Nabożeństwa

Święta Liturgia

Środa - 9.00 (Uprzednio Poświęconych Darów)
Piątek - 17.00(Uprzednio Poświęconych Darów)
 Sobota  9:00
Niedz.  7:00,  8:30,  10:00  

Modlitwa za dusze zmarłych

Pon. - Sob.  9:00

Akatyst

Środ.  17:00


Kiedy Boga nie ma (cz. 3 ) Z cyklu rozmów o modlitwie

25.09.2020

Póki jesteśmy prawdziwi, póki jesteśmy sobą, Bóg może uczestniczyć w spotkaniu i może coś dla nas zrobić. Ale gdy tylko usiłujemy być kimś innym, niż naprawdę jesteśmy, nie można dla nas nic zrobić ani powiedzieć. Stajemy się fikcyjną, fałszywą postacią, a z taką nierealną osobowością Bóg nic nie może zrobić.

Abyśmy mogli modlić się, powinniśmy wejść w relację z Bogiem, która jest określana jako Królestwo Boże. Powinniśmy być świadomi, rozumieć, że to jest Bóg, to jest Król, i oddać się, powierzyć Mu siebie. Zawsze powinniśmy przynajmniej pamiętać o Jego woli, nawet jeśli na razie nie jesteśmy w stanie jej spełnić. W przeciwnym wypadku, jeśli odnosimy się do Boga jak bogaty młodzieniec, który nie mógł pójść za Chrystusem, bo był zbyt bogaty, – jak wtedy możemy się z Nim spotkać? Jakże często przez modlitwę, przez głębokie obcowanie z Bogiem, za Którym tęsknimy, po prostu szukamy dla siebie trochę radości; nie jesteśmy gotowi sprzedać wszystkiego, aby kupić w zamian drogocenną perłę. Jak w tym wypadku możemy zdobyć tę perłę? Czy to jej szukamy? Przecież podobnie się dzieje też w relacjach międzyludzkich: kiedy mężczyzna lub kobieta pokocha kogoś, inni ludzi już nie mają dla niego, lub dla niej, tego samego znaczenia. Mówi o tym stara sentencja: „Kiedy młodzieniec ma narzeczoną, otaczają go już nie mężczyźni i kobiety, lecz po prostu ludzie”.

Czy tak samo nie może, a nawet nie powinno stać się z całym naszym bogactwem, kiedy zwracamy się do Boga? Czy nie powinno ono stać się swego rodzaju tłem, bladym i szarym, na którym wyraziście uwypukli się jedna jedyna znacząca Osobowość? Chcielibyśmy mieć jedną kroplę niebieskiego lazuru, aby uzupełnić krajobraz naszego życia, które ma tak dużo ciemnych stron. Bóg zaś jest gotów znaleźć się poza naszym życiem, jest gotów wziąć je na Siebie, jak krzyż, ale nie jest gotów być po prostu jedną z okoliczności naszego życia.

Tak więc, kiedy dojdziemy do wniosku, że Bóg jest nieobecny, czy nie powinniśmy zadać sobie pytanie – kogo o to winimy? Zawsze winimy Boga – albo oskarżamy Go bezpośrednio, stojąc przed Jego obliczem, albo skarżymy się innym, że Pan jest nieobecny, że nie ma Go nigdy, kiedy jest potrzebny, że nie odzywa się, kiedy zwracamy się do Niego. Czasem jesteśmy bardziej „pobożni” – właśnie tak, w cudzysłowie! – mówiąc: „Bóg doświadcza moją cierpliwość, moją wiarę, moją pokorę” i znajdując mnóstwo sposobów, aby odwrócić sąd Boży wygodną dla nas stroną: „Jestem na tyle cierpliwy, że mogę znieść nawet Samego Boga!”. Czyż tak nie jest?

Tłum. Helena Śliwińska

Lestwica 3-4/2005

do góry

Prawosławna Parafia Św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie

Created by SkyGroup.pl