Mała Liza (5)
18.09.2013
Ogród
Rano, gdy Liza podeszła do swoich grządek, ze zdziwieniem zobaczyła, że ławeczka już jest naprawiona, deska przybita, a porozrzucane kwiaty ktoś zgarnął grabiami. Nagle spomiędzy krzewów wyszedł Witia. Najpierw Liza przestraszyła się, ale wyglądał niezbyt wojowniczo. Zmieszany, powiedział tylko: „To dla ciebie”, wepchnął coś Lizie do ręki i uciekł.
W pudełku, które zostało w rękach Lizy, leżały kamyczki i muszelki. Liza zrozumiała, że Witia chciał ją przeprosić. Teraz już nie gniewała się na niego. „Na pewno Żenia porozmawiał z nim” – pomyślała.
I rzeczywiście tak było. Chłopakom zrobiło się wstyd za własne zachowanie po tym, jak zobaczyli, że ani Liza, ani Żenia ich nie wydali. Zgodzili się z Żenią, że zachowali się okropnie. Przecież nie tylko złe uczucia przenoszą się jak ogień, ale i dobre także.
Po obiedzie tata Lizy zebrał wszystkie dzieci przed domem. Na początku nie tylko winowajcy, ale nawet Żenia, patrzyli na niego ze strachem. Wszyscy uspokoili się, gdy tata powiedział: „Dzieci, chciałbym coś wam zaproponować... Ktoś zepsuł nasze grządki z kwiatami. Chodźcie, wszyscy razem weźmiemy się do pracy i nie tylko naprawimy szkody, ale i wykopiemy nowe klomby dla wszystkich. Posadzimy tytoń, bratki, zrobimy chodniki. Będziemy pracować wszyscy razem, i ja też wam pomogę! Zgadzacie się?” Wszyscy krzyknęli: „Zgoda, pomożemy!”
Od tego dnia dzieci razem z dorosłymi zaczęły doprowadzać do porządku teren i sadzić kwiaty. Witia z Mikołajem starali się szczególnie, a Liza nawet zaprzyjaźniła się z nimi. Dostali rower i często dawali Lizie pojeździć, a niedługo tata i jej podarował rower.
Cała ta historia zmusiła Lizę do zastanowienia się. I pewnego dnia odbyła się rozmowa z mamą.
– A jak to jest, mamo?... – zapytała Liza
– Każdy człowiek ma swojego Anioła Stróża?
– A jakże, oczywiście! – odpowiedziała
mama. – Tylko nie wszyscy ludzie o tym
wiedzą.
– A bandyci? Czyżby też go mieli? –
Wszyscy – powtórzyła mama, – to nazywa się podobieństwo Boże. To dlatego nie wolno oskarżać i krzywdzić innych ludzi. Przecież nie chciałabyś skrzywdzić Anioła Bożego? Jeśli chodzi o bandytów i w ogóle złych ludzi, powiem ci tak: znasz to miejsce przed szopą, gdzie leżą porozwalane puszki od konserw i jakieś rdzawe rupiecie? Czego tylko tam nie ma: i zbite szkło, i drut kolczasty, i pokrzywy. Przecież pod wszystkim tym świństwem jest taka sama ziemia. U jednych na niej rośnie więcej wartościowych roślin, a u drugich więcej pokrzyw. Dusza świętych ludzi – to rajski ogród. Każdy z nas powinien pracować nad swoją duszą jak ogrodnik – wyrywać chwasty i pielęgnować kwiatki, drzewa.. Wtedy do naszego sadu będzie przylatywać Anioł. Czy rozumiesz mnie, Lizo? I pamiętaj, że kwiaty trzeba pielęgnować nie tylko u siebie, ale i pomagać w tym innym. Jeśli by wszyscy tak robili, to możliwe, że nie byłoby bandytów. Przypomnij sobie, przecież w twoim sercu też nie wszystkie kwiaty są szlachetne, też jest tam i kolczaste zielsko, i chwasty.
– A ja nawet nie wiedziałam, uśmiechnęła się Liza, – że mam, jak się okazuje, jeszcze jeden ogródek.
– Chociaż się śmiejesz, – powiedziała mama – to i tak widzę, że dobrze rozumiesz, co chciałam ci powiedzieć”...
tłum. Iwona Stankiewicz
Lestwica No 5-6