Nabożeństwa

Święta Liturgia

Środa - 9.00 (Uprzednio Poświęconych Darów)
Piątek - 17.00(Uprzednio Poświęconych Darów)
 Sobota  9:00
Niedz.  7:00,  8:30,  10:00  

Modlitwa za dusze zmarłych

Pon. - Sob.  9:00

Akatyst

Środ.  17:00


O spowiedzi: duchowni, seminarzyści, parafianie…

19.04.2013

Nie chcesz grzeszyć – a grzeszysz, i to ciężko. Cóż poczniesz?…

Człekiem jesteś – obarczony ciałem, a i od diabła wodzony na pokuszenie. Nie drżyj i nie popadaj przeto w zwątpienie, choćbyś się nawet i zachwiał w jakiej cnocie swojej. Powstań, wyprostuj się i stąpaj dalej: wiedz, że niezłomność w czynieniu dobra zależy nie od nas, lecz od łaski Bożej. Miej pokorę i póki nie ległeś do grobu, nie ufaj sobie; zaś innych nie sądź za cokolwiek. Jak powiadają: kto kogoś za grzechy sądzi, sam się w takie wpędzi, a inaczej nie będzie…                                     

Świątobliwy Jan Aleksiejew (1873 –1958)

 

Kajać się – znaczy patrzeć w górę, na miłość Bożą, a nie w dół, na swe wady i przewinienia; nie wstecz, z wyrzutami do samego siebie, ale do przodu, z ufnością. Czynić pokutę, to widzieć nie to kim się nie stałem, ale kim przez łaskę Chrystusa mogę się jeszcze stać.

Biskup Kalistos Ware, Królestwo Wnętrza.

                                                                     ***

Wiele można powiedzieć o przeżywaniu spowiedzi, bo spowiedź jest przeżyciem ogromnym dla spowiadającego się, ale jeszcze większym dla kapłana. To wielka odpowiedzialność przed Bogiem i Tym, którego słucham, Tym, któremu mam pomóc uleczyć się z choroby duchowej.

Podczas spowiedzi kapłan musi być jak kochający ojciec, a spowiadający się jak kochające dziecko, których łączy wzajemna miłość, zrozumienie i szczerość.

Mam ogromny szacunek do każdej osoby, od której przyjmuję spowiedź. Im bardziej szczera jest spowiedź tym większa wytwarza się więź pomiędzy mną a Nim. Im bardziej otwarta jest spowiedź tym łatwiej pomóc odnaleźć „lekarstwo”, by uzdrowić.

Jestem tylko świadkiem spowiedzi, daję świadectwo przed Bogiem, za tego który przychodzi do mnie.

Jestem takim samym człowiekiem jak każdy inny, tak jak każdy popełniam błędy, grzeszę, bo  nie ma człowieka, który, by żył i nie zgrzeszył jeden Jedyny Bóg jest bez grzechu, mam swoje wady, problemy, z którymi walczę i chcę przezwyciężyć. Te moje doświadczenia pomagają mi jednak jeszcze bardziej zrozumieć innego człowieka, Tego, który przychodzi do mnie i prosi o pomoc.

Co czuję po tym, jak spowiedź się kończy?

To, że jestem „ojcem” rodziny, która mi zaufała.

Ojcowską miłość do moich duchowych dzieci.

Nadzieję, że pomogłem, chociaż odrobinę.

Podziwiam „heroizm” spowiadających się.

Żal, że niektórzy mimo rozmowy nie zdają sobie sprawy z istoty Sakramentu spowiedzi.

kapłani

***

Myślę, że pierwszym krokiem do lepszego rozumienia i przeżywania Sakramentu Spowiedzi w moim przypadku było rozpoczęcie przystępowania nie w niedzielę na Świętej Liturgii, ale wieczorem, w przeddzień. Polecam to każdemu, kto chce wyspowiadać się bez pośpiechu i „kolejek”.

Kolejnym krokiem było wybranie sobie jednego kapłana, do którego chodzę do spowiedzi. Skraca to bardzo czas spowiedzi, gdyż stały spowiednik zna moją drogę, „historię choroby” i wielu spraw nie trzeba wyjaśniać. Nie krępuję się za każdym razem, co czyni spowiedź bardziej otwartą.

Ostatni krok to oddzielenie porady duchowej od faktycznej Spowiedzi – sakramentu, podczas którego wyznajemy grzechy. Porada duchowa, to po prostu rozmowa (nie w trakcie spowiedzi) o moim życiu. W ten sposób spowiednik staje się ojcem duchowym – kimś niezwykle bliskim i jedną z najważniejszych osób w moim życiu.

seminarzysta

    ***

Jak ciało potrzebuje oczyszczenia z brudu, tak dusza potrzebuje oczyszczenia z grzechu, które otrzymuje w spowiedzi.

Jak ogień oczyszcza złoto tak duszę oczyszcza spowiedź.

Spowiedź jest mostem, który doprowadza z postem i modlitwą do Boga.

Człowiek w swym życiu przez grzech oddala się od Boga, natomiast poprzez spowiedź wraca do swego Stwórcy.

Miłosierdzie Boże objawia się na wiele sposobów, jednym z nich jest właśnie spowiedź.

Wyznając grzechy nie myśl, co powie, czy pomyśli o tobie kapłan, pamiętaj natomiast, że obok stoi Chrystus, słucha twego wyznania i pragnie twego zbawienia.

Wyznając grzechy ze skruchą myśl o Sądzie Ostatecznym.

Przystępując do sakramentu spowiedzi pomyśl, że to już ostatni raz w tym życiu i zrób to jak najlepiej.

Spowiadając się uważaj, aby nie zgrzeszyć bardziej poprzez ukrywanie grzechu.

Kto spowiadając się ukrywa grzech, podobny jest do człowieka wchodzącego na górę i zbierającego głazy.

Pamiętaj, że poprzez spowiedź mamy możliwość powrócić do utraconego Dobra.

seminarzysta

 

Moi rodzice byli wierzący, ale nie chodzili do cerkwi. W kraju, gdzie mieszkaliśmy wtedy, człowiek za odwiedzanie cerkwi mógł mieć kłopoty w pracy. Właśnie dlatego moja pierwsza spowiedź i Komunia Święta miały miejsce, gdy byłam już dorosła. Przystępowałam do sakramentów świadomie. Długo przygotowywałam się do spowiedzi, Komunii i przeżywałam całym sercem swoje wejście do świątyni.

Dzień mojej pierwszej spowiedzi i pierwszej Komunii był słoneczny nie tylko dlatego, że odbywało się to latem, a jeszcze dlatego, że moja dusza kołatała, drżała i pragnęła Boga. Teraz nie mogę opisać wszystkiego, co działo się we mnie, ale pamiętam, że z moich oczu płynęły obficie łzy. Wycierałam je i wycierałam, a one ciągle leciały. Przed spowiedzią, Podczas niej, i później jeszcze przez cały dzień. Miałam poczucie, że coś ze mnie jakby wychodziło. Wtedy jeszcze nie rozumiałam, dlaczego tak się dzieje, i dopiero kilka lat później przeczytałam, że to są łzy oczyszczenia...

Potem przez długie lata takie łzy już mi się nie zdarzały. Były inne, i każda spowiedź też była inna, i rzadko kiedy później była tak głęboka, jak ta pierwsza.

Na pytanie, co mogłabym powiedzieć dzisiaj o problemach, pojawiających się w związku ze spowiedzią, odpowiem tak: wizja tej pierwszej i pamięć tamtego przeżycia przeszkadzają mi dzisiaj przeżywać w pełni skruchę. Nieustannie pragnę tego stanu oczyszczenia, który był wtedy, wiele lat temu. Zawsze idę do spowiedzi z radością, lubię to robić, ponieważ w codziennym życiu nie każdemu człowiekowi powiem o tym, co mam na sercu. Myślę, że jest szczęśliwy ten, kto ma ojca duchowego - przewodnika, który może podzielić się swoim własnym doświadczeniem z życia duchowego, i z którym można porozmawiać o stanie swojej duszy.

Wiem także, że lepiej zrozumieć siebie może pomóc wierzący dobry psycholog, który  poprowadzi mnie do przygotowania się do spowiedzi (już mam takie doświadczenie). Mówię tak dlatego, że nierzadko nie umiem wyrazić, co ze mną się dzieje. To jest stan nieokreśloności, wahania, smutku bez widocznych przyczyn, i wtedy mówię o tym podczas spowiedzi i słyszę słowa księdza, że trzeba mieć wiarę, pokorę, cierpliwość. Wiem to sama, ale jak to osiągnąć właśnie będąc w takim stanie? Zauważyłam, iż takie stany mogą trwać u mnie od kilku dni do kilku tygodni i wtedy po prostu potrzebuję wsparcia. Poprzedzają one jakieś odkrycia, uświadomienie sobie jakiejś cechy, która przeszkadza żyć – czyli grzechu. I tutaj nasuwają się pytania: Czy iść w takich chwilach nieokreśloności do spowiedzi? Kiedy iść do spowiedzi? Gdy odczuwasz potrzebę zwierzenia się człowiekowi, godnemu zaufania –  czy tylko kiedy widzisz wyraźnie swój grzech?…

                                                                                  parafianka

Nie rozmawiałem z nikim o moich kłopotach ze spowiedzią. Słowo kłopot właściwie nie jest tu na miejscu. Dla mnie to był zawsze dramat. Problemy były zawsze, niektóre udało się pokonać, niektóre pozostają. Przede wszystkim takie:

Brak dobrego doświadczenia  w  zwierzaniu się komukolwiek.

Jak w obawie przed rakiem, AIDS itp. – strach przed odsłonięciem się powiększony jest przez wrażenie, że poprzez powiedzenie głośno jakby wydaje się na siebie  wyrok.

Przed Kapłanem „obcym” powstaje obawa, że zabraknie z jego strony życzliwego zrozumienia dla moich problemów. Przed Kapłanem „znajomym” – obawa, że sprawi się Jemu (jak np. moim Rodzicom) bardziej czy mniej osobistą przykrość, zażenowanie, oburzenie, odrazę, a w każdym razie – smutek, przygnębienie.

Bardziej czy mniej świadomie waham się, czy przystąpić do spowiedzi, pod pozorem, że nie umiem „uporządkować” swoich grzechów, według ich „ważności”.

Skłonny jestem na własny rachunek uznać pewne rzeczy za grzech tak mały, że właściwie nie jest,  rzekomo,  grzechem.

Waham się, czy wyznać grzechy, co do których jestem  niemal  pewien, że są już „sprawą przeszłości”.

Waham  się, czy wyznać grzechy, co do których nie jestem pewien, że  chcę na pewno ich  nie popełniać.

Wskazówką, co jest grzechem jest nasze sumienie; ale dekalog, nauki Chrystusa i Jego uczniów, świętych i kaznodziejów często wydają się niejasne; jak Ich słowa, uroczyste i wzniosłe, odnoszą się do naszych przyziemnych przywar i występków?. Jakież (niezliczone!) rodzaje grzechu kryją się np. w słowach duch prazdnosti, unynia, lubonaczalja i prazdnosłowia!…

Często jeszcze przed przystąpieniem do spowiedzi, równocześnie z rachunkiem sumienia,  zaczynamy  szukać uzasadnień, usprawiedliwień swoich czynów.

Słowa modlitwy …ot nichże pierwyj jesm’ az powinna być rozumiana jak najbardziej dosłownie (przynajmniej w chwili spowiedzi). To zamyka sprawę „obliczania” wagi grzechu i samousprawiedliwienia.

Grzechy, nawet te straszne, jeśli są popełniane często, to zaczynają być jak gdyby „przezroczyste” – a więc oczywiste, albo niewidoczne.

                                                                                  parafianin

Lestwica No 2

do góry

Prawosławna Parafia Św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie

Created by SkyGroup.pl