Nabożeństwa

Święta Liturgia

Poniedziałek - Sobota - 9.00 Boska Liturgia
 
 
Niedziela  7:00,  8:30,  10:00  

Modlitwa za dusze zmarłych

Pon. - Sob.  9:00

Akatyst

Środ.  17:00


Obóz Rowy. Dzień 4. Bunkier nasz!

28.06.2019

Nareszcie powoli się aklimatyzujemy. O ile do tej pory wszyscy wstawali razem z kurami i pytali niecierpliwie, za ile będą poranne modlitwy, o tyle dziś po raz pierwszy nasi opiekunowie musieli uruchomić swoją ukrytą drugą funkcję "imienny budzik z dostawą pod samo łóżko". Do nowych łóżek tak się już przyzwyczailiśmy, że rozstanie z poduszką było dla kilku osób prawie tak samo wzruszające jak pożegnanie z Rodzicami w poniedziałek. Nie żartuję. Dla nas to bardzo dobry znak.

Świeże powietrze i jednolity harmonogram dobowy przynoszą oczekiwany rezultat. Po modlitwach z krótkim apelem organizacyjnym zeszliśmy na stołówkę. Po śniadaniu odbyło się rutynowe sprawdzanie czystości (wciąż walczymy!) i szybkie pakowanie na kolejną wycieczkę do znanej nam już Ustki, choć tym razem przycumowaliśmy nasz autokar po drugiej stronie portu.

Po kilkunastu minutach jazdy naszym oczom ukazał się wielki i wyczekiwany szyld "Bunkry Blüchera". Wszyscy byliśmy zauroczeni ogromem pracy, którą wolontariusze i sympatycy historii regionu włożyli w rozbudowę prostego na pozór pomnika historii, pozostałości po okresie, kiedy Pomorze wędrowało z rąk do rąk i w pewnym sensie przyczyniło się do rozerwania stosunków dyplomatycznych z Niemcami w pierwszej połowie XX w.

Swój pobyt rozpoczęliśmy od aktywności terenowych: prawdziwej strzelnicy z ćwiczeniami pod okiem instruktora i spaceru po "polu minowym" z wykrywaczem metalu. Min na szczęście nie znaleźliśmy (okazało się, że to tylko nazwa), ale za to każda z drużyn wykopała sobie skrzynkę pełną upominków. Następnie wróciliśmy na start, gdzie czekał już na nas pan przewodnik. Okazał się on być człowiekiem niezwykle charyzmatycznym i przekonującym. W przystępny i atrakcyjny sposób przedstawił uczestnikom obozu zawiłą, choć niewyobrażalnie wciągającą historię tej okolicy. Pokazał nam wszystkie ciekawe zakamarki kompleksu i w międzyczasie, wbrew wszelkim prawom przyzwoitości wakacyjnej, przetestował naszą wiedzę o historii Polski. Na szczęście dwie młodsze grupy uratowały honor starszych i zgarnęły większość nagród. Zuchy!

Po długim zwiedzaniu i skakaniu po górkach i dolinach przyszedł czas na prawdziwie wojskowy obiad - miskę grochówki i solidnie wypieczoną kiełbaskę. Po takiej wędrówce obiad znikł w kwadrans. Przyszedł czas na ostatnią atrakcję bunkrów - grę terenową. Podzieliliśmy się na pięć grup, otrzymaliśmy mapę okolicy i kartę pytań sprawdzających naszą czujność i umiejętność czytania między wierszami. Na znak przewodnika ruszyliśmy na zachodni brzeg Ustki i każda z grup rozpoczęła walkę z czasem. Zwyciężyła grupa o nazwie "Chałwa", choć wszystkie inne były o krok od ex aequo. Hojnie nagrodzeni, w drodze do autokaru zahaczyliśmy o targ staroci wojskowych i kram z pamiątkami. Wyruszyliśmy do ośrodka na kolację. Warunki polowe, choć mają swój urok i podwędzany aromat, nigdy nie zastąpią nam prawdziwej, domowej kuchni. Panie pracujące na naszej stołówce codziennie starają się o to, by nasze posiłki były pełnowartościowe i niczym nie odbiegały od tych, które znamy od rodziców. Jemy dużo, zdrowo, świeżo, pachnąco i sycąco. Gdy wracamy po całodniowej wycieczce, przy szwedzkim stole trwa zacięty bój o smakołyki i wszystkie pyszności, które i tak są donoszone i dokładane tak, by nikt nie wyszedł głodny lub zawiedziony.

Po kolacji rozdzieliliśmy się na dwie grupy. Młodsza udała się na spacer wzdłuż brzegu morza, by pooddychać jodem, wszak dzień był sprzyjająco pochmurny, a morze wzburzone. Najstarsza zaś grupa z opiekunem przygotowywała zadania specjalne, o których za kilka dni i... przy okazji przechrzciła kolonijnie jedną z koleżanek, która odwiedziła nasz obóz "misyjnie". Śmiechu nie było końca.

Podczas wieczornych modlitw ogłoszono długo wyczekiwane wyniki konkursu na najładniejszy plakat. Wygrały dziewczynki z pokoju "Wzburzone fale", po piętach deptały im pokoje "Morze przyjaźni" i "Drapieżne rekiny", trzecie miejsce zajęli "Dorsze i łososie" i "Syreny". Wyróżniony zaś został pokój "Bikini dolne". Był to drugi w tym roku wieczór, który nie wymagał dodatkowego patrolu usypiającego. Wszyscy zasnęliśmy, przytulając do siebie miśki (choć od dziś w hełmach wojskowych), karabiny, książki i resztę zakupionej artylerii. Wojna nam niestraszna. Z Bogiem!

lek. Radosław Szwedowski

zdjęcia: m. Edyta Misijuk, lek. Radosław Szwedowski

do góry

Prawosławna Parafia Św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie

Created by SkyGroup.pl