Dzień 8. Otrzęsiny
02.07.2019
Chciałoby się wrzasnąć: "O niee, poniedziałek!". W końcu przez ostatnich 10 miesięcy kojarzył nam się on z mozolnym wygrzebywaniem się z łóżka i początkiem nowego maratonu zajęć w szkole. To jednak wariant pesymistyczny, czyli dla nas obcy.
Jak wyglądał poniedziałkowy poranek w Rowach? "Ciocia, a mogę jechać w takich butach?", "Proszę pana, a będą lody?", "Matuszka, za ile wyjeżdżamy?". Heh, dzień jak co dzień. Chwała Bogu, że minął tydzień od naszego wyjazdu, a entuzjazm wciąż nam nie spada. Nowy tydzień rozpoczęliśmy od wizyty w naszej szkółce windsurfingowej. Jako że wszyscy uczestnicy kursu opanowali pływanie na tego typu desce niemal do perfekcji, tamtejsza kadra zaproponowała nam wyścigi!
Podzieleni na grupy ruszyliśmy z wiatrem. W powietrzu wyczuwalne było zniecierpliwienie i narastające emocje, ponieważ opiekunowie zapowiedzieli niespodziankę na plaży po ciszy poobiedniej. Starsi wymknęli się z ośrodka parę minut wcześniej, by wszystko przygotować. Przyprowadziliśmy z lasu trolle, centaury, cyklopy i nimfy. Z morza wyłowiliśmy prawdziwą gadającą meduzę.
Po paru minutach ujrzeliśmy wędrujących po wzgórzu pozostałych obozowiczów z wychowawcami. Zaprowadziliśmy ich na bezpieczny odcinek plaży i "porwaliśmy" dwóch pierwszych nowych uczestników na pole gry, gdzie czekały już wszystkie mitologiczne stwory. Obozowe "świeżaki" stanęły przed trudną grą. Zła meduza zapowiedziała, że niebawem zamieni całe morze w kamień. Zadaniem uczestnika było przedostać się przez tor zadań: odnalezioną drachmą wykupić podpowiedź, przeżyć burzę wodną i piaskową, przedostać się przez łuski meduzy, wypić eliksir chroniący przed wzrokiem meduzy i wreszcie odpowiedzieć na jej zagadkę. Z zadaniem poradzili sobie wszyscy. Każdy dostał pamiątkowy dyplom i nowe imię obozowe. Oj, będzie co wspominać... jeszcze raz dziękujemy IV grupie za ich inicjatywę i kreatywne podejście do sprawy.
Wieczór minął dość spokojnie. Musieliśmy przecież zmyć z siebie błoto i makijaż zrobiony na potrzeby zabawy. Zrobiliśmy małe zakupy i spędziliśmy czas na rozmowach z wychowawcami. Nim się obejrzeliśmy, rozbrzmiał dzwonek na wieczorne modlitwy. Uff, kto by się spodziewał, że ten dzień będzie tak pracowitym...
lek. Radosław Szwedowski
zdjęcia: m. Edyta Misijuk, lek. Radosław Szwedowski