Nabożeństwa

Święta Liturgia

Środa - 9.00 (Uprzednio Poświęconych Darów)
Piątek - 17.00(Uprzednio Poświęconych Darów)
 Sobota  9:00
Niedz.  7:00,  8:30,  10:00  

Modlitwa za dusze zmarłych

Pon. - Sob.  9:00

Akatyst

Środ.  17:00


Uwaga Sekty! - sekty od kuchni

23.07.2013

Destrukcyjne grupy wyznaniowe wypracowują niekiedy skomplikowane strategie pozyskiwania adeptów, wykorzystując znane nauce zjawiska społeczne, psychiczne czy... fizjologiczne. Nawet dieta może być narzędziem manipulacji w rękach guru.

Według WHO – Światowej Organizacji Zdrowia – człowieka można rozpatrywać na czterech płaszczyznach: jako strukturę biologiczną, psychiczną, społeczną i duchową. Każda z nich stanowi system o pewnej autonomii, ale zarazem musi współgrać z innymi.

 – W wielu sektach z jednego z tych systemów usiłuje się uczynić system nadrzędny, całkowicie podporządkowując mu pozostałe – twierdzi Henryk Pawlak, dziekan Polskiego Komitetu Konwencji Praw Dziecka, który z racji swojej funkcji przez kilka lat zajmował się problemem funkcjonowania dzieci w nowych grupach wyznaniowych.

Z taką sytuacją można spotkać się m.in. w niektórych grupach kładących bardzo duży nacisk na dietę. Destrukcyjne grupy wyznaniowe dążą do rozciągnięcia kontroli nad wszystkimi dziedzinami życia adeptów, tworząc drobiazgowe przepisy regulujące, jak mówić, jak się zachowywać, jaki strój nosić i co jeść. Część z nich propaguje system „etyczno-dietetyczny”, w którym jedzenie mięsa objęte jest całkowitym zakazem. Naiwny idealizm wielu młodych ludzi czyni ich podatnymi na wpływ guru wygłaszających piękne hasła o niewyrządzaniu krzywdy żywym istotom.

Ja nie muszę jeść

Do grup para religijnych trafiają najczęściej ludzie młodzi, bardzo wrażliwi, ale zagubieni, samotni, przeżywający często poważny kryzys emocjonalny czy egzystencjalny. Tacy ludzie są zazwyczaj gotowi do wielkich wyrzeczeń dla idei, którą przyjmą za swoją. Trafiając do grup orientalnych, chętnie podejmują trud samodoskonalenia: rezygnują z mięsa, używeki doskonalą ducha w częstych lub długotrwałych głodówkach. Destrukcyjne grupy wystrzegają się diety wysokobiałkowej, a ich młodzi adepci nie widzą związanych z tym zagrożeń.

Tymczasem niedożywienie zakłóca rozwój poznawczy, powoduje, że człowiek ogranicza swoje kontakty z otoczeniem, bo brakuje mu na nie energii. – Jeżeli osoby niedożywione wchodzą w interakcje z innymi, czynią to często w formie odtwórczej – twierdzi Henryk Pawlak. Jego zdaniem, sekty wykorzystują takie zjawiska, aby manipulować swoimi adeptami.

Dziekan Pawlak w ramach swoich obowiązków w Komitecie był przez kilka dni obserwatorem w jednej z sekt.

– Po 2–3 dniach – mówi – gdy organizm nie dostaje dostatecznie dużo białka, a człowiek uczestniczy w nocnych śpiewach, tańcach i tajemniczych rytuałach połączonych z rytmicznym skandowaniem niezrozumiałych słów lub czytaniem wersetów świętych ksiąg, pojawia się zjawisko habituacji, polegające na ograniczeniu świadomości do postrzegania słuchowego albo wzrokowego.

W stanie habituacji, gdy możliwość widzenia faktów jest ograniczona, adeptowi podaje się tylko informacje symboliczne, dalekie od spraw codziennych.

– Następuje przejście z poziomu racjonalno-wolicyjnego na poziom emocjonalno-popędowy. To oznacza „uśpienie” zasad, pozbawienie człowieka nadbudowy.  W takim stanie może on dokonać czynów, o które wcześniej nikt by go nie podejrzewał – podkreśla Pawlak.

Z relacji ludzi, którzy mieli do czynienia z sektami, wynika, że często przy pierwszych kontaktach podaje się tam różnego rodzaju herbatki.

– Do herbatek stosuje się środki ziołowe lub chemiczne (np. chmiel lub brom), które osłabiają zdolności percepcyjne – ostrzega Henryk Pawlak.

Jego zdaniem, dotyczy to szczególnie tych sekt, które nie dysponują dużą liczbą ludzi, rozbudowanymi strukturami, wypracowanymi metodami działania i tradycją; które z tego nie mają czasu na powolne działanie.

– Nowe sekty stosują środki psychotropowe, niekiedy bardzo dobre i drogie – trudno wykrywalne – uważa dziekan Pawlak.

Tylko duch

Wiele sekt głosi, że liczy się tylko ludzki duch, natomiast potrzeby ciała zniewalają: niebezpieczne są nie tylko używki, seks, telewizja i kino, ale również mięso, kawa, herbata czy miód. Niebezpieczny jest nadmiar pożywienia, a jego przeciwieństwo – głód– ma działanie oczyszczające.

Tymczasem z badań naukowych wynika, że złe diety, a szczególnie diety zbyt ubogie w białko ograniczają rozwój organizmu w każdym wieku. Do trzeciego roku życia zagrożona jest głównie struktura psychofizyczna, potem – jej funkcjonowanie. Wrocławski bromatolog (specjalista od żywienia), dr Bożena Regulska-Ilow, twierdzi, że ścisła dieta wegetariańska grozi niedokrwistością (anemią) z powodu niedoboru dobrze przyswajalnego żelaza i witaminy B12. Anemia prowadzi do osłabienia, braku koncentracji i apatii.

– Skutki zmiany sposobu żywienia nie pojawiają się natychmiast – podkreśla dr Regulska-Ilow. – Zapasy żelaza wystarczają zazwyczaj na dwa lata, a witaminy nawet na cztery.

Szczególnie niebezpieczne jest niedożywienie w dzieciństwie, które może trwale ograniczyć rozwój umysłowy człowieka.

– Dla prawidłowego rozwoju dziecka ważne jest właściwe odżywianie przez całe dzieciństwo – podkreśla Henryk Pawlak. Jego zdaniem, dzieci, które znalazły się z rodzicami w sekcie lub żyją w niej od urodzenia, są narażone na ogromne niebezpieczeństwo związane z „dietą wyznaniową”.

Wegetariański szantaż

W wegetariańskich grupach parareligijnych podkreśla się, że choć bezmięsna dieta jest tylko jednym ze środków na drodze do najwyższego celu, bez niej nie można osiągnąć doskonałości i zbawienia. Np. grupy wywodzące się z hinduizmu nauczają, że człowiek

nie może wyrwać się z koła narodzin i śmierci (czyli „wędrówki dusz”), jeśli w jakimkolwiek stopniu będzie brał udział w procederze zabijania zwierząt (np. kupował mięso lub produkty ze skóry). W opinii wielu sekt zabijanie zwierząt prowadzi do wojen i innych katastrof społecznych, a nawet do klęsk żywiołowych. Ten wywodzący się z okultyzmu pogląd, jakoby suma ludzkich myśli, słów i uczynków determinowała bieg historii, wywołując konkretne zdarzenia, od dawna jest obecny w nauczaniu przywódców sekt i ruchów okultystycznych na całym świecie.

Kilka grup prowadzi stałą akcję „uświadamiania” szkodliwości pożywienia mięsnego, rozgłaszając m.in. wątpliwe z punktu widzenia współczesnej nauki poglądy, że człowiek był u zarania dziejów roślinożercą. Zdaniem prof. Światosława Ziemlańskiego z warszawskiego Instytutu Żywności i Żywienia, człowiek pierwotny był istotą wszystkożerną. Z dokonanego przez pracowników IŻiŻ przeglądu światowego piśmiennictwa wynika, że taką opinię wyrażają autorytety naukowe na całym świecie. Tymczasem autorzy książki wydanej przez jedną z grup neohinduistycznych twierdzenie o rzekomym wegetarianizmie pradawnego człowieka popierają opinią Karola Linneusza – przyrodnika co prawda wybitnego, ale żyjącego w... XVIII w.

W swoich tekstach propagandowych sekty bardzo chętnie podpierają się autorytetem innych mniej lub bardziej wybitnych postaci, wielu z nich przypisując własne poglądy. Z „Kuchni wegetariańskiej” krysznaitów dowiadujemy się m.in., że zwolennikami wegetarianizmu byli Jezus i Mahomet, a piąte przykazanie Dekalogu odnosi się do wszystkich istot żywych, mimo że pożywienie mięsne było zawsze obecne w kulturze żydowskiej.

Od mody do sekty

Wegetarianizm jest dziś bardzo modny wśród młodzieży, a szczególnie wśród uczestników szeroko rozumianego ruchu ekologicznego. Czy jednak można obojętnie przejść obok tego, że ktoś z naszych bliskich, a zwłaszcza dziecko, raptownie zmienia dietę?

– Warto uwrażliwić rodziców na pewne sytuacje: jeżeli ich dziecko przychodzi i mówi, że od dziś czegoś nie je, powinni się dowiedzieć, dlaczego, dowiedzieć się, czy ktoś nie ma wpływu na tę decyzję i z jakich działa pobudek – radzi dziekan Pawlak.

– Zrezygnowałem z jedzenia mięsa podczas pobytu na obozie zorganizowanym przez jedną z radykalnych grup ekologów – opowiada Krzysztof, student z Wrocławia. – Rodzice byli najpierw zrozpaczeni, ale szybko się z tym pogodzili.

Jak wynika z jego relacji, uczestnicy trzytygodniowego obozu „ekologicznego” zrywali się wczesnym rankiem, aby oddać pokłon wschodzącemu słońcu, a dla oczyszczenia atmosfery duchowej składali ofiarę wedyjskiemu bóstwu, paląc w piramidce kadzidło z krowiego łajna (obrzęd Agnihotry). Rytuały zaczerpnięte z wielu tradycji magicznych pomagały wyzwalać się jednym od jedzenia mięsa, a innym od... narkotyków.

– Przekonano mnie, że mięso jest nieczyste, że jedzenie mięsa zanieczyszcza ziemię, niszczy naturę – wspomina Krzysztof, który po jakimś czasie trafił do neohinduistycznej sekty, a dwa lata później znalazł się w innej destrukcyjnej grupie parareligijnej – w sekcie Moona.

– Rodzice zbyt często lekceważą sygnał ostrzegawczy, jakim jest nagła decyzja młodego człowieka o zmianie zwyczajów żywieniowych – uważa Henryk Pawlak. – Potem dziwią się, że ich dziecko znalazło jakąś tajemniczą grupę wsparcia i oddala się emocjonalnie od najbliższych.

 

Metody działania sekt

i praktyczna pomoc ich ofiarom

Wchodzenie w grupę kultową to najczęściej proces reżyserowany, gdzie osoba werbowana podlega całej gamie manipulacji i psychotechnik, nie zauważając tego. Członkowie werbującej grupy racjonalizują swoje działanie zasadą: cel uświęca środki – dla Boga można zrobić wszystko; inaczej by nie zrozumiał itp. Nad tym wszystkim kontrolę sprawują liderzy, wyznaczając sposoby działania i prowadząc szkolenia. Siła oddziaływania zorganizowanej i zdyscyplinowanej grupy jest bardzo duża i osamotniona rodzina często przegrywa w tej konfrontacji. Bezpieczna może czuć się tylko rodzina, której życie religijne jest autentyczne i pogłębione, a jej członkowie cenią i podtrzymują osobisty kontakt z Bogiem i Kościołem, rozumianym jako wspólnota wspólnot. Samo przestrzeganie tradycji i posłuszeństwo przykazaniom kościelnym nie wystarcza, a nawet, jeśli młody człowiek będzie myślał, że na tym polega chrześcijaństwo, postawa taka, może pomóc sekcie w werbunku. Jakich sposobów używają sekty, by zdobyć nowych członków? Ich taktyka polega na prowadzeniu procesu „kontroli umysłu” – wersji „prania mózgu”, gdzie podstęp i manipulacja zastępują przemoc. Oto kilka podstawowych technik:

1. Reżyserowana spontaniczność – spotykający się z członkami sekty ma wrażenie swobodnego kontaktu, poznawania nowych przyjaciół, tymczasem druga strona świadomie prowadzi werbunek.

2. Manipulacja prawdą – grupa kultowa nie dopuszcza werbowanego do pełnej informacji o sobie, a nawet potrafi podsuwać fałszywe informacje np. jeden z odłamów krysznaitów „zapomina” powiedzieć, że Kryszna to posiadacz 16 108 żon i 160 000 synów, uwodziciel zamężnych kobiet, jego imię w sanskrycie znaczy czarny – tu nawet pada dezinformacja, że znaczy... wszechatrakcyjny. Mooniści potrafią natomiast posługiwać się innym szyldem, byleby tylko werbowany nie zorientował się od razu z kim ma do czynienia.

3. Bombardowanie miłością – wszyscy jesteśmy powołani do istnienia we wspólnocie miłości, a sekty potrafią imitować takie warunki, by uzależnić i skłonić do uznania doktryny grupy.

4. Imitowanie doświadczenia mistycznego – np. stosując techniki transowe (mantrowanie, hipnoza, kontrola oddechu), narkotyki (LSD) lub oszustwo można wywołać w człowieku silne przekonanie o rzeczywistym kontakcie z bogiem danej grupy. Dodatkowym uzależnieniem może być otwartość sekty na moce okultystyczne.

5. Indoktrynacja – zmasowane i przekraczające zdolności kontrolne ofiary, przekazywanie doktryny sekty, w atmosferze absolutnej pewności racji grupy i totalnego błędu jej przeciwników.

6. Niszczenie dotychczasowych wartości i relacji łączących werbowanych z nie kultowym światem, przez oczernianie, nieuczciwą krytykę, doktrynalne obrzydzanie normalnych ludzkich spraw. Np. Świadkowie Jehowy potrafią przedstawiać piękną tradycję świąt Bożego Narodzenia jako... pogańską i demoniczną! Krysznaiści zaś uczucia przyjaźni i miłości przekazywane w rodzinie kwalifikują jako materialne czyli niskie, których koniecznie trzeba się pozbyć, by osiągnąć „transcendentalny” świat.

Psychomanipulacje stosowane przez sektę prowadzą w końcu do radykalnej zmiany osobowości ofiary, co przeraża rodzinę i daje początek ostremu konfliktowi. Niestety, często jego skutkiem jest rozbicie rodziny zwerbowanej osoby. Lublin jest terenem działania wielu destrukcyjnych kultów, ale również profesjonalnej pomocy ich ofiarom. Takim programem pomocy dysponuje Stowarzyszenie Ruch Obrony Rodziny i Jednostki. Autor niniejszego artykułu jest tego programu  współautorem i koordynatorem pracy zespołu specjalistów, w tym psychologa-terapeuty, psychiatry z dobrym rozumieniem stanów transowych, filozofa i nauczycieli – pedagogów. Co robić, gdy ktoś z rodziny jest wciągany w organizację, co do której istnieje obawa, że jest destrukcyjna? Przede wszystkim konieczny jest kontakt z zespołem specjalistów, którzy nie tylko zdiagnozują sytuację, ale również zaproponują optymalny program działania. Trzeba się z tym spieszyć, by nie utracić szansy szybkiej interwencji na początku zauroczenia kultem. Tak jak w przypadku raka, w stadiach początkowych, szanse na wyzwolenie z wpływu sekty są znacznie większe. Kolejnym powodem do nieodkładania wizyty w siedzibie Stowarzyszenia jest zaobserwowany w wielu podobnych przypadkach fakt, że naturalne reakcje rodziny, podlegającej silnym emocjom (gniewu, agresji, przerażenia) pogarszają tylko sytuację. Konieczne jest zrozumienie dobrych zasad postępowania w walce o wolność i szanse rozwoju zagrożonego członka rodziny, i duży wysiłek realizacji pozytywnego programu. Na koniec życzę, by opisane powyżej problemy nigdy nie zaistniały w Państwa rodzinach, w czym może pomóc odnalezienie swojego miejsca w kościelnych ruchach wspólnotowych.

LESTWICA 5–6/2006

* fot. źródło internet

 

do góry

Prawosławna Parafia Św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie

Created by SkyGroup.pl