Św. Jan Chryzostom o duszy ze stali
08.05.2024

Kiedy widzisz umierające dziecko i dzięki składasz dobremu Bogu, nie mniejszą zdobywasz nagrodę niż patriarcha, który prowadził swego syna na ofiarę. Bo w czym taki ojciec jest mniejszym od Abrahama? Ten ostatni nie widział martwego syna u swoich stóp, ale tylko mógł się tego spodziewać. Jeśli w tym ma przewagę, że zdecydował się złożyć ofiarę z syna i podnosząc rękę wydobył nóż, to w tym nie ma przewagi, że tutaj syn jest rzeczywiście martwy. I jeszcze, Abraham czerpał pociechę z myśli, że dokonuje wielkiej rzeczy i że wielkoduszny czyn jest dziełem jego osobistego bohaterstwa, a głos z góry dodawał otuchy. Tutaj tego wszystkiego nie ma. Istotnie, trzeba mieć duszę ze stali, aby jednorodzonego syna, troskliwie wychowanego, żywiącego wielkie nadzieje, zobaczyć nad otwartym grobem i zachować równowagę ducha. Jeśli taki ojciec, powściągnąwszy swe odczucia, bez łzy w oku wypowie słowa Hioba: Pan dał, Pan wziął (Hi 1, 21), stanąć może na równi z Abrahamem i na równi z Hiobem może być chwalony. A jeśli ponadto powstrzymuje lamenty kobiet, usuwa szeregi płaczek i wszystkich wzywa do uwielbienia, od nieba i ziemi otrzyma nagrodę: podziwiać będą go ludzie, powinszują aniołowie, Bóg natomiast ofiaruje koronę zwycięstwa.
św. Jan Chryzostom, Homilie do Drugiego Listu św. Pawła do Koryntian, I.5