Nabożeństwa

Święta Liturgia

Środa - 9.00 (Uprzednio Poświęconych Darów)
Piątek - 17.00(Uprzednio Poświęconych Darów)
 Sobota  9:00
Niedz.  7:00,  8:30,  10:00  

Modlitwa za dusze zmarłych

Pon. - Sob.  9:00

Akatyst

Środ.  17:00


Bardziej niebezpieczne, niż Covid-19 – przeciwko wątpliwościom odnośnie sposobu udzielania Eucharystii

02.06.2020

Ojciec Alkiviadis Calivas w swym artykule z 25 maja 2020 roku O wspólnej łyżeczce eucharystycznej usiłował usprawiedliwić wycofanie się z używania wspólnej łyżeczki dla Świętej Eucharystii. To, co przedstawił ostatecznie, to wartości tego świata czy też rozumowanie zachodniego świata pod płaszczykiem prawosławnej teologii.

Prawosławie zawsze było elastyczne, ale jednocześnie bezkompromisowe w pewnych dziedzinach, włączając w to jeden z rdzeni naszej wiary, czyli Komunię i nasz prawosławny duch/myśl, naszą mentalność, która jest różna od wszystkich innych chrześcijańskich wspólnot. W  artykule o. Alkiviadisa Calivasa odosobnione przykłady minionych historycznych praktyk i racjonalne argumenty zostały wykorzystane do usprawiedliwienia zniesienia korzystania ze wspólnej łyżeczki. Ale te samy rodzaje argumentów mogą być zastosowane do usprawiedliwienia lub racjonalizacji zniesienia w zasadzie każdej tradycyjnej praktyki i moralnej postawy Cerkwi. Istnieje większe zagrożenie, aniżeli Covid-19: podważanie naszych przekonań i uszczerbek na wierze. To, czego w tym momencie potrzebujemy od naszych hierarchów i naszych duchownych, jest raczej duchowe przywództwo, aniżeli przedstawianie „logicznych” argumentów, które poddają się „niewolnictwu naszego ludzkiego rozumowania”, jak głosi modlitwa eucharystyczna do Bogurodzicy.

Wiemy, że pierwotnie wszyscy wierni otrzymywali Ciało Chrystusa na rękę, i pili Jego Krew bezpośrednio ze wspólnego Kielicha. Artykuł o. Alkiviadisa sugeruje, że skoro używanie wspólnej łyżeczki nie zawsze było praktyką Cerkwi, to lokalna Cerkiew może decydować na własną rękę, by wprowadzić inną praktykę. W artykule zauważa się, że używanie łyżeczki zostało ustanowiono około tysiąc lat temu, by uchronić Święte, Drogocenne Ciało Pańskie od upadku, i by ułatwić przyjmowanie na raz Ciała i Krwi, gdy tylko jeden kapłan służył Liturgię.  Musimy zdać sobie sprawę, dlaczego niegdyś wprowadzono wspólną łyżeczkę: by chronić Sakrament przed profanacją i by ułatwić udzielanie Go. Ta zmiana na nowo wzmocniła w umysłach wiernych niezmierną świętość Świętych Darów. Ale nowe sugerowane metody jako potencjalne zastępniki dla wspólnej łyżeczki - takie jak np. wiele łyżeczek lub łyżeczki jednorazowe - zupełnie nie podążają za prawosławną myślą/duchem. Raczej, zostały zaproponowane, by złagodzić strach pośród niektórych świeckich, podczas gdy uczynienie czegoś takiego działałoby na szkodę wiernych poprzez potwierdzenie ich obaw, że Święta Eucharystia może przenosić chorobę. Tymczasem Cerkiew zawsze utrzymywała, że Święta Eucharystia nigdy nie może być źródłem choroby, a podważanie tej kluczowej wiary jest bardziej niebezpieczne i bardziej śmiercionośne aniżeli Covid-19, ponieważ karmienie takich wątpliwości wpływa na nasze wieczne zbawienie. Zły tańczy z zachwytem, ponieważ poprzez zezwolenie na wniosek, że Komunia może przenosić chorobę poprzez łyżeczkę, to sama Cerkiew zasiewa wątpliwość. Wątpliwość, którą diabeł będzie hodował i pielęgnował; i będzie on ochoczo dążył do poszerzenia wątpliwości na inne dziedziny wiary.

W artykule zauważa się, że kanon 101 soboru piąto-szóstego zabronił wiernym przynoszenia małych złotych naczynek do przyjmowania Eucharystii. Ludzie myśleli, że szanują Eucharystię, gdy umieszczają Ją na „drogocennym” materiale, jak np. na złocie. Kanon zabronił tej praktyki, ale to nie oznacza, że sobór ogłosił, że nie powinniśmy używać łyżeczki albo jakiegoś innego „instrumentu”. Duch/myśl za tym kanonem jest taka, że nie ma cenniejszego, bardziej godnego naczynia na Świętą Komunię, aniżeli osoba ludzka. Chrystusowi nie jest oddawana cześć przez nasze złoto lub nasze łyżeczki, lecz gdy przyjmujemy Go z należytą postawą, „z bojaźnią Bożą, wiarą, i miłością”, jak wzywa nas kapłan przed Eucharystią, trzymając Kielich.

Kanon 101 soboru piąto-szóstego potwierdził najwyższą wartość ludzkiej osoby. Dla nas Bóg stał się człowiekiem, zatem Święta Komunia nigdy nie może być czynnikiem choroby, czy to otrzymywana na łyżeczce, czy na rękę, czy bezpośrednio z Kielicha. Bóg stał się człowiekiem - nie tylko po to, by po prostu umrzeć na krzyżu czy aby powstać z martwych. On stał się człowiekiem, aby stać się ciałem i krwią, tak byśmy my mogli fizycznie przyjmować Jego Ciało i Krew. To jest niemożliwym, zupełnie niemożliwym, byśmy zachorowali czy to przez Eucharystie, czy to przez narzędzie, przez które Ją przyjmujemy. Kiedy Bóg stał się człowiekiem, On uświęcił naszą ludzką naturę poprzez zjednoczenie jej ze Swoją Boską naturą. Jego Boskość nie została zamieniona przez to zjednoczenie na ludzką naturę. Jak łyżeczka, która komunikuje wiernych, nie może być również uświęcona? Jeśli my, ludzkie istoty, wraz z naszymi grzechami i winami, jesteśmy uświęcani przez przyjmowanie Komunii, to jak łyżeczka, będąc nieożywionym obiektem bez grzechów, nie może być uświęcona, i może być nośnikiem choroby?

Artykuł o. Alkviadisa próbuje rozróżnić Sakrament od instrumentu używanego do udzielenia Go wiernym. Broni on wątpliwości i strach wiernych mówiąc, że ci ludzie nie kwestionują sakralnego charakteru i tożsamości Świętych Darów, lecz „wiarygodność instrumentu” używanego do udzielenia Ich. Lecz jeśli oni wierzą w uświęcony charakter Świętych Darów, jak o. Alkviadis utrzymuje, to niech kapłani ich prowadzą, a teologowie zachęcają do podjęcia jeszcze jednego kroku: by mieli pewność również co do łyżeczki. Jednak, miast tego, niektórzy kapłani i teologowie zachęcają do wątpliwości, których żadne ludzkie środki nigdy do końca nie wyeliminują.

Artykuł o. Alkviadisa próbuje rozróżnić Sakrament od sposobu jego udzielania sugerując, że nikt nie może zachorować przez Sakrament, ale przez łyżeczkę już może. Czy mamy wierzyć w to, że ten, kto opróżnił Otchłań ze zmarłych, wyprowadzając ich stamtąd, nie jest w stanie zapanować nad wirusem, ponieważ on jest na łyżeczce! Cóż za nonsens! Niezależnie czy Eucharystia jest przyjmowana na wspólnej łyżeczce czy nie, to jest to największa Tajemnica Cerkwi, która nigdy nie może być nośnikiem choroby. Gdy Chrystus ustanawiał sakrament Eucharystii, był oczywiście świadomy istnienia wirusów i zarazków. Wiedział, że będą w przyszłości pandemie i zarazy, ale mimo wszystko Pan - dla niektórych najwyraźniej lekkomyślnie, bez miłości czy troski o ludzkość, i wbrew wszelkim naukowym poradom czy racjonalnym myślom - ośmielił się podawać wspólny kielich! To właśnie tak chrześcijanie przez kilka wieków przed pojawieniem się wspólnej łyżeczki przyjmowali ten sakrament: przez jeden Kielich.

Po tym, jak wierni otrzymali Święte Dary, kapłan spożywa to, co pozostało w Kielichu. Ojciec Alkviadias zauważa, że spożywał pozostałości Eucharystii tysiące razy przez ponad 60 jego kapłańskiej posługi. Tutaj podważa własną argumentację: nigdy nie zachorował przez tę praktykę, nawet jak spożywał to, co zostało w Kielichu, po udzieleniu Eucharystii tysiącom wiernych ze wspólnej łyżeczki. W rzeczywistości, nigdy nie było choćby jednego przypadku, by się okazało, że ktoś został zarażony jakąś chorobą przez Świętą Komunię. Parę razy widziałam, gdy mój mąż, jako kapłan, zlizywał z podłogi to, co spadło z Eucharystii wskutek wypadku. Z podłogi, którą stąpały setki butów, przebywających przecież w świecie zarazków. Wyobraźcie to sobie! I nigdy nie zachorował. To nie tylko akt sentymentalnej pobożności, lecz akt wiary i szacunku. Wiary, do której powinniśmy zachęcać i którą powinniśmy podtrzymywać w tym czasie – a nie szukać alternatywnego postępowania, które mogłoby ją podważyć.

Jeśli nasza decyzja ma polegać na higienie czy nauce, to dlaczego nie cytuje się badań naukowych? Miast tego odpowiedzią jest postępowanie w strachu. Tymczasem metropolita Mesogii Mikołaj (Hadżinikolau), wykształcony naukowiec z Harvardu i MIT, założyciel Bioetycznego Instytutu w Atenach, wydał jako biskup Cerkwi i jako naukowiec encyklikę, w której powiedział, że Eucharystia nie może przenosić chorób. Za to zauważył prawdziwe zagrożenie w dzisiejszym świecie, i jest nim nie zakażenie, lecz „wirus bezbożności i braku wiary”.

Ojciec Alkviadis myli się, gdy pisze, że „Cerkiew lokalna w swej zbiorowej mądrości i władzy może swobodnie dostosowywać, modyfikować i zarządzać sposobem, w jaki Święta Eucharystia jest udzielana”. To całkowita antyteza prawosławnego ducha/myśli - twierdzenie, że jakaś lokalna Cerkiew na własną rękę może zmieniać coś tak ważnego, jak zmiana sposobu przyjmowania Świętej Eucharystii, który funkcjonował w Cerkwi na całym świecie przez setki lat.

Artykuł o. Alkviadisa trywializuje mówiąc, że ci, co popierają używanie wspólnej łyżeczki, reagują „niepokojem” wobec „zmiany”. Pamiętajmy, że to prosta wiara zwykłych prawosławnych chrześcijan podtrzymała Cerkiew i zachowała wiarę, nawet gdy większość tych ludzi była zupełnie niewykształcona. Natomiast teologowie i hierarchowie zbyt często byli w historii po złej stronie. Postawę „wyższości”, którą artykuł o. Alkviadisa atakuje, odnajdujemy raczej wśród tych, którzy uważają siebie za „wyedukowanych”, „naukowych” i o większej wiedzy, niż reszta z nas; oni dokonują sprytnych interpretacji, by usprawiedliwić ich stanowisko. Podając się za mądrych stali się głupimi (Rzym 1,22). Ci, którzy sprzeciwiają się porzuceniu używania wspólnej łyżeczki, nie doświadczają „niepokoju” wobec zmiany, lecz raczej są zatroskani utratą naszego bezcennego prawosławnego ducha/myśli, naszego przywiązania do Tradycji, która zachowała naszą wiarę przez pokolenia na przestrzeni niezliczonych i niewyobrażalnych niebezpieczeństw i ataków nieprzyjaciół. Czy powinniśmy być tymi, co podważają naszą własną Wiarę, czy raczej powinniśmy uznać, że oto nadszedł moment próby dla naszej wiary? Nasi praojcowie i pramatki stawiali czoła przeróżnym zagrożeniom, włączając w to tortury i męczeństwo; nie wyrzekali się Chrystusa. Jak my moglibyśmy wyrzec się Go poprzez oskarżenie, że On pozwala Cerkwi używać narzędzia - łyżeczki - które mogłoby przynieść nam chorobę?

...Wykonując zdjęcie, nikt niczego nie zauważył. Święta Liturgia sprawowana przez biskupa. św. Kielich na św. Prestole. Przeglądając fotografie zobaczyliśmy Cud. Pamiętaj Komu służymy i Kogo przyjmujemy w Sakramencie Eucharystii....

Sugestia, że ktoś mógłby zachorować przez spożywanie świętych i wzniosłych Tajemnic jest zaprawdę naruszeniem uświęconego dogmatu Cerkwi na najgłębszym i najbardziej gruntownym poziomie. Dowodzenie, że wspólna łyżeczka „nie jest dogmatyczna” ukazuje powierzchowność, z jaką ta sprawa jest traktowana.

Używanie wspólnej łyżeczki prezentuje głęboką dogmatykę - to coś, o czym liturgista powinien wiedzieć. Istnieje teologiczny powód dla jednej łyżeczki: jednoczy nas w ten sam sposób, jak wspólny kielich i wspólny chleb. Zatem, gdy ojciec Calivas powiedział, że zmiana tej praktyki nie narusza żadnych „dogmatów”, to w rzeczywistości narusza esencję praktyk eucharystycznych w Prawosławiu, które wyrażają jedność Cerkwi: jeden chleb, jeden kielich, jeden ołtarz, jedna Liturgia, jeden Pan, jedna Wiara, jeden chrzest.

Artykuł mówi, że łyżeczka jest „nie-perfekcyjnym obiektem materialnym” który „nie współdzieli niepodlegania zepsuciu tak jak to jest w przypadku Ciała Chrystusa”. Oczywiście, łyżeczka nie jest równa Ciału Chrystusa, ale nie jest też zwykłym „utensylium”. To jest środek, przez który Eucharystia jest dawana wiernym Kanony 72 i 73 z 85 Kanonów Świętych i Czcigodnych Apostołów surowo zabraniają sprzedaży lub przetapiania sakralnych, liturgicznych przedmiotów, zabraniają sprzedaży szat liturgicznych oraz używania przedmiotów cerkiewnych do celów świeckich. To jest potępione jako świętokradztwo w kanonach, i jest za to kara ekskomuniki. Czy profanacja łyżeczki mogłaby być świętokradztwem, gdyby łyżeczka była tylko „dostojnym instrumentem”? Ona stała się obiektem sakralnym i dlatego, poprzez wiarę, uznajemy, że ona nie może przenosić choroby.

Święty Jan Chryzostom w swojej 25-tej homilii do Ewangelii św. Jana mówi: Nie ma nic gorszego, aniżeli poddanie duchowych spraw ludzkiemu rozumowaniu.. Nazywamy siebie „wiernymi” dokładnie dlatego powodu: że odkładając na bok słabość ludzkiego rozumowania, możemy dojść do wzniosłości wiary, i że możemy powierzyć nauczaniu wiary większą część naszego dobrobytu.

Cerkiew nigdy nie podejmowała decyzji na bazie strachu, lecz tylko na bazie wiary. Cerkiew również nie podejmuje decyzji ani nie osiąga teologicznych konkluzji w oparciu o ludzkie rozumowanie. Ale dobrze, podążmy za linią ludzkiego rozumowania, które stosuje o. Alkiviadis, i zobaczmy, gdzie nas ono doprowadzi. Kapłani, biskupi i diakoni przyjmują Eucharystię z Kielicha, przed Komunią wiernych. Woda jest dodawana do wina dwa razy: pierwszy raz w trakcie proskomidii, a drugi raz podczas Boskiej Liturgii. Czy po dodaniu wody nie pozostaje w Kielichu dostateczna ilość alkoholu, by zabić wirusa? Już tutaj się poddamy? A może gdy kapłan przyjmuje Eucharystię bezpośrednio z Kielicha, a my, wierni, bezpośrednio po nim, z tego samego Kielicha? Poddamy się strachowi? Powinniśmy mieć oddzielne kielichy dla każdego? To logiczna konsekwencja takiego toku rozumowania, gdy odrzucimy wspólną łyżeczkę. Pewna liczba prawosławnych kapłanów zaraziła się koronawirusem. A czy zachorował któryś z wiernych, przyjmując Eucharystię z tego samego Kielicha, z którego wcześniej na tej samej Liturgii Komunię przyjęli ci zarażeni księża? Oczywiście, że nie!

Święty Grzegorz Teolog komentując pójście na kompromis w wierze, by dostosować się do wartości tego świata, tak pisał: My nie jesteśmy tak jak wielu, zdolnych do skażenia słowa prawdy; do zmieszania wina – które weseli serce człowieka – z wodą, tj. do zmieszania naszej doktryny z tym, co jest zwykłe i tanie, bez wartości, czerstwe, bez smaku; do obrócenia fałszerstwa w nasz zysk (...) do zyskania życzliwego stosunku tłumów, raniąc tym samym w najwyższym stopniu, wręcz rujnując samych siebie, przelewając niewinną krew prostszych dusz, która będzie na naszych rękach (Or.2.46).

Każdy z nas umrze śmiercią fizyczną, ale czy chcemy dobrowolnie umrzeć drugą śmiercią, tj. śmiercią duszy? Covid-19 nie jest bardzo śmiertelną chorobą w porównaniu do okropnych chorób, które dotknęły ludzkość w przeszłości. Nigdy nie szliśmy na kompromis w naszej wierze w trudnych czasach, nawet gdy te choroby były bardziej śmiertelne, i nie mieliśmy współczesnej medycyny, którą mamy obecnie, by pomóc załagodzeniu naszych lęków i leczyć nas. Co za ironia! Teraz mamy nowoczesną medycynę, by pomagała leczyć nas i przedłużać nasze życie fizycznie, i nie jest to pocieszeniem. Medyczny i naukowy postęp nie może pomóc naszym duchowym chorobom, jako że mamy teraz więcej wątpliwości, więcej strachu. Jest coś gorszego, aniżeli koronawirus: zaszczepienie wątpliwości wśród wiernych poprzez skażenie ducha/myśli Cerkwi. Nawet najmniejsza sugestia, że Święte Tajemnice mogą przynieść chorobą, jest strasznym wypaczeniem prawosławnej wiary i to potencjalnie wpływa na wieczne zbawienie niezliczonej liczby niewinnych dusz.

Święty apostoł Paweł dał Koryntianom wytyczne odnośnie Świętej Komunii. Przypomniał im to, czego nauczał odnośnie uświęconego charakteru Eucharystii. Albowiem podczas Boskiej służby nie byli bogobojni, „nie rozpoznawali Ciała i Krwi”, przez co spożywali Je niegodnie. Pisał: Dlatego to właśnie wielu wśród was słabych i chorych i wielu też umarło (1 Kor 11,29). To niesamowite oświadczenie! Jeśli ktoś może zachorować, a nawet umrzeć, z powodu braku rozpoznania Ciała i Krwi Pańskich, to co tu mówić o nas i naszej sytuacji, o naszym braku wiary, o naszych lękach? Wszystkie te „wielorazowe łyżeczki” lub „wiele łyżeczek” czy jeszcze inne sposoby nie znaczą nic, jeżeli wciąż moglibyśmy zachorować. To przez naszą postawę okazujemy się niegodnymi przyjęcia Eucharystii.

Jeśli ktoś się boi, to niech nie przystępuje. Nie powinniśmy dążyć do złagodzenia „strachów” kilku przy jednoczesnym podważaniu wiary niezliczonych innych osób. Zmiana tego, co było uniwersalną praktyką Cerkwi na całym świecie przez setki lat jest wprowadzeniem czegoś dużo gorszego, aniżeli wirus: to dostosowanie się do mentalności „świata”. Dzisiaj to jest koronawirus. Jutro to będzie jakaś inna choroba albo jakaś inna wymówka do rozmycia wiary. Cerkiew była wystawiona na niezliczoną liczbę pandemii. Strach przychodzi z naszej słabości, naszych upadków, naszego zepsucia - które Cerkiew i Święte Tajemnice poprzez swoje istnienie mają uzdrawiać, a nie utrwalać.

Dr teologii, matuszka Eugenia Constantinou

tłum. Dominika Kovačević

 

Źródło: https://orthodoxia.info/news/more-dangerous-than-covid-19/

zdjęcie w nagłówku tekstu z azbuka.ru 

do góry

Prawosławna Parafia Św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie

Created by SkyGroup.pl