prosoche, tłumaczonego jako „uwaga”, „uważanie na samego siebie” lub „wsłuchiwanie się w siebie”. W Księdze Przypowieści Salomona termin ten pojawia się w zaleceniu:

„Synu mój! Jeżeli przyjmiesz moje słowa i zachowasz dla siebie moje wskazania, Nadstawiając ucha na mądrość i zwracając serce do rozumu, Jeżeli przywołasz rozsądek i donośnie wezwiesz roztropność,  Jeżeli szukać jej będziesz jak srebra i poszukiwać jej jak skarbów ukrytych, Wtedy zrozumiesz bojaźń Pana i uzyskasz poznanie Boga” (Prz 2,1).

Co bardzo znamienne, w tekstach patrystycznych termin prosoche pojawia się w opisach zmagań ascetycznych. W opowieści o św. Antonim Wielkim, św. Atanazy Aleksandryjski stwierdza, iż „zaczął uprawianie ascezy, czuwając nad sobą i prowadząc surowy tryb życia”, a „każdy, kto chciał zająć się sobą, oddawał się ascezie w pobliżu wioski”[1]. Podobne stwierdzenia z użyciem prosoche pojawiają się w Listach samego św. Antoniego. Filon z Aleksandrii posłużył się tym terminem w opisie ascetycznych zmagań patriarchy Jakuba, a Klemens Aleksandryjski i Orygenes używali go w rozważaniach o rozwoju życia duchowego.[2] W Homilii o Pieśni nad Pieśniami Orygenesa posługuje się nim w objaśnieniach zalecenia: „Uporządkujcie miłość we mnie”, gdzie wskazuje na dwa rodzaje samopoznania.[3] Pierwszy następuje na płaszczyźnie moralnej, gdy człowiek dostrzega swe niedostatki i pragnie poprawy, a drugi odnosi się do „rozpoznawania swej właściwej natury duchowej i swego miejsca w świecie, pośród stworzenia”.[4] Rozróżnienie tego rodzaju obecne jest również w Listach św. Antoniego.

Z biblijnym wezwaniem do ciągłej czujności wewnętrznej (straży serca), poskramiania namiętności i postawy otwartości na obecność Boga, łączone bywa platońsko-stoickie pojmowanie prosoche, jako postawy ciągłej uwagi skierowanej na samego siebie. Platońska epistrophe to z kolei zmiana kierunku życia związana z odejściem od złudnych mniemań i odkryciem swej prawdziwej duchowej natury. Znawcy tematu dostrzegają tu wpływ starożytnych praktyk filozoficznych ćwiczeń duchowych na monastyczne rozumienie conversio, jako odejścia od złudnych spraw tego świata i poszukiwania w murach monasteru drogi do niebiańskiej Ojczyzny. Ten wpływ widoczny jest w starożytnej chrześcijańskiej tradycji monastycznej, która używała konkretnych praktyk filozoficznych ćwiczeń duchowych do swoich praktyk ascetycznych i związanej z nimi refleksji teologicznej.[5]

Co bardzo znamienne, grecki termin monachos (pojmowany zwykle jako samotny, opuszczony) oznacza również człowieka „zintegrowanego wewnętrznie”, tego, który „staje się jednym”, bowiem całkowicie skupia się na najważniejszym – na dążeniu do Boga. „Mnich to ten, który nie chce być podzielony i pragnie wprowadzić jedność w swoje życie”.[6]

Takie właśnie znaczenie tego terminu potwierdza użyty w Septuagincie jego synonim monotropos, w tłumaczeniu cerkiewnosłowiańskim oddany jako jedinomyslennyj, a na język polski tłumaczony niestety jako samotny, opuszczony lub bezdomny – podczas gdy w polskim przekładzie czytamy: „Bóg samotnym daje dom na mieszkanie” (Ps 67[68],7), ten werset powinien brzmieć: „Bóg skupionym na najważniejszym daje dom na mieszkanie”. Monotropos to ten, kto zawsze postępuje zgodnie z obranymi zasadami, z ukierunkowaniem na określony cel. Tak więc monachos to ten, którego „cała aktywność jest sprowadzona do jedności i skierowana ku jednemu celowi”.[7]

Mnisi to ludzie, którzy zapragnęli skupić się całkowicie na tym „jednym, którego potrzeba” (gr. enos de estin chreia, cs. jedino že na potrebu) (por. Łk 10,42). Stali się przez to umiłowanymi Boga (hebr. yehidim, gr. agapetoi). To hebrajskie słowo yehidim, które pojawia się w Ps 68[67],7, w różnych wersjach przekładów Pisma Świętego tłumaczone jest jako monachoi przez Symmacha¸ monotropoi w Suptuagincie, monodzonoi u Akwili. Euzebiusz uważa, że słowo monachoi oznacza „zakon tych, którzy postępują w Chrystusie”, a jego odpowiedniki pojawiające się w tłumaczeniach, wskazują na różne przejawy sposobu ich życia. Ponadto, zdaniem Akwili można ich nazwać również monogoneis, bowiem „upodobniają się do Jednorodzonego Syna Bożego”. Św. Afrahat Syryjczyk (ok. 260 – ok. 345) zręcznie posłużył się podobieństwem tych terminów i stwierdził, iż „Każdy ihidaye [mnich] to ihidaja [Jednorodzony], który pochodzi z łona Ojca (por. J 1,18) i Go raduje”.

W rozmowie z abbą Mojżeszem o zadaniu (gr. skopos) i celu (gr. telos) mnicha, św. Jan Kasjan dowiaduje się, iż jest nim Królestwo Boże, które można osiągnąć jedynie w czystości serca.[8] Podsumowanie jego rozmowy z abbą Izaakiem to wyraźne stwierdzenie, iż „jedynym celem i ideałem doskonałości mnicha powinno być, aby już teraz, w tym ciele, nosił obraz przyszłej szczęśliwości i w tym ułomnym naczyniu zakosztował niebiańskiego życia i chwały. Innymi słowy, aby jego duch porzucając każdego dnia to, co ziemskie, nabierał lekkości i unosił się ku wyżynom niebieskim, tak aż całe jego życie i każde uderzenie serca przemieni się w jedną, nieustanną modlitwę”.[9] To zapewne dlatego abba Pojmen powiedział: „Początkiem zła jest rozproszenie”.[10]

Po dwudziestu latach życia w opuszczonym forcie w głębi pustyni Antoni stał się najbardziej znanym przedstawicielem jednego z nurtów monastycyzmu, który określany jest mianem anachorezy (granachoreo – oddalam się, odchodzę), czyli życia w całkowitym odosobnieniu. Choć takich przypadków nie było wiele i mnisi przeważnie tworzyli mniejsze lub większe grupy, jednak ten długi okres życia w pustelni okazał się kluczowy dla realizacji zalecenia powtarzanego w Listach św. Antoniego i wielu sentencjach Ojców Pustyni: „Poznaj samego siebie”, „Początkiem zbawienia jest poznanie samego siebie”[11]; „Przede wszystkim poznaj siebie. Gdyż nic nie jest trudniejsze niż poznanie samego siebie, nic nie wymaga więcej trudu, nic nie wymaga więcej pracy. Jednak, gdy poznasz siebie, wtedy będziesz też mógł poznać Boga”.[12] Podobne zdanie niemal dwa wieki wcześniej wyraził też św. Klemens Aleksandryjski: „Najważniejszym ze wszystkich poznaniem jest więc, jak się zdaje, poznanie samego siebie, gdyż jeśli ktoś pozna samego siebie, pozna Boga”.[13]

Mnisi odchodzili na pustynię, bowiem pragnęli poznać Boga i obcować z Bogiem. Praktyka ascetyczna obejmująca opuszczenie domu i rodziny, odejście w nieznane, odosobnienie, różnego rodzaju wyrzeczenia, post i modlitwę miała pomóc w osiągnięciu błogosławionego stanu hezychii – głębi wewnętrznego uspokojenia, otwarcia na Boga i znajomości Boga. Ten grecki termin oznacza jednocześnie „milczenie”, „wyciszenie”, „uspokojenie”, „samotność” oraz „skupienie” i wskazuje na osiągnięcie stanu wolności i gotowości niezbędnej do tego, by myśleć wyłącznie o Bogu i stale podtrzymywać w sobie pamięć o Bogu.[14] „Takie uciszenie, matka wszystkich cnót, strzeże mnicha przed ognistymi strzałami wroga i nie pozwala, żeby one go zraniły”.[15] Niemniej jednak hezychia nie była ostatecznym celem życia mnicha, bowiem przez ascezę wytrwale dążył do zjednoczenia z Bogiem w kontemplacji, której próbował dostąpić przez poznanie samego siebie i wejście do „królestwa swego wnętrza”.[16]

Religijny ideał wczesnego monastycyzmu, wyrażony w wielu pismach nie tylko z tego okresu, to stan przebóstwienia (gr. theosis, cs. obożenije) – pełne połączenie, zjednoczenie duchowej natury człowieka z Chrystusem w Duchu Świętym.[17] Nie chodzi tu o połączenie jedynie moralne czy duchowe, ale w istocie o przeniknięcie fizycznej natury człowieka łaską Ducha Świętego. Wskazuje na to opis Antoniego po wyjściu z pustynnego odosobnienia po dwudziestu latach skrajnej ascezy – był okazem zdrowia.[18] Św. Atanazy twierdzi, iż ciało Antoniego było takie, jak przedtem, a nawet silniejsze, a kwitnącym zdrowiem dysponował aż do ostatniego dnia życia na ziemi. Zmarł w niewiarygodnym wieku stu pięciu lat, zachowując dobry wzrok i pełne uzębienie, choć było starte aż do samych dziąseł.[19] Co jeszcze ważniejsze, przejawiał „całkowity spokój, ponieważ kierował się rozwagą i postępował zgodnie z naturą”.[20] Monastyczne praktyki ascetyczne, zarówno cielesne, przejawiające się we wszelkiego rodzaju wstrzemięźliwości i zmaganiach z potrzebami ciała, jak i duchowe, polegające na podporządkowaniu się, wyzbyciu się swej własnej woli i zwróceniu swych myśli ku Bogu, to jedynie sposoby czy środki oczyszczania skażonej grzechem ludzkiej natury. Zwieńczeniem tych wszystkich zmagań jest jej przebóstwienie.[21] „Asceza odwraca upadek, aby przywrócić ciało do jego właściwego stanu […] Ciało oczyszczone przez Ducha przypomina duchowe ciało, które otrzymamy po zmartwychwstaniu”.[22] Potwierdzają to słowa abba Antoniego. Jego zdaniem było to ciało, które „otrzymało już cząstkę owego ciała duchowego, które winniśmy zyskać w chwili zmartwychwstania sprawiedliwych”.[23]

Inne określenie tego procesu to dążenie do osiągnięcia Bożego podobieństwa. Człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boże, nosi w sobie obraz Boży, ale przez całe swoje życie powinien dążyć do osiągnięcia największego z możliwych podobieństwa do Boga.[24] Dążenie do podobieństwa to również powrót do utraconego przez grzech podobieństwa do stanu Adama przed jego upadkiem.[25] To właśnie dlatego wszyscy święci mnisi i mniszki określani są mianem „najbardziej podobny” (gr. hosios, cs. prepodobny).[26] W upodabnianiu się do Boga i jednoczeniu się z Bogiem, przemieniony i przebóstwiony asceta stawał się bogiem z łaski, nosicielem Boga (gr. theoforos), nosicielem Ducha (gr. pneumatoforos), co przejawiało się za pośrednictwem obfitych darów Ducha (gr. ta pneumatyka charismata), które otrzymywał.

Osiągnięcie tego stanu łaski jest możliwe dla każdego chrześcijanina, żyjącego zgodnie z Bożymi przykazaniami, jednak niegdyś powszechnie uważano, iż nawet jeśli praktyka ascetyczna nie była jedyną możliwą drogą dążenia do tego celu, to z pewnością był to sposób najbardziej odpowiedni i dogodny.[27] Z tego właśnie powodu wielu uznawało wyższość monastycyzmu nad życiem świeckim i małżeństwem. Tego rodzaju stwierdzenia pojawiły się z pewnością przez to, że to właśnie mnisi mniszki prawdziwie skupiają się nad sobą, nad swym życiem i tym, co w życiu człowieka najważniejsze.

Spróbujmy zatem żywo i całym swoim życiem reagować na liturgiczne wezwanie: „Bądźmy uważni!”

Ubóstwo (aktemosyne) bowiem jest matką braku trosk (amerimnia), a brak trosk jest matką uwagi (prosoche), ta zaś matką modlitwy (proseuche); te z kolei są matką duchowego smutku (penthos) i łez (dakrya)... To one dają początek radości i błogosławionemu śmiechowi duszy.

o. Włodzimierz MIsijuk


[1]Atanazy Aleksandryjski, Żywot św. Antoniego 3,1-2, s. 57.

[2] M. Sheridan, Duchowość wczesnego monastycyzmu egipskiego, w: Duchowość starożytnego monastycyzmu, Kraków 1995, s. 21.

[3] Orygenes, Homilia o Pieśni nad Pieśniami II 1,8; por. tłum. S. Kalinkowski, Warszawa 1980, s. 130-132.

[4] M. Sheridan, Duchowość wczesnego monastycyzmu egipskiego, s. 22-23.

[5] Zaproszenie Zakładu Historii Filozofii Starożytnej i Średniowiecznej (IF UW) oraz Katedry Filozofii i Kultury Antycznej (WNH UKSW) na ogólnopolską konferencję naukową „Therapeia, askesis, meditatio Praktyczny wymiar filozofii w starożytności i Średniowieczu” http://www.wnh.uksw.edu.pl/node/466 2 (6.11.2014)

[6] Por. obszerne i wyczerpujące studium terminologiczne tego zagadnienia w A. Guillaumont, U źródeł, s. 62. 72-76, i 296-303.

[7] Tamże, s. 301; por. J.L. Hevelone-Harper, Uczniowie pustyni, s. 82. O znaczeniu terminu monachos i motywacjach monastycyzmu por. P. Miquel, Znaczenie i motywacje monastycyzmu, w: Monastycyzm. Historia i duchowość, tłum D. Stanicka-Apostoł, Kraków 2002, s. 66-89.

[8] Jan Kasjan, Rozmowa I, 2-4, Rozmowy z Ojcami, t. 1, s. 67-70.

[9] Jan Kasjan, Rozmowa X,7,3, tamże, s. 427.

[10] AP Pojmen 43, Gerontikon, s. 207.

[11] AP Ewagriusz 8, Gerontikon, s. 99; najszerzej to zagadnienie ujmuje: P. Courcelle, Connais-toi toi-même, 3 tomy, Paris 1974-1975.

[13] Tamże.

[14] Por. A. Guillaumont, U źródeł, s. 309.

[15] AP Rufus 1, Gerontikon, s. 245.

[16] Por. M. Sheridan, Duchowość wczesnego monastycyzmu egipskiego, s. 28.

[17] Por. G.S. Bebis, Święci Kościoła, w: Prawosławie. Światło wiary i zdrój doświadczenia, red. K. Leśniewski, J. Leśniewska, Lublin 1999, s. 126-127. Więcej o przebóstwieniu w Kallistos Ware, Zbawienie i przebóstwienie w teologii prawosławnej, w: Tam skarb twój, gdzie serce twoje, tłum. i red. K. Leśniewski, W. Misijuk, Lublin 2011, s. 227-254.

[18] Żywot św. Antoniego 14, s. 65.

[19] Tamże, 93, s. 110.

[20] Tamże, 14, s. 65.

[21] Por. S. Smirnov, Duchovnyj otec, s. 683.

[22] R. Finn, Asceticism in the Graeco-Roman World, Cambridge University Press 2009, s. 114.

[23] Antoni, List 1, cyt. za św. Antoni Pustelnik, Pisma, s. 127-128.

[24] Por. W. Harmless, Chrześcijanie pustyni, s. 106-107.

[25] Niejaki abba Paweł z Tebaidy chwytał rękoma żmije, skorpiony i węże. Gdy bracia pytali jak otrzymał taką łaskę, odpowiedział: „Jeśli ktoś osiąga czystość, wszystko mu jest poddane, jak Adamowi w raju, zanim przekroczył przykazanie”, AP Paweł 1, Gerontikon, s. 239; por. J. Chryssavgis, In the Heart of the Desert: The Spirituality of the Desert Fathers and Mothers, Bloomington 2008, s. 86. Największym znakiem odzyskania przez Antoniego stanu Adama nie było jego żwawe ciało, lecz „magnetyczny urok i otwartość”, dostrzegana przez wszystkich „przezroczystość serca”, P. Brown, Ciało i społeczeństwo. Mężczyźni, kobiety i abstynencja seksualna we wczesnym chrześcijaństwie, Kraków 2006, s. 242, por. s. 236, 241.

[26] G. Bebis, Święci Kościoła, s. 126.

[27] Tamże.

 

do góry

Prawosławna Parafia Św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie

Created by SkyGroup.pl