Nabożeństwa

Święta Liturgia

Środa - 9.00 (Uprzednio Poświęconych Darów)
Piątek - 17.00(Uprzednio Poświęconych Darów)
 Sobota  9:00
Niedz.  7:00,  8:30,  10:00  

Modlitwa za dusze zmarłych

Pon. - Sob.  9:00

Akatyst

Środ.  17:00


EUCHARYSTIA JAKO ŹRÓDŁO ŻYCIA I NIEŚMIERTELNOŚCI W CZASACH PANDEMII

09.12.2020

EUCHARYSTIA FUNDAMENTEM NASZEJ WIARY I JEDNOŚCI CERKWI

Nazywając siebie prawosławnymi chrześcijanami wierzymy, iż Boska Eucharystia (cs. Bożestwiennaja Jewcharistija) bezsprzecznie jest, zawsze była i będzie źródłem życia, nieśmiertelności, radości, wiary, siły i zdrowia duchowego i fizycznego czy to w czasach pandemii czy w każdym innym czasie – podczas wojny i pokoju, niezależnie od biegu historii, uwarunkowań społecznych, nurtów politycznych czy jakichkolwiek innych okoliczności. Jak podkreśla zwierzchnik naszej Cerkwi, Metropolita Sawa, myśli, iż Eucharystia mogłaby być źródłem rozprzestrzeniania się wirusa, „są bluźniercze i urągają naszej dogmatyce, wierze naszych Ojców, którzy sprawowali Świętą Liturgię w najbardziej ekstremalnych warunkach – w łagrach, obozach, wśród chorych, w tym trędowatych. Święta Eucharystia jest Boskim ogniem, który spala wszystko. Tego właśnie boi się szatan”. Takie rozumienie Eucharystii przez Cerkiew jest niezmienne i wieczne, stanowi podwalinę i fundament naszej wiary i nie powinno podlegać dyskusji tak samo, jak realny i niepodważalny jest fakt Wcielenia Syna Bożego, Jego Krzyżowej Ofiary i Zmartwychwstania! Od ponad dwóch tysięcy lat, od momentu Mistycznej Wieczerzy Chrystusa z Apostołami aż po dziś dzień prawosławni chrześcijanie przyjmują Eucharystię w ten sam niezmienny sposób – spożywając wspólnie ten sam Chleb i pijąc z tego samego Kielicha, powtarzając słowa modlitwy św. Jana Chryzostoma: „Wierzę, że to jest przeczyste Ciało Twoje i to jest najczcigodniejsza Krew Twoja (…) na odpuszczenie grzechów i życie wieczne”. Na tym fakcie, według słów biskupa Baczskiego Irinieja (SPC) zawartych w książce-broszurce „Święte Pryczastije – Lek nieśmiertelności”, wydanej w ostatnim czasie nakładem stu tysięcy egzemplarzy opiera się jedność i wyjątkowość Cerkwi, która istnieje dzięki Eucharystii, a dokładniej – jako Eucharystia.

„Wszyscy też spożywali ten sam pokarm duchowy i pili ten sam duchowy napój. Pili zaś z towarzyszącej im duchowej skały, a ta skała – to był Chrystus” (1 Kor 10,3-4).

 „Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który [jest i działa] ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich” (Ef 4,4-6).

Wszystkie przytoczone cytaty sprowadzają się do tego samego – my, chrześcijanie, tworzymy jedno z naszym Zbawicielem i z sobą nawzajem wyłącznie dzięki temu, że spożywamy ten sam Chleb nieśmiertelności i życia wiecznego – Ciało Chrystusa.

Ten, kto dopuszcza do siebie zwątpienie w Eucharystię, pod znakiem zapytania stawia swoje chrześcijaństwo. Bardzo wyraziście mówił o tym podczas tegorocznych obchodów święta Supraskiej Ikony Bogurodzicy arcybiskup Jerzy (Pańkowski):

„Jeżeli w ogóle pojawił się w naszym umyśle problem czy wątpliwość odnosząca się do tego, czy można zaszkodzić sobie przyjmując Eucharystię, to musimy sobie bardzo uczciwie powiedzieć, że mamy problem z własnym chrześcijaństwem i wiarą, i to poważny. My, tak lekko czytając żywoty świętych, które praktycznie codziennie wybrzmiewają w ścianach monasterów, wsłuchując się w to, jak święci umierali, kiedy słyszymy, że ktoś przystąpiwszy do Eucharystii od razu umarł, mówimy: „Jaki to szczęśliwy człowiek, jak ja bym tak chciał…”. I nagle, gdy pojawia się odrobina – z punktu widzenia duchowego – irracjonalnego lęku (…), nagle wcale nie chcemy umierać po przyjęciu Eucharystii. Takie pytanie (pytanie o możliwość zarażenia się przez Eucharystię – red.) w ogóle nie powinno wybrzmieć w naszym życiu. W takim razie w ogólne nie rozumiemy modlitw do Priczastija, nie rozumiemy tego, co jest mówione w czasie Eucharystii: „Pryczaszczajetsa rab Bożyj… wo ostawlenije grechow i w żyzń wiecznuju”. Gdzie tu jest nawiązanie do doczesności? W żadnej z modlitw nie ma takiego nawiązania – żeby Eucharystia przynosiła rezultat dobrobytu tutaj na ziemi. To nie jest cel Eucharystii. Jeszcze jedna rzecz. Skoro Matka Boża miała taką wiarę, że nie dyskutowała z Bogiem, poddała się woli Bożej i nie znając męża i nie mając ojca dla swojego Dziecka urodziła Boga, to tym bardziej my, przyjmując do siebie Boga w Świętej Eucharystii musimy za wszelką cenę nie tylko wypędzać z siebie takie myśli, ale starać się ich do siebie nie dopuszczać. Bo za tym, i to trzeba pamiętać, przyjdą kolejne wątpliwości. Takie wątpliwości były obecne już w średniowieczu. Ludzie, którzy próbowali doszukiwać się materii w Eucharystii doprowadzili do takich wątpliwości, że starali się zrozumieć, jak to jest możliwe, w którym to momencie chleb staje się Ciałem. Tacy ludzie zawsze błądzili i kończyli tym, że w końcu przestawali przystępować do Eucharystii, bo nie potrafili znaleźć odpowiedzi na swoje pytania. Istotą bowiem w tym jest WIARA – sfera, obszar naszej duchowości, która jest tajemnicą”.

W dobie rozprzestrzeniania się koronawirusa i ogłoszonej pandemii mamy zatem okazję przyjrzenia się z bliska swojej wierze. I jedynym właściwym badaniem niech będzie zbadanie jakości tej wiary, nie zaś „jakości” i podatności na jakiegokolwiek wirusa samej Eucharystii. Pandemia, czy raczej strach wywołany przez nią spowodował, iż w nasze społeczeństwo, w naszą jedność z braćmi i siostrami w wierze, a także z hierarchami i kapłanami wkradła się niekiedy ostra rysa zwątpienia i strachu zasiewana przez świeckie media, osoby i instytucje całkowicie oderwane od Cerkwi.

Eucharystia jest źródłem życia i nieśmiertelności w czasach spokoju, a szczególnie w czasach pandemii. Wiara w eucharystyczną jedność z Chrystusem, w to, że dzięki Świętemu Priczastiju w realny sposób łączymy się z Chrystusem, Który wchodzi w nasze serce, w naszą krew, łączy się z naszym ciałem i duszą, uświęca je i żyje w nas, za każdym razem przyprowadza nas do Świętego Kielicha. Tak bowiem wierzymy i to wyznajemy i żadne zawieruchy, kataklizmy czy inne zagrożenia nie są w stanie podważyć świętości i życiodajności Boskiej Eucharystii. Co by się nie działo, Cerkiew nie zmienia swojego fundamentu, gdyż Cerkiew to Eucharystia, Cerkiew to Ciało i Krew Chrystusa (biskup Iriniej Baczskij). Z radością i wdzięcznością wsłuchujemy się w budujące słowa jego Eminencji Metropolity Sawy, który nieustannie zachęca wiernych, by „uświęcali swoje dusze i umysły w sakramencie Świętej Eucharystii, gdyż człowiek otrzymuje wtedy szczególną moc do pokonywania trudności życiowych. Gdy nosimy w swoim sercu Chrystusa, nawet gdybyśmy wypili truciznę, nie zaszkodzi nam (por. Mk 16,18).

Ilustrującym prawdziwość powyższych słów może być przykład pewnego duchownego, teologa i liturgisty ze Słowacji, który przez pomyłkę niedoświadczonego, posługującego po raz pierwszy w Ołtarzu starszego mężczyzny, zamiast wody (tiepłoty), wlał do Czaszy z winem podaną przez niego parafinę. Że coś jest nie tak, kapłan zorientował się tuż przed przyjęciem Świętych Darów i w tym momencie, jak sam relacjonował, na nic się zdała cala jego wiedza, wszystkie przeczytane książki i wieloletnia praktyka kapłańska. W jednej chwili jego wiara została wstrząśnięta aż do fundamentów. Co rozbić??? Wypić i umrzeć albo, w najlepszym wypadku, zostać kaleką z popalonymi wnętrznościami? Wziąć czaszę i wyjść z cerkwi, by wylać Pryczastije do rzeki? Co pomyślą ludzie? Jak się zachować? Całe szczęście, że tego dnia nie było pryczastnikow… Ten czas walki z myślami i strachem zdawał się wiecznością! Niespodziewanie przyszła jednak niebywała siła i pewność, że nic złego się nie stanie. Być może podobny stan odczuwali męczennicy tuż przed swoją śmiercią i dlatego z taką determinacją szli na tortury? Baciuszka pryczastiłsia, a po Liturgii  upotrebił do końca całą Czaszę. Po godzinie, dwóch, sześciu, dwudziestu czterech wciąż żył, bez jakichkolwiek przykrych oznak zatrucia. Nie skorzystał z rady znajomego lekarza, by przezornie wypić choć pół litra wódki i nie miał żadnych nieprzyjemnych dolegliwości. Żyje do dziś i chwali Boga za to doświadczenie.

Jak uczy nas Metropolita Sawa – „Łącząc się z Chrysusem w Priczastii, nasza dusza nie pozostaje samotna, zaczyna żyć prawdziwym życiem z Bogiem i odnajduje siebie samą.” Dla wierzącego prawosławnego chrześcijanina nie może być innej alternatywy i innych myśli.

EUCHARYSTIA LEKARSTWEM NIEŚMIERTELNOŚCI

U Boga jest ciągłe „teraz”. Doświadczamy tego za każdym razem gdy przekraczamy próg świątyni, a w szczególności, gdy bezpośrednio uczestniczymy w Boskiej Eucharystii. „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki” (Hbr 13,8), dlatego też każde słowo Zbawiciela jest wciąż tak samo aktualne i niepodważalne, nie poddające się wpływowi jakichkolwiek okoliczności. Dopuszczając wątpliwości, dopuszczamy się – jak podkreślają nasi hierarchowie – bluźnierstwa przeciw samemu Bogu (słowa metr. Sawy, abpa Abla).

„W regule modlitewnej przed Pryczastijem modlimy się, prosząc Boga o darowanie nam poprzez Eucharystię zdrowia duchowego i fizycznego:

„Niech Twoje Ciało Święte i Krew Czcigodna, Panie miłosierny, będą Chlebem życia wiecznego i uzdrowienia z różnych słabości i chorób” (kanon, pieśń pierwsza, troparion pierwszy).

„O Panie Jezu Chryste, Boże mój, niech Komunia nie będzie dla mnie osądzeniem Twoich czystych i życiodajnych Tajemnic, ani nie będę chorował duszą i ciałem…” (modlitwa pierwsza).

„Wierzę także, że to jest przeczyste Ciało Twoje i to jest najczcigodniejsza Krew Twoja. Błagam zatem Ciebie, zlituj się nade mną i odpuść mi moje grzechy dobrowolne i mimowolne(…) Panie, niech uczestnictwo w świętych Twych Tajemnicach nie będzie mi na sąd lub potępienie, lecz na uzdrowienie duszy i ciała (modlitwa przed Eucharystią).

Ciało i Krew naszego Zbawiciela są najpewniejszym i jedynym źródłem życia, nigdy śmierci: „Ja jestem chlebem żywym, który z nieba zstąpił; jeśli ktoś będzie spożywał ten chleb, żyć będzie na wieki, a chleb, który Ja dam, jest Moim Ciałem, które Ja dam za życie świata” (J 6,51). Ofiara Krzyżowa i ofiara Eucharystyczna są tą samą ofiarą.

Również w wezwaniach kapłana po Eucharystii, jak też w modlitwach dziękczynnych przewija się ten sam motyw przewodni – zdrowia duszy i ciała:

 „Dziękujemy Ci, Panie, Boże nasz, za komunię z Tajemnicami świętymi, czystymi, nieśmiertelnymi i niebieskimi, które nam obdarzyłeś jako miłość, za uświęcenie i uzdrowienie naszych dusz i ciał” (Liturgia św. Bazylego Wielkiego, dziękczynienie po Komunii Świętej).

 „…Niech one (Tajemnice Święte) będą dla mnie uzdrowieniem duszy i ciała mego…” (modlitwa pierwsza).

 „Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił. (…) Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,55-58).

Eucharystia jest przedsmakiem pełni radości obiecanej przez Chrystusa (por. J 15,11, gdzie Chrystus określa Siebie krzewem winnym, a nas – jego latoroślami). Wszyscy, którzy łączymy się w Pryczastii z Chrystusem, wypełniając tym samym Jego przykazanie, już tu, na ziemi, otrzymujemy zalążek życia wiecznego i obietnicę zmartwychwstania ciał, jakie nastąpi na końcu świata: „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6,54). W Eucharystii staje się dostępna tajemnica Zmartwychwstania.

Dlatego też słusznie św. Ignacy Antiocheński zwany Teoforem (cs. Bogonoscem) na początku II wieku określił Chleb eucharystyczny jako „lekarstwo dające nieśmiertelność, antidotum na śmierć”. W związku z tym samą Cerkiew można nazwać pracownią zbawienia, najlepszym szpitalem i prawdziwym uzdrowiskiem dla wiernych. Jest tylko jeden warunek – przyjmujmy ów Lek nieśmiertelności „z bojaźnią Bożą, wiarą i miłością”.

Skoro, jak wierzymy, realnie, a nie symbolicznie czy iluzorycznie w Eucharystii przyjmujemy Ciało i Krew Chrystusa, które są źródłem nieśmiertelności i zdrowia dla duszy i ciała, nie możemy dopuszczać rozterek, jakoby ta sama eucharystia mogła stać się źródłem choroby, zarazy czy śmierci.

We wspomnianej książce biskupa Irinieja „Święte Pryczastije – Lek nieśmiertelności” przytacza się przykład pewnego wierzącego naukowca. Doktor Jelena Jamarello, profesor infektologii na Uniwersytecie w Atenach, zapytana, jak postrzega możliwość zakażenia przez Komunię Świętą podczas obecnej epidemii, odpowiedziała następująco:

„Ten temat powstał niepotrzebnie. Osobiście uważam, że sprawy mają się zupełnie inaczej. Komunia Święta jest Świętą Tajemnicą. Kiedy idziesz do Pryczastija, nie robisz tego z przyzwyczajenia, ale z pragnienia przyjęcia Ciała i Krwi Chrystusa. To jest największa Tajemnica. Albo w to wierzysz i przyjmujesz Eucharystię normalnie, albo w to nie wierzysz, więc jej nie przyjmujesz. Ci, którzy chcą przyjąć Komunię, nie powinni się bać. Nie może tu być kompromisowych rozwiązań, które wymagają użycia specjalnych jednorazowych łyżeczek i tak dalej. Jestem absolutnie przeciwna temu wszystkiemu. Jeśli wierzymy, nie prowokujmy Boga. Jeśli człowiek idzie do cerkwi, żeby przyjąć Eucharystię, to jest to coś najważniejszego w jego życiu. Jeśli wierzę, że mogę się tym zarazić, to nie wierzę w największą Świętą Tajemnicę. Ci, którzy chcą przyjąć Komunię, nie powinni się bać. Komunia nie może przenosić drobnoustrojów”.

W swych słowach, zwróconych do duchowieństwa i wiernych Diecezji Lubelsko-Chełmskiej, jej Ordynariusz, Arcybiskup Abel, stanowczo twierdzi:

„My jako prawosławni chrześcijanie wierzymy, że wszystko co się dzieje nie jest przypadkowe, ale jest posyłane przez naszego Stwórcę, Trójjedynego Boga dla naszego zbawienia. Wobec powyższego wzywam i zobowiązuję wszystkich: duchowieństwo, siostry i braci zakonnych oraz całą społeczność wiernych naszej Lubelsko-Chełmskiej Diecezji do nasilenia postu, modlitwy i dzieł miłosierdzia względem potrzebujących. Zwracam się szczególnie do sumień naszych kapłanów – TO JEST PRÓBA WIARY I NASZEGO POWOŁANIA. Wzmocnijcie swoją modlitwę, poranną i wieczorną, przed każdym posiłkiem błogosławiąc co macie spożyć, nie zapomnijcie o charyzmie uświęcającej – pijąc święconą wodę na czczo.

W dużej mierze to od nas i naszej wiary zależy, czemu ma posłużyć pandemia: duchowemu odrodzeniu czy upadkowi, do którego może doprowadzić brak wiary, zwątpienie, panika, smutek, strach i pesymistyczny brak nadziei.

Mówienie niekiedy przez naszych wiernych, że poprzez Świętą Eucharystię można zarazić się koronawirusem jest bluźnierstwem przeciwko Duchowi Świętemu, które nie będzie wybaczone w tym, ani w przyszłym wieku. W tej uświęconej prawdzie przy każdej możliwej okazji obcowanie z wątpiącymi parafianami przekonujmy ich zasadnie i stanowczo! Pamiętajmy, że Cerkiew wzywa każdego z nas do przyjęcia Sakramentu Eucharystii, od zarania dziejów słowami starotestamentowego Psalmisty: ВКУСИТЕ И ВИДИТЕ ЯКО БЛАГ ГОСПОДЬ; ЧАШУ СПАСЕНИЯ ПИИРИМУ; ГОСПОДЬ ЗАЩИТИТЕЛЬ ЖИВОТА МОЕГО!!! Cerkiew nie zna w swej historii wypadku, aby ktoś zaraził się poprzez Św. Eucharystię. Odwrotnie – jest ona źródłem nowego życia w Chrystusie; odpuszczeniem grzechów; uzdrowieniem ciała i duszy.

Historia zna przypadki, kiedy epidemie opanowały świat i w tych trudnych momentach nasi przodkowie zwracali się do Boga poprzez modlitwę, Sakrament Spowiedzi i Świętej Eucharystii. CZYŻ MY JUŻ STRACILIŚMY WIARĘ, ŻE BÓG NIE DZIAŁA POPRZEZ MOC SAKRAMENTÓW ŚWIĘTYCH? W naszej prawosławnej historii nigdy z takich powodów epidemiologicznych nie zabraniano chodzenia do cerkwi. Wszyscy uczestniczyli w Świętej Eucharystii, otrzymując Przenajświętsze Ciało i Krew Chrystusa z jednej łyżeczki. Czyż nasi wierni są obojętni na ewangeliczne słowa nakazu św. Ewangelisty Marka 16;15-18: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Te zaś znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie». Ten kto twierdzi inaczej, nigdy nie czytał, albo nie zrozumiał słów modlitw przed przystąpieniem do Św. Eucharystii”.

Metropolita Mesogeas i Lavreotikis, i Nikolau Chatzinikolaou oceniając współczesną sytuację związaną z pandemią i strachem przed Pryczaszczeniem powiedział między innymi, iż:

„Święta Euchatystia jest największym lekarstwem dla duszy i ciała, poprzez którą niemożliwe jest zarażenie się. Pyta również, czy możliwe jest, by Boska Eucharystia stała się przyczyną choroby albo powodowała najmniejszy nawet uszczerbek na zdrowiu? Czy możliwe jest, by Ciało i Krew naszego Pana zanieczyszczało nasze ciało i krew? Czy możliwe jest, by codzienne doświadczenie, którym żyjemy już dwa tysiące lat, było poddane wątpliwości z powodu racjonalności i drobiazgowości, miałkości naszego czasu?… Wierni, zdrowi i chorzy, przez wieki otrzymywali Święte Dary ze wspólnego Świętego Kielicha i z pomocą wspólnej świętej łżycy , której nigdy nie omywamy i nie dezynfekujemy, i przy tym nigdy z nikim nic się nie stało… Duchowni, którzy chodzą do szpitali, w miejsca, w których leczy się choroby infekcyjne, proponują wiernym Święte Dary, które – w ostatecznym rachunku – zwiększają długość ich życia. Święte Pryczastije to największa świętość, jaka jest w Cerkwi. Ludziom Cerkiew proponuje największe lekarstwo, jakie istnieje dla duszy i ciała. To nauka i doświadczenie naszej Cerkwi” (cyt. za: PP, lipiec 2020, str. 9).

Grecki hierarcha podkreśla również, iż „ci, którzy usiłują wykorzenić nawet najmniejsze ślady wiary, którzy nie wierzą w cud Zmartwychwstania, występują przeciw Cerkwi, wykorzystują sytuację z koronawirusem, by bezcześcić Sakrament Świętej Eucharystii. W rzeczy samej, gdy w człowieku zaczyna działać ziemski, ludzki  rozum, gaśnie jego wiara, a wrogowie Chrystusa umiejętnie z tego korzystają”.

Nie w sud ili wo osużdzienije

Komunia Święta jest chlebem życia, kielichem błogosławieństwa i lekarstwem na nieśmiertelność, pod warunkiem, że podejdziemy do niej „z bojaźnią Bożą, wiarą i miłością”, a nie w sposób sprzeczny z tymi wyrażeniami. Prawdą jest, to, co twierdził św. Ireneusz z Lyonu, że nasza wiara jest w harmonii z Eucharystią, że nie istnieje bez życia eucharystycznego. Prawdziwa wiara jest pełna i prawdziwa – nie jest to wiara indywidualna, ale wiara Kościoła Chrystusowego, wiara prawosławna. Prawdziwa wiara nie jest oczywiście wiarą martwą, abstrakcyjną. Przecież i demony wierzą, ale drżą przed Chrystusem (zob. Jak. 2:19), chociaż wiedzą, że jest On Świętym Boga (Łk 4:34) i Synem Bożym. (Mt 8,29; por. Mk 5,7) Prawdziwa wiara, to wiara żywa i konkretna, to „czysta i nienaganna pobożność wobec Boga i Ojca” (Jk 1,27), której kulminacją jest miłość, największa ze wszystkich cnota i zbiorowa nazwa wszystkich cnót (zob. Koryntian 13:13). Bez takiej wiary i bez modlitewnego nastroju, który z niej wypływa, nie warto przystępować do Komunii Świętej, bo wtedy będzie to nie odpuszczenie grzechów i uzdrowienie duszy i ciała, ale sąd i potępienie. Gdziekolwiek napotykamy frazę o uzdrowieniu duszy i ciała, nasuwać się może pytanie: w jaki sposób komunia z tym samym Chrystusem może być dla jednych źródłem zdrowia i zbawienia, a dla innych sądem i potępieniem? Na pierwszą część pytania odpowiedzieliśmy już (zdrowie i zbawienie darowane są chrześcijaninowi, gdy przystępuje do Komunii z żywą i skuteczną wiarą w Chrystusa, a zwłaszcza w Jego obecność i działanie przez Komunię świętą), natomiast na drugą część pytania znajdujemy tylko jedną odpowiedź: sąd i potępienie czekają wówczas, gdy człowiek przystępuje do świętego kielicha bez prawdziwej wiary.

ŚWIADECTWA POTWIERDZAJĄCE ZBAWIENNĄ I ŻYCIODAJNĄ MOC EUCHARYSTII

Jeśliby Eucharystia stanowiła zagrożenie dla zdrowia wiernych, to jako pierwsi zarażaliby się i umierali od chorób zakaźnych diakoni i kapłani, którzy po Boskiej Liturgii wypijają (cs. upotreblajut) Święte Dary razem ze wszystkimi mikrobami, zarazami i wirusami, które potencjalnie przenikły do Kielicha po rozdzieleniu Eucharystii wiernym. Jednak przez całą historię naszej Cerkwi nie był znany ani jeden taki przypadek. Wręcz odwrotnie. Ponownie możemy tu przytoczyć fragmenty z książki serbskiego biskupa Irineja:

W epoce późnego średniowiecza Europę nękała zaraza, tzw. „czarna śmierć”, która pochłonęła ponad sto milionów ludzi w samej Europie. Nawet w ostatnich czasach niebezpieczeństwo zarazy nie zniknęło. Znane jest wydarzenie z 1830 r., kiedy zaraza pojawiła się w Moskwie, a ówczesny metropolita moskiewski św. Filaret (Drozdow) odmówił nakazowi cara Mikołaja I Romanowa wzywającemu do opuszczenia Moskwy i udania się w bezpieczne miejsce do Petersburga, po czym car pospieszył, aby razem z metropolitą przejść pośród tysięcy chorych z krzyżami, ikonami i chorągwiami, ze śpiewem i święconą wodą. Należy podkreślić, że w tych strasznych okolicznościach ani metropolita, ani cesarz nie zostali zarażeni. Podobnie było z hiszpańską grypą z końca pierwszej wojny światowej, pandemią, która pochłonęła około pięćdziesiąt milionów istnień ludzkich w latach 1917–1920. Ostatnio zaś, w XXI wieku, miały miejsce szeroko rozpowszechnione epidemie, na szczęście mniej śmiertelne. W Bizancjum, w carskiej Rosji, w Serbii i innych krajach tradycji prawosławnej, a także na chrześcijańskim Zachodzie obowiązkowo odprawiano w czasie „pandemii” liturgie i molebny, podczas gdy ówcześni lekarze, podobnie jak obecni, z całych sił walczyli o życie i wyzdrowienie wszystkich dotkniętych infekcją, oczywiście zgodnie z ówczesną wiedzą medyczną. Dokonano tego dokładnie według Ewangelii: zarówno modlitwa, jak i lekarstwo („zarówno po to, aby to czynić, jak i nie zaniedbywać” – Mt 23,23). Do dziś wierzący lekarze – a jest ich wielu i na całym świecie – mają w zwyczaju mówić: Zrobiliśmy dla pacjenta wszystko, co w naszej mocy; od teraz – jest on w rękach Boga”.

Świątobliwy starzec, ojciec Benedykt Petrakis z Grecji (+1961) przez wiele lat udzielał Eucharystii chorym na gruźlicę, oblizywał po nich  świętą łżycę, upotreblał Święte Dary i nigdy się nie zaraził.

Znany jest również wstrząsający przykład greckiej wyspy Spinalonga, nazywanej „wyspą trędowatych” lub „wyspą żywych trupów”. W latach 1905 do 1957 zsyłano tam chorych, zarażonych ludzi z całej Grecji i Krety. W 1947 roku na Spinalonga przybył srogi asceta, człowiek nieustannej modlitwy, hieromnich Chrizanth Kacunajanakis, który w opuszczonej cerkwi zaczął odprawiać Świętą Liturgię. Początkowo nikt nawet nie zajrzał do cerkwi, a wielu wykrzykiwało obraźliwe i świętokradcze słowa. Lecz mnich nie zważał na pogróżki, się modlił i służył Bogu. Po kilku dniach przyszedł do niego trędowaty mężczyzna i powiedział, że jeśli dziś razem przyjmą Świętą Eucharystię, zacznie on chodzić do cerkwi.  Chory zapewne w taki sposób chciał wypróbować wiarę i autentyczność Boskiej Eucharystii – choremu ona nie zaszkodzi, a zdrowy, jeśli nie zdarzy się cud – zachoruje. Mnich Shryzanth się zgodził. Po Pryczaszczeniu trędowatego, starzec, jak zawsze, oblizał łżycę, wypił do końca resztę Świętych Darów i wrócił do siebie. Pozostali oczekiwali, że ojciec zachoruje tak, jak oni, lecz ku wielkiemu zdziwieniu tak się nie stało. Od tego czasu wszyscy trędowaci w Spinalonga przychodzili do cerkwi i przyjmowali Eucharystię. Mnich pozostał zdrowy i aktywny, mimo że nie miał odporności fizycznej, nie jadł mięsa, a w czasie Wielkiego Postu jadał tylko trawę. Na wyspie przeżył jeszcze dwa lata (inne źródła mówią, iż dłużej) od śmierci ostatniego chorego, by zajmować się grobami zmarłych, a ostatni trędowaci odeszli w 1957r.

Oto kolejne świadectwo naszych czasów:

Współczesny nam archimandryta Symeon (Anastasiadis) niósł posługę kapelana w szpitalu św.Pawła w Thessalonikach wierząc, iż przyjmowanie i roznoszenie Świętej Eucharystii chorym jest jego obowiązkiem. Wśród swoich doświadczeń z chorymi przytaczał następujące sytuacje. Pewien młody człowiek miał zaraźliwe wrzody jamy ustnej, które przeradzały się w bolesne rany. Przed Pryczaszczeniem ów młodzieniec poprosił kapłana o nową, nieużywaną łżycę, by użył jej jednorazowo, ponieważ martwił się o pozostałych, wiedząc, ze jego choroba jest bardzo zaraźliwa. Ojciec Symeon wyjaśnił choremu, iż nie istnieje żadne niebezpieczeństwo dla kapłana udzielającego chorym Eucharystii. Człowiek przeżegnał się, przyjął Święte Dary, a resztę użył mnich z tej samej czaszy i tą samą łżycą. Oczywiście, pozostał zdrów. Innego razu, udzielając Eucharystii  konającemu choremu usłyszał ciche słowa od lekarza prowadzącego: ojcze, ona AIDS. Ojciec Symeon przeżegnał się i udzielił Komunii choremu, po czym zakończył czynność tak, jak zawsze, oblizując łżycę i spożywając resztę Świętych Darów z Czaszy. Kiedy wszystko zakończył, zwrócił się do otaczających go ludzi z krótkimi, lecz teologicznie doskonałymi słowami mówiąc: W Świętej Eucharystii nie używamy łyżki, lecz świętej łżycy, nie używamy też kielicha, lecz świętego Kielicha – Czaszy. Ten czcigodny kapłan wykazał swoją duchową dojrzałość nie potępiając tych, którzy boją się, że przez Komunię przenoszone są choroby. Powiedział: zupełnie ich rozumiem i usprawiedliwiam, ponieważ nie mają wiary, że Święta Eucharystia to kwestia głębokiej wiary, a nie naukowy eksperyment.

Nie możemy nie wspomnieć o innym niedawnym wydarzeniu, które potwierdza tę samą tezę Cerkwi Prawosławnej:

Dziewięćdziesięcioletni arcybiskup miasta Suczawy w Rumunii uzyskał wynik pozytywny na COVID-19. Oficjalne oświadczenie Monsteru św. Jana z Trapezundu, w którym przebywa biskup Pimen stwierdza, że służył on Świętą Liturgię w noc Zmartwychwstania i Wielkanocnego Poniedziałku. Ponieważ od Wielkiego Tygodnia hierarcha źle się czuł, w poniedziałek wielkanocny umieszczono go w szpitalu. Po lawinie medialnych oskarżeń w związku z tym wydarzeniem, przebadano też wszystkich braci z monasteru oraz osoby świeckie, zatrudnione w monasterze. Z wszystkich przebadanych osób wynik pozytywny uzyskał jeden diakon, który ze strachu powstrzymał się od służenia Boskiej Liturgii i od Pryczaszczenia z jednego Kielicha trzymanego przez biskupa Pimena i pozostał w ołtarzu jako zwykły prysłużnik. Oprócz wszystkich mnichów, przebadano też dwudziestu pięciu kapłanów archidiecezji, którzy mieli kontakt z biskupem i żaden z nich nie zaraził się wirusem.

Eucharystia, jak widzimy z przytoczonych przykładów,  jest źródłem zdrowia psychicznego i fizycznego, i  bynajmniej nie jest źródłem choroby. Może to potwierdzić każdy diakon i każdy kapłan bez wyjątku, ponieważ, jak już podkreśliliśmy, pochodzą oni przecież do tej samej Czaszy. Doświadczenie duchowieństwa nie różni się od doświadczenia każdego innego wierzącego. Kościół wierzy, że wierni, stając się jednym ciałem z Chrystusem przez Eucharystię i wchodząc w ten sposób w kontakt z Jego boskimi energiami, nie tylko nie mogą zostać zarażeni przez Komunię Świętą, ale że jest ona źródłem życia i zdrowia. Błogosławiony patriarcha Serbski Paweł, w swoim artykule zatytułowanym: „Czy po Eucharystii  każdego wierzącego należy wycierać łżycę?”, odpowiedział stanowczo, że kapłan nie powinien tego robić.

Wielowiekowa tradycja i praktyka naszej Cerkwi potwierdza, że w ciągu dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa nikt nigdy nie był zakażony Świętym Priczastijem – ponieważ gdyby tak było, jak twierdzi władyka Iriniej, byłby to „koronny dowód” wrogów chrześcijaństwa przeciwko niemu! Byli, są i będą kapłani, którzy zmarli z powodu infekcji lub innych nieuleczalnych chorób (sercowo-naczyniowych, onkologicznych, cukrzycowych i innych), z tych samych powodów, z których umierają inni ludzie, dotknięci tymi samymi lub podobnymi chorobami, ale nie z powodu Liturgii i Eucharystii.

Na inny niezmiernie ważny aspekt posługi kapłańskiej – odwagi, ofiarności i poświęcenia na wzór Chrystusa swego życia za życie bliźnich – rzuca światło żywot świętego Bazylego Nowgorodzkiego (XIVw). W czasie epidemii dżumy na prośbę mieszkańców Pskowa, którzy wcześniej złożeczyli świętemu, hierarcha przybył do miasta, by razem z wiernymi modlić się o ustanie epidemii. Święty odsłużył Liturgię w trzech cerkwiach, obszedł miasto z procesją i świętym ikonami. Dzięki jego modlitwom, epidemia ustała, lecz sam Bazyli zachorował i w drodze powrotnej do Nowogrodu zmarł. Wyjątkowym jest fakt, iż po śmierci jego ciało okazało się nienaruszone (cs. nietlenne), a przy jego grobie w tamtych czasach i po dziś dzień zdarzyło się bardzo wiele uzdrowień. „Czarna śmierć”, jak nazywano tę straszliwą chorobę – dżumę, nie przeszkodziła i nie uszkodziła ciała świętego, które stało się źródłem uświęcenia i zdrowia dla innych cierpiących. Mało tego, przyjechał do św. Bazylego grecki mnich Łazarz, by uczyć się od niego sztuki ikonopisania, po śmierci biskupa nie bał się omyć własnymi rękami jego zarażonego ciała. Daje nam to świadectwo męstwa, ufności i twardego fundamentu wiary, że boży ludzie nie bali się poświęcać swojego życia służeniu bliźnich i ich zbawieniu.

Dziś sytuacja wygląda znacznie inaczej. Strach przed domniemaną epidemią, która nie pochłania tak szerokiej rzeszy ludzkich istnień, jak niegdyś, wielu z nas, w tym także kapłanów sparaliżował, zasiał panikę, poróżnił bliskich, podzielił wspólnoty parafialne, skłócił rodziny…

„ABY WSZYSCY STANOWILI JEDNO” (J 17,21)

Człowiek z reguły nie może żyć w całkowitej izolacji, bez kontaktu i wspólnoty z innymi ludźmi, począwszy od rodziny jako podstawowej komórki społeczeństwa, poprzez wspólnoty parafialne, społeczności szkolne, zawodowe, skończywszy na społeczeństwie jako całości. Wszystko to jest prawdą i potwierdza się w codziennym życiu i w Eucharystii także. Nie możemy bowiem, spożywając jeden Chleb i pijąc z jednego Kielicha, uniknąć fizycznego kontaktu z drugim człowiekiem, podobnie jak niemożliwe jest, by zwykły chleb, który wypieka się w piekarni czy prosty kielich, który produkuje się w zakładzie, nie przechodził przez setki rąk. W związku z tym kwestia ilości łyżek, jakie użyto przy Eucharystii nijak nie zagwarantuje „bezpieczeństwa” wątpiącym. Gwarantem naszego prawdziwego duchowego i fizycznego bezpieczeństwa i zdrowia jest bowiem przystępowanie do Komunii z niezachwianą wiarą w Chrystusa.

W naszych czasach zaistniało jednak jeszcze bardziej skandaliczne zjawisko, niż próba użycia podczas Pryczastija jednorazowych łyżeczek: Chrystus Eucharystyczny znalazł się pod mikroskopem na prośbę niektórych teologów odwołujących się do autorytetów ze świata nauki. O jednym z takich epizodów, który miał miejsce niedawno, tuż przed ogłoszeniem pandemii, opowiadał nam jeden ze znanych nam hieromnichów z wyspy Korfu w Grecji, ojciec Symeon. Otóż pewien sceptycznie nastawiony do wiary naukowiec miał praktykującego przyjaciela, za którego namową, przystąpił do Sakramentu Eucharystii. Przyjaciel z pobożnością przełknął święte Dary, natomiast naukowiec zaniósł w ustach Pryczastije do swojego laboratorium, by położyć je pod mikroskopem. Jakież było jego zdziwienie i przerażenie, gdy po skrupulatnych badaniach okazało się, iż pod lupa aparatu leży ciało z krwią mężczyzny w wieku około 33 lat! Wstrząśnięty tym cudem naukowiec, niedługo po tym porzucił karierę i świeckie życie i udał się na Św. Górę Atos, by zostać mnichem.

Jedności ze wspólnotą wiernych i jedności z Chrystusem w czasie najbardziej radykalnych ograniczeń w związku z pandemią koronawirusa wielu ludziom zabrakło i wielu z tego powodu cierpiało, nie mogąc w pełni przeżyć wyjątkowych dni Wielkiego Postu, Strastnoj Siedmicy i Paschy. Ci, którym udało się przystąpić w tych dniach do Eucharystii, opowiadali nam ze łzami, że jeszcze nigdy dotąd nie czuli tak wielkiej radości, siły i żywej wiary, jakie odczuwają teraz, gdy tyle przeciwności spotykają w drodze do cerkwi. Na jak wielkie uznanie zasługują ci kapłani, którzy bez strachu, z determinacją i pobożnością w trosce o swoich wiernych w okresie Wielkiego postu sprawowali codzienne Boskie Liturgie Uprzednio Poświęconych Darów, w normalnych okolicznościach sprawowane jedynie tylko dwa dni w tygodniu.

***

Na zakończenie pragniemy raz jeszcze przypomnieć słowa zwierzchnika naszej Cerkwi, Jego Eminencji Metropolity Sawy, który podkreśla, iż nasi przodkowie w przypadku różnych epidemii śpieszyli do swoich świątyń, do świętych miejsc – na Grabarkę, do Supraśla, Starego Kornina, Krynoczki, Sak, Chełma, Turkowic, Jabłecznej. Tam znajdowali duchowe pocieszenie. Hierarcha zauważa, że dzisiaj jest czas przewartościowania własnego życia. W sprawach wiary nie może być kompromisu – zawsze należy być gorącym a nie zimnym. Dla nas wszystkich jest to kwestia wiary: czy wierzę w zmartwychwstałego Pana? Jeśli wierzę i nazywam siebie chrześcijaninem, to postępuję zgodnie z Chrystusem i Jego przykazaniami. Wybór jest zatem prosty: albo wierzę, albo nie! Prawo do tego jest nam nie tylko ofiarowane  przez Boga, ale jest także prawem uregulowanym w Konstytucji oraz w ustawie o kościołach i wspólnotach wyznaniowych, w których zagwarantowane są prawa i wolności religijne.

Wiara nie jest naukowo udowodniona. Wiara nie dostosowuje się do okoliczności. Chrystus się do nas nie upodabnia. On jest ten sam wczoraj, dziś i jutro, my natomiast jesteśmy zmienni i nietrwali. Jedno tylko jest dla nas wszystkich pewne: skończymy jako proch. „Błogosławieni, którzy uwierzyli i nie widzieli” (J 20:29). Medycyna i nauka mają swoje granice, a Bóg nie. Pytanie, „która profesjonalna, naukowa analiza dowodzi, że nikt tak naprawdę nigdy nie zaraził się podczas przyjmowania Komunii Świętej” jest świętokradztwem. Dlatego są to tajemnice, Święte Tajemnice. Wierzymy i nie ma potrzeby rozumieć.

Siostry Monasteru Opieki Matki Bożej w Turkowicach

monasterturkowice.pl

do góry

Prawosławna Parafia Św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie

Created by SkyGroup.pl