Nabożeństwa

Święta Liturgia

Środa - 9.00 (Uprzednio Poświęconych Darów)
Piątek - 17.00(Uprzednio Poświęconych Darów)
 Sobota  9:00
Niedz.  7:00,  8:30,  10:00  

Modlitwa za dusze zmarłych

Pon. - Sob.  9:00

Akatyst

Środ.  17:00


Mała Liza (6)

17.10.2013

Spotkanie

Po jakimś czasie z Lizą wydarzyła się pewna historia, która spowodowała popłoch w całym domu. Już dwa miesiące mieszkała na działce daleko od miasta. Bardzo jej się tu podobało. Jakże wesoło było chodzić do lasu, zbierać poziomki lub chodzić w pole po bławatki albo z góry do wielkiej rzeki!

Chodzili sobie łąką, gdzie rosła wysoka trawa z dzwonkami, rumiankiem i smółkami. Jak przyjemnie było kąpać się i biegać na bosaka po piasku, drobniutkim, bardzo jasnym i zbitym. Rosły na nim krzaki wikliny. Liza lubiła skakać na piasek z niewielkiego zwisającego nad plażą urwiska. Na początku nie tylko Żenia, Witia i Mikołaj skakali lepiej niż Liza, ale nawet Fiedia – wszyscy byli odważniejsi od niej. Liza nie chciała być gorsza od innych i starała się przełamać swój lęk. Powoli zaczęła przyzwyczajać się do zabaw z chłopcami, w których potrzebna była siła i zręczność. Wtedy opaliła się i podrosła.

Pewnego dnia Liza szczególnie długo ścigała się z chłopcami wokół domu. Zrobiło się jej gorąco i zachciało się pić. Wbiegła do kuchni, gdzie myła naczynia ciocia Ania. Właśnie ciocia wyszła do drugiego pokoju. Na taborecie Liza zobaczyła wiadro z wodą, które właśnie przynieśli ze studni. Chwyciła grubą, graniastą szklankę i zaczerpnęła wody. Szklanka od razu zaparowała. Dziewczynka wypiła łyk, ale woda była tak zimna, że aż zęby jej zaszczękały, wypluła wodę z powrotem. – „Lepiej z czajnika” – pomyślała.

Na gorącej jeszcze kuchence stał duży czajnik. Liza postawiła szklankę na kuchence, sięgnęła po czajnik i nachylając go obiema rękami od razu nalała prawie pełną szklankę. Rozległ się cichy trzask, i ledwie Liza wzięła za szklankę, a dno jej odpadło. Woda, sycząc, oblała kuchenkę i pociekła po podłodze – szklanka pękła. Rozległy się szybkie kroki, do kuchni weszła ciocia Ania. Zobaczywszy Lizę, ciocia Ania pobladła. Chwyciła dziewczynkę za ramiona i szybko zapytała: „Nie dotykałaś czajnika? Skąd ta woda? Mów szybciej!” Liza powiedziała wszystko, jak było. Ciocia Ania przeżegnała się: „Boże, jakie szczęście! Pomyśleć tylko, co by mogło się wydarzyć! Sam Pan Bóg cię uratował!” Ze łzami w oczach przyciskała do siebie i całowała Lizę, która nic nie rozumiała. Wreszcie ciocia Ania powiedziała: „Nie mogę dojść do siebie! Wiesz, Lizo, gdyby twój Anioł Stróż nie zabrał ci tej szklanki i napiłabyś się chociaż jeden łyk, strasznie oparzyłabyś sobie usta i gardło i ciężko zachorowała, a może nawet umarła. Przecież w tym czajniku była nie woda, a trujący płyn. Nalałam go tam, żeby usunąć osad”. I ciocia Ania opowiedziała historię o pewnym chłopczyku, który wypił w tajemnicy przed mamą czerwony płyn z butelki, myśląc, że to była woda z sokiem, a to była trująca farba. Ten chłopczyk długo leżał w szpitalu, ale później już nigdy nie mógł jeść i łykać jak wszyscy ludzie: trzeba było mu wstawić do gardła specjalną rurkę. Bardzo cierpiał i na zawsze został nieszczęśliwy.

Do kuchni przybiegła wystraszona mama, później pojawili się sąsiedzi i wszyscy, kto był w tym czasie w domu. Liza wciąż opowiadała, jak pękła szklanka. Wszyscy cieszyli się z powodu cudownego uratowania Lizy i sami opowiadali niezwykłe historie.

Takie właśnie było drugie, zupełnie nieoczekiwane i zadziwiające spotkanie Lizyz jej Aniołem Stróżem.

 

tłum. Iwona Stankiewicz

do góry

Prawosławna Parafia Św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie

Created by SkyGroup.pl