Nabożeństwa

Święta Liturgia

Środa - 9.00 (Uprzednio Poświęconych Darów)
Piątek - 17.00(Uprzednio Poświęconych Darów)
 Sobota  9:00
Niedz.  7:00,  8:30,  10:00  

Modlitwa za dusze zmarłych

Pon. - Sob.  9:00

Akatyst

Środ.  17:00


To, co Twoje, od Twoich, Tobie przynosimy…

19.06.2015

Bóg, człowiek i jego naturalne środowisko

w pojmowaniu chrześcijańskiego Wschodu

                                             

W rozważaniach o relacjach pomiędzy człowiekiem a jego naturalnym środowiskiem trzeba sięgnąć do czasów stworzenia świata i pierwszych słów, które człowiek usłyszał od Boga po stworzeniu: Płodni bądźcie i rozmnażajcie się, napełniajcie ziemię i ujarzmiajcie ją (Rodz 1,  28).

Pojawiające się tu zalecenie – „ujarzmiajcie ją”, „czyńcie ją sobie poddaną” – i jego późniejsze interpretacje są szczególnym przykładem konsekwencji niedokładnego tłumaczenia Pisma Świętego. Pojawiający się tu w cerkiewno-słowiańskim przekładzie termin obładajtie mówi raczej o władaniu, panowaniu czy rządzeniu, a w patrystycznych objaśnieniach tego słowa podkreślana jest związana z tym odpowiedzialność człowieka za powierzane mu przez Boga całe Stworzenie. Nieco dalej w Księdze Rodzaju pojawia się stwierdzenie: I wziął Bóg człowieka, i osadził go w ogrodzie Eden, aby go uprawiał i strzegł (Rodz 2,  15). Podobną wymowę ma opisywane w Biblii (Rodz 2,  19-20) nadawanie przez człowieka imion wszystkim zwierzętom i ptactwu niebios. Ten Boży nakaz „ujarzmiania ziemi” nie powinien, nie może być traktowany jako swego rodzaju „licencja na eksploatację” środowiska naturalnego.

Podobną wymowę ma czytany podczas prawosławnego rytu sakramentu małżeństwa fragment z listu do Efezjan (Ef 5,  21-33), opisujący charakter więzi pomiędzy mężem a żoną. Pojawiające się tu stwierdzenie, iż mąż jest głową żony i zalecenie by „żony były podległe swym mężom” często bywa błędnie interpretowane, ponieważ nie uwzględnia się ich bezpośredniego kontekstu. Mąż jest głową żony, jak Chrystus jest Głową Kościoła, zaś żony niech będą podległe swym mężom we wszystkim, jak Kościół podległy jest Chrystusowi. Mężowie, miłujcie swe żony, powiada Apostoł – jak Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego Siebie, aby go uświęcić (Ef 5,  24-26). Opisywane tu relacje zwierzchności i uległości przepełnione są wzajemną miłością – Wielka to tajemnica! Ja mówię to w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła (Ef 5,  32).

Po tym wstępie chciałbym odwołać się do myśli znanych teologów prawosławnych, którzy zajmowali się tematem związków pomiędzy Bogiem, człowiekiem i jego naturalnym środowiskiem.

Rozpocznę od słów Elisabeth Theokritoff, która słusznie podkreśla, że w naszym chrześcijańskim pojmowaniu świata, Boga postrzegamy w jego centrum i to właśnie –

 

„[...] w Nim, Panu i Stwórcy wszystkiego, mamy odniesienie do siebie nawzajem i do wszystkich innych stworzeń. To na Jego wzór panujemy nad pozostałymi żywymi stworzeniami. Związek ten wyraźnie pokazuje dawne syryjskie tłumaczenie Rodz 1, 26: Uczyńmy człowieka na obraz nasz i podobieństwo, ażeby mógł sprawować władzę…Obraz Boga w człowieku to źródło zarówno wielkiej godności człowieka, ale też wielkiej odpowiedzialności”[1].

 

W tym kontekście trzeba też zauważyć, co następuje:

 

„[...] człowiek znajduje się w centrum i na skrzyżowaniu całego Bożego stworzenia. Jego osobowość jest pojedynczą całością, jednakże całością, która obejmuje wiele przejawów. Św. Jan Chryzostom postrzega osobę człowieka jako most i więź. W zaczerpniętym z sufizmu wyrażeniu, cytowanym przez Pico della Mirandolę, osoba ludzka jest pieśnią weselną całego świata. Każdy z nas jest zatem małym światem, mikrokosmosem, każdy z nas to imago mundi – ikona świata. Każdy odzwierciedla w sobie złożoną różnorodność stworzonego porządku”[2].

 

Był to ciągle powtarzający się temat rozważań różnych pogańskich autorów i został przejęty przez Ojców Kościoła pierwszych wieków. Orygenes stwierdza, że mamy w sobie pomniejszony drugi wszechświat: jest w nas słońce, jest księżyc, są też gwiazdy. W swej XXXVIII Mowie św. Grzegorz z Nazjanzu rozróżnia pomiędzy dwoma głównymi płaszczyznami porządku stworzenia:

 

 „Z jednej strony, jest to porządek duchowy lub też niewidzialny, z drugiej zaś porządek materialny czy też fizyczny. Aniołowie, jako bezcielesne istoty duchowe należą jedynie do pierwszego z nich, zwierzęta zaś do drugiego. Człowiek, jako jedyny w Bożym stworzeniu, istnieje na obu tych poziomach jednocześnie – zarówno na materialnym, jak i na duchowym. Jedynie człowiek (gr. anthropos), istota ludzka, ma podwójną, materialną i duchową naturę. Św. Grzegorz posuwa się jeszcze dalej – mówiąc o nas, iż jesteśmy ziemscy, a mimo to niebiańscy, czasowi, a jednak nieśmiertelni, w połowie drogi pomiędzy majestatem a skromnością, jednym i tym samym istnieniem, ale mimo to zarówno duchem, jak i ciałem. Chcąc utworzyć jeden organizm z dwóch warstw stworzenia, Stwórca, twierdzi św. Grzegorz, ukształtował człowieka zarówno z widzialnej, jak i niewidzialnej natury. Formując ciało z wcześniej stworzonej materii i umieszczając w nim pochodzące od Niego tchnienie życia, które Pismo Święte nazywa inteligentną duszą i obrazem Boga, ukształtował człowieka, anthropos, jako drugi wszechświat – wielki wszechświat w małym”[3].

 

Ponieważ w ten sposób stoimy niejako na rozstajach stworzenia – jesteśmy na ziemi, a jednak sięgamy niebios, żyjemy w ciele, ale mamy też duszę – zostało nam powierzone specjalne powołanie. Jest nim pośrednictwo i jednoczenie – pojednanie i wprowadzanie harmonii pomiędzy tymi odmiennymi warstwami rzeczywistości, w których uczestniczymy. Naszym powołaniem jest uduchowienie tego, co materialne, bez jednoczesnego dematerializowania go. To właśnie dlatego pojednanie i pokój są tak fundamentalnym przejawem naszej osobowości [4].

Stwierdzając jednakże, iż człowiek jest mikrokosmicznym obrazem świata, nie powiedzieliśmy jeszcze najważniejszego. Najważniejsze w naszej osobowości jest to, że jesteśmy stworzeni na obraz Boga.

 

„Jesteśmy stworzonym odzwierciedleniem nieskończonego i niestworzonego wyrażenia samego Boga. Św. Grzegorz z Nyssy wzgardził nawet możliwością postrzegania istoty ludzkiej jako obrazu świata, jako mikrokosmosu. Jego zdaniem, byłaby to próba wysławiania człowieka za pośrednictwem właściwości charakterystycznych dla komara czy muchy. Prawdziwa chwała człowieka polega na tym, że jest on obrazem Boga i odzwierciedla to, co Boskie. Św. Maksym Wyznawca pogłębia tę myśl głosząc, że jesteśmy powołani nie tylko do jednoczenia różnych warstw porządku stworzenia, ale również do połączenia ziemi i nieba, do jednoczenia stworzonego z niestworzonym”[5].

 

Bardzo inspirujące dla współczesnego chrześcijanina mogą być słowa św. Grzegorza Teologa o tym, że „Bóg ukształtował człowieka jako drugi wszechświat, wielki wszechświat w małym”. Nawiązując do antropologiczno-kosmicznego nauczania św. Grzegorza, bp Kallistos wyjaśnia:

 

 „Wielki wszechświat nie jest światem wokół nas, nie są to oddalone od nas o tysiące lat świetlnych galaktyki, lecz wnętrze naszego serca. Nie jesteśmy mikrokosmosem, ale raczej megalokosmosem. Głębia każdego ludzkiego serca jest bez porównania większa od całego zewnętrznego wszechświata. Naszym powołaniem jest nie tylko zjednoczenie, bowiem będąc mikrotheos, obrazem Boga, powinniśmy doprowadzić do tego, aby cały świat stał się przezroczysty – diafaniczny, przeświecający, albo raczej teofaniczny – aby jaśniała w nim obecność Boga”[6].

 

Jak realizujemy to nasze powołanie? Jak odnieść je do relacji z naszym naturalnym środowiskiem? Jeśli taki właśnie jest ideał ludzkiej osobowości, to jakie są praktyczne tego konsekwencje?

Z pewnością pojawia się tu potrzeba holistycznego postrzegania człowieka. Nie będziemy w stanie wypełnić swego powołania jako budowniczowie mostów, kapłani stworzenia, jednoczący jego dwie podstawowe płaszczyzny – jeśli nie będziemy postrzegać siebie samych jako niepodzielne jednostkowe całości. Dokładniej rzecz ujmując, możemy oddziaływać jako mediatorzy stworzenia, materialne czynić duchowym jedynie wówczas, gdy naszą osobowość postrzegamy jako integralną jedność ciała i duszy. Jeśli mamy być prawdziwie ludźmi, powinniśmy pójść na ugodę z naszym ciałem – z jego rytmem, tajemnicami, z jego marzeniami. Poczynając od powrotu do poprawnych relacji z naszym ciałem, będziemy w stanie dochodzić do porozumienia z całym materialnym światem [7].

Poświęcając tak wiele miejsca rozważaniom o człowieku i jego miejscu w stworzonym świecie próbuję wskazać na to, że obecne zanieczyszczenie naszego środowiska naturalnego ze wszystkim jego następstwami, to jak traktujemy kosmiczną świątynię, którą Bóg nam powierzył, wynika z niepoprawnego, zniekształconego stosunku człowieka do samego siebie. Z prawosławnego punktu widzenia, tak samo objaśniane są przyczyny kryzysu międzyludzkich relacji, konfliktów zbrojnych i wojen. Wojny pomiędzy narodami powodowane są brakiem wewnętrznego pokoju ich członków. Nasze wspólne dążenia do pokoju w stosunkach międzyludzkich i międzynarodowych, dążenia do pokoju na świecie – powinniśmy zacząć od samych siebie. Św. Serafim z Sarowa zachęcał: „Zdobywajcie Ducha Świętego, a tysiące wokół was dostąpią zbawienia”. Fakt, że powodujemy degradację otaczającego nas świata, w bardzo niepokojący sposób ukazuje nam przerażające niedostatki świadomości naszego powołania jako pośredników – zrywając nasze więzi z materialnym środowiskiem, przestajemy pośredniczyć[8].

Chrześcijaństwo jest religią liturgiczną. Szczególną rolę nabożeństwa daje się zauważyć w tradycji chrześcijaństwa wschodniego. Już samo słowiańskie tłumaczenie złożonego greckiego terminu orthodoxia jako prawosławie, podkreśla znaczenie nabożeństwa, potrzebę oddawania Bogu chwały. Jedną z mocnych stron Kościoła prawosławnego jest to, że ciągle przypisuje ogromne znaczenie symbolicznym działaniom i czynnościom, angażującym nasze ciało i przedmioty materialne[9]. Spróbujmy zastanowić się teraz, w jaki sposób możemy i powinniśmy traktować nasze ciało. Zadajmy sobie pytanie o to, jaką rolę odgrywa ono w nabożeństwie.

Zauważmy, że w prawosławnym kalendarzu liturgicznym ponad połowa roku to dni postne, które są we wschodnim chrześcijaństwie ciągle tak ściśle przestrzegane. To wcale nie przypadek. Jak autorytatywnie stwierdza bp Kallistos: „wszystko jest ze sobą powiązane, to wszystko ma związek”. Okres, poprzedzający Wielki Post wyraźnie wskazuje na rzeczywisty charakter Wielkich Czterdziestu Dni, w które już kilka tygodni wcześniej weszli wierni zachodniej tradycji chrześcijańskiej:

 

„Postna wiosna jest okresem, kiedy przez Boże miłosierdzie nasze zlodowaciałe serce topnieje i powracamy do więzi z Bogiem i pomiędzy sobą. Te dwie formy relacji, ta ukierunkowana na Boga i na człowieka, nakładają się na siebie. Nie mogę zbliżyć się do Boga nie zbliżając się do mego bliźniego i nie mogę zbliżyć się do bliźniego, jeśli nie zbliżę się do Boga. W ten sposób Wielki Post oznacza nie tylko ofiarę, nie tylko misję, ale też wzajemną miłość”[10].

 

Tak więc celem Wielkiego Postu i postu w ogóle jest również łamanie barier, abyśmy mogli w pełni dzielić nasze życie z Bogiem i ze sobą nawzajem. Chodzi tu o swego rodzaju „decentralizację”, przeniesienie mego upadłego ja z centrum mej uwagi, po to, aby w moim sercu znalazło się miejsce dla innych i dla mego Stwórcy.

 

„Wielki Post uczy każdego jak powiedzieć nie tylko ja, ale również Ja-i-Ty; nie tylko ja, ale i my. W ten sposób, w naszym obecnym konsumpcyjnym społeczeństwie, zdominowanym przez egoizm i żądzę posiadania, Wielki Post zyskuje wyraźnie współczesną stosowność. Zatem uważana często za główną cechę Wielkiego Postu wstrzemięźliwość wcale nie jest celem, lecz środkiem. Wstrzemięźliwość jest bezwartościowa, jeśli nie prowadzi do odnowienia relacji i więzi. W rzeczywistości, w Ewangeliach Jezus nie mówi jedynie o poście, lecz często zaleca diadę, a mianowicie modlitwę i post (zobacz Mt 17,  21; Mk 9,  29). Jeśli pościmy, robimy to jedynie po to, by pobudzić naszą skłonność do modlitwy, po to, byśmy mogli powrócić do więzi z Bogiem”[11].

 

Doświadczenie chrześcijańskiego Wschodu nasuwa myśl, iż post nie powinien być jakimś przypadkowym i zdawkowym przedsięwzięciem.

 

„Powinien być dla nas na tyle pasjonujący, abyśmy byli w stanie dostrzec, czym tak naprawdę jest to, czego sobie odmawiamy. Wielki Post straci na swej wartości, jeśli przestanie funkcjonować jako ascetyczny wysiłek (gr. atlos, agon, scs. podwig), zmaganie z naszym upadłym samolubstwem. Poprzez Krzyż radość zajaśniała całemu światu, uroczyście proklamujemy w hymnie nabożeństwa niedzielnej jutrzni. Nie możemy wejść w radość postnej wiosny inaczej niż poprzez niesienie krzyża. Nawet jeśli właściwie praktykowany post rzeczywiście pociąga za sobą ofiarę i samozaparcie, nie powinien być przedstawiany wyłącznie przy użyciu terminologii negatywnej. Jego cel jest z pewnością pozytywny: nie chodzi tu o to, żeby umartwiać ciało, lecz o to, by je uduchowić; nie o przepełnienie nas zmęczeniem i samoobrzydzeniem, lecz o to, by przełamać nasze grzeszne poczucie samowystarczalności i o uświadomienie sobie naszej zależności od Boga” [12].

 

Post to z pewnością czas duchowych zmagań, ascetyczny podwig, ale trzeba pamiętać, iż jego celem jest wywołanie poczucia lekkości i wolności, czujności i nadziei. Tak mówi Pan Zastępów: post [...] niech będzie dla domu Judy czasem wesela i radości, i radosnego święta (Zach 8, 19)[13]. Posty „ukazują nam przykłady skromnego – ale nie smutnego – używania zasobów, ucząc nas przyjmowania najskromniejszego nawet pokarmu z dziękczynieniem” [14].

Poczucie wspólnoty, do którego pomaga nam wrócić Wielki Post, nie ogranicza się do naszych związków z Bogiem i z innymi ludźmi.

 

„To czas, kiedy odbudowujemy również relacje z naszym materialnym środowiskiem; przede wszystkim z naszymi fizycznymi ciałami, a następnie z całym światem przyrody – ze zwierzętami i roślinnością, z ziemią, powietrzem, ogniem i wodą – z którymi stykamy się poprzez nasze ciała. Wielki Post reaktywuje nasze członkostwo nie tylko w ludzkiej wspólnocie, ale również w kosmicznej koinonii” [15].

 

 

O. Amfilochiusz, gerontos („starzec”) monasteru św. Jana Teologa na wyspie Patmos, zwykł mówić: „Kto nie kocha drzew, nie kocha Chrystusa”. William Blake, wielki wieszcz osiemnastowiecznej Anglii głosił, że: „Wszystko, co żyje, jest święte”. Przytaczając te wypowiedzi, bp Kallistos dodaje, że „wszystko, co stworzył Bóg, jest w pewnym sensie żywe, a Wielki Post oczyszcza wrota naszego postrzegania, abyśmy mogli na nowo poznać tę wewnętrzną i powszechną świętość”[16]. Wielki Post uczy nas tego, co amerykańscy Indianie nazywają „delikatnym stąpaniem po ziemi”. W obliczu nasilającego się do przerażających rozmiarów kryzysu ekologicznego, możemy próbować szukać wyjścia właśnie poprzez postrzeganie Wielkiego Postu jako sakramentalnego obrazu wszechświata.

Jak to możliwe? Wątpliwości pojawiają się w związku z opaczną interpretacją postu i błędnym, manichejskim sposobem jego pojmowania. U wielu zachęcanych do postu ludzi pojawia się przeświadczenie, że w zaspokajaniu głodu i odczuwaniu przyjemności może być coś upokarzającego. Zalecenie, aby w czasie Wielkiego Postu pary małżeńskie powstrzymywały się od współżycia, może powodować mylne wyobrażania, że płciowość jest nieczysta. Takie wnioski są błędne i niezwykle szkodliwe. I spojrzał Bóg na wszystko, co uczynił, a było to bardzo dobre i piękne (Rodz 1,  31). Nasze stworzone przez Boga ciała są z natury dobre; jedzenie i picie, podobnie jak i płciowość, są darem Bożym. Cała materia jest potencjalnie sakramentem Jego obecności, sposobem komunikowania się z Nim.

Odpowiadając na pytanie, dlaczego pościmy i powstrzymujemy się, bp Kallistos stwierdza:

 

„Chociaż świat, jako stworzenie Boże, jest dobry i piękny, jest on również światem upadłym. Ściśle rzecz biorąc, nasze ludzkie usposobienie wobec stworzenia Bożego zostało zniekształcone przez grzech – zarówno dziedziczone przez nas wszystkich skutki grzechu pierworodnego, jak i grzechy popełniane przez każdego z nas z osobna. Post i wstrzemięźliwość korygują to zniekształcenie w naszych relacjach ze światem materialnym, oczyszczając nas ze skutków grzechu i odbudowując naszą pierwotną wizję stworzonego porządku. Ascetyzm nie jest przez to negacją, lecz oczyszczeniem wrodzonej świętości wszystkich materialnych rzeczy. Post uczy nas przede wszystkim właściwej postawy wobec naszego ciała z wszystkimi jego potrzebami i popędami. Poprzez post uczymy ciało uczestnictwa w życiu duchowym, po to, by mogło stać się posłańcem duszy, jak określił to św. Maksym Wyznawca (zm. 662 r.). Naszym celem nie jest poskromienie ciała, lecz jego przeobrażenie. Właściwie pojmowany ascetyzm nie jest walką przeciwko ciału, lecz walką o ciało. Za pomocą ascetycznego opanowania potwierdzamy materialność naszego ciała, ale jednocześnie staramy się tę materialność uduchowić. Ascetyzm nie wymaga odrzucenia uzasadnionych przyjemności odczuwanych przez spożywanie pokarmu, a w małżeństwie – w o wiele bardziej głębokiej sferze – poprzez płciowość. Post i abstynencja pomagają nam uwolnić się od łakomstwa i pożądania, po to, by obie te sfery życia nie stały się środkami zaspokojenia własnej przyjemności, lecz były wyrażeniem międzyosobowej wspólnoty”[17].

 

 

Przywracając w ten sposób nasze poprawne nastawienie do ciała, odzyskujemy również właściwy stosunek do całego stworzenia. Post pomaga docenić wartość każdej rzeczy samej w sobie – nie tylko ze względu na to, jak służy naszym potrzebom. Jednocześnie pomaga nam dostrzec Bożą obecność w każdym przedmiocie, w każdej rzeczy. Chrześcijanin to ten, który, gdziekolwiek spojrzy, wszędzie dostrzega Chrystusa i raduje się w Nim: „Podnieś kamień, a znajdziesz mnie, rozetnij kawałek drewna i oto jestem”[18].

Tak więc, właściwy, ale powszechnie zaniedbywany cel postu to ukazanie stworzenia jako osobowego i zrozumiałego bytu, a to z kolei może pomóc nam odzyskać podziw wobec świętości ziemi. Pomaga nam widzieć wszystko w Bogu i Boga we wszystkim.

 

„W ten sposób, poprzez post i dobrowolną powściągliwość, zbliżamy się w duchu do Przenajświętszej Marii Panny w momencie Zwiastowania i potwierdzamy naszą wolność i osobowość w Bogu. Dopóki jesteśmy zdominowani przez chciwość i pożądanie, dopóty w naszym stosunku do rzeczy materialnych jesteśmy całkowicie zniewoleni i zdepersonalizowani. Skoro tylko przestaniemy postrzegać rzeczy materialne jako przedmioty i zaczniemy traktować je jako środki osobowej wspólnoty, przestaniemy utrzymywać je pod przymusem i zaczniemy oferować je z powrotem Bogu, wówczas powtórnie staniemy się wolni i osobowi. W tym też czasie dokonujemy nader ważnej, bardzo często przez ekologów podkreślanej zmiany – przejścia od sposobu życia, bazującego na tym, czego chcę, do sposobu życia opartego na tym, czego potrzebuję” [19].

 

Równie ważnymi przejawami prawosławnego życia liturgicznego są święta.

 

„Poprzez nasze chrześcijańskie świętowanie uczymy się dziękować z obfitość dobrych rzeczy – ziemskich i niebiańskich – którymi Bóg nas tak obficie obdarował. Świadomość, że są one zawsze darami, powinna ochronić tę pełnie darów przed lekceważeniem. Jednak miłość czasem pociąga za sobą pewne straty: weźmy chociażby bukiety kwiatów przynoszonych do cerkwi w dzień Święta Zmartwychwstania, w Wielki Piątek czy też w święto Podwyższenia Krzyż Pańskiego. Ten sposób korzystania ze świata materialnego nie ma jednak nic wspólnego z marnotrawieniem zasobów, stanowiącym decydujący składnik kryzysu ekologicznego. Zamożne społeczeństwa traktują zasoby naturalne jako prawnie im należne i dostępne dopóty, dopóki są w stanie za nie zapłacić” [20].

 

Upiększanie naszych świątyń kwiatami i zielonymi gałązkami jest przeciwieństwem takiego podejścia, bowiem w ten sposób ofiarowujemy coś drogocennego Temu, który otwiera Swoje dłonie, a wszystko napełnia się dobrem.

W swych rozważaniach o Wielkim Poście i społeczeństwie konsumpcyjnym biskup Kallistos wskazuje na podstawowe znaczenie postu jako ofiary. W Starym Testamencie naród Izraela miał polecone ofiarowywać Bogu dziesięcinę – dziesiątą część płodów ziemi: „Będziesz dawał dziesięcinę z każdego plonu twojego nasienia, które rokrocznie wydaje pole” (Pwt 14,  22). Ta dziesiąta część plonów była ofiarowana w odniesieniu do całości – poprzez oddawanie Bogu pierwocin tego, czym ich obdarował, Izraelici sprowadzali Jego błogosławieństwo na całe swe plony. Było to swego rodzaju potwierdzenie, że ziemia należy do Boga, podczas gdy my jesteśmy tylko jej zarządcami. Ofiarowując dziesięcinę, z wdzięcznością oddajemy Mu to, co jest Jego własnością. Izraelici pojmowali ten akt oddawania nie jako utratę czegoś, lecz wzbogacenie. Święto zbiorów, dożynki były czasem radości i wesela: „Będziesz się weselił przed Panem, Bogiem twoim, ty i twój syn, i twoja córka, i twój sługa, i twoja służebnica oraz Lewita, który mieszka w twoich bramach, i obcy przybysze, i sieroty, i wdowy, które są pośród was...” (Pwt 16,  11)

Tego rodzaju pojmowanie dziesięciny zostało zastosowane przez pierwszych chrześcijan w odniesieniu do Wielkiego Postu. Okres Postu był postrzegany jako dziesięcina roku, jego część poświęcona Bogu[21].

 

„Poprzez przestrzeganie Postu potwierdzamy, że cały czas naszego życia i wszystkie jego przedziały, są dla nas darem Bożym, a poprzez ofiarowanie części naszego czasu przywołujemy Jego błogosławieństwo na całość. Wielki Post oznacza więc uświęcenie czasu. Wielkopostny ascetyzm potwierdza, że czas nie jest pod naszą tylko kontrolą i nie może być wykorzystywany egoistycznie, według naszego uznania, lecz należy do Boga, a my jesteśmy jedynie gospodarzami czasu, a nie jego właścicielami. Wielki Post jest zatem sposobem oddawania Bogu tego, co należy do Niego, i w związku z tym do Wielkiego Postu możemy też odnieść słowa wypowiadane w czasie Boskiej Liturgii bezpośrednio przed wezwaniem Ducha Świętego (gr. epiklesis) na ofiarowywane dary chleba i wina: To, co Twoje od Twoich, Tobie przynosimy za wszystkich i za wszystko. Co więcej, tak jak Izraelici doświadczali ofiarowania dziesięciny jako czasu radości, jako ubogacenia a nie straty, tak może być również i w naszym przypadku. Potwierdzenie tego znajdujemy w tekstach liturgicznych Czystego Poniedziałku:

 

Z radością wejdźmy w początek Postu

Nie okazujmy smutnych twarzy...

Całe śmiertelne życie jest tylko jednym dniem, jak powiedziano,

Tym, którzy trudzą się z miłością.

W Wielkim Poście jest dni czterdzieści:

Zachowajmy je wszystkie w radości[22].

 

Odniesienia do Starego Testamentu, wskazują, że Wielki Post jest czasem ofiarowania i ofiary.

 

„Składamy Bogu w ofierze dziesiątą część roku i z tą dziesięciną ofiarowujemy siebie, całe nasze życie, wszystkie nasze dni i godziny. To ofiarowanie siebie i czasu, jeśli ma być znaczące, musi być jednak kosztowne, wartościowe: nie chcę bowiem składać Panu, Bogu mojemu ofiar całopalnych, które nic mnie nie kosztują (2 Sm 24  24). Ścisłe przestrzeganie Wielkiego Postu zobowiązuje nas do wysiłku, który bywa czasem bolesny, wymaga pewnego stopnia samowyrzeczenia, które wykracza poza nasze normalne skłonności. Nie oznacza to jednak, że Wielki Post jest w przeważającej mierze okresem przygnębienia i umartwiania się. To chrześcijańskie święto dziesięcin, podobnie jak żydowskie żniwne ofiarowanie pierwocin, jest czasem radości. Trzeba tu zaznaczyć, że ofiara oznacza nie tyle oddawanie, co dawanie. Główny nacisk pada nie na to, czego sobie odmawiamy, lecz na to, co oferujemy Bogu i naszym bliźnim. Efektem składania Bogu daru - daru przez Boga później przyjmowanego - jest przywrócenie osobowej więzi pomiędzy nami i Nim. To właśnie odbudowa, przywrócenie wspólnoty jest celem wszystkich ofiar” [23].

 

Zatrzymajmy się jeszcze przez chwilę przy słowach liturgicznego wezwania: To, co Twoje od Twoich, Tobie przynosimy za wszystkich i za wszystko. Zauważyliśmy, że odnoszą się do postu i Wielkiego Postu w szczególności, ale w obliczu omawianego wcześniej bogactwa jego treści można z pewnością stwierdzić, że mowa to wszystkich darach Bożych – o całym Bożym stworzeniu. Utwierdzają nas w tym inne słowa liturgicznych modlitw. Podczas Proskomidii, przygotowania eucharystycznego chleba, wypowiadane są słowa: Ofiarowany jest Baranek Boży, który bierze grzech świata, za życie  świata  i  zbawienie. Podobne stwierdzenie pojawia się w modlitwie Kanonu Eucharystycznego, gdzie mowa o Chrystusie Panu, który przyszedł i cały plan zbawienia naszego wypełnił, […] został wydany, a raczej sam Siebie wydał za życie świata […] Uczestniczymy w tej ofierze przynosząc dziękczynne dary chleba i wina. To wcale nie przypadek, że przynosimy właśnie chleb i wino, a nie ziarna zbóż i winne grona. Przynosimy cząsteczkę z tego, czym Bóg nas tak obficie obdarował, przynosimy cząstkę powierzonego nam stworzenia, ale przetworzoną pracą naszych rąk. Przynosimy w ten sposób cały świat, samych siebie i całe nasze życie. Na zakończenie większości liturgicznych ektenii, litanii modlitewnych próśb wypowiadane są słowa: Najświętszą, Przeczystą, Przebłogosławioną, pełną chwały Władczynię naszą Bogarodzicę i zawsze Dziewicę Marię ze wszystkimi świętymi wspomniawszy, sami siebie, wszyscy siebie nawzajem i całe życie nasze Chrystusowi Bogu oddajmy.

 

Aby ta ofiara całego naszego życia okazała się miła Panu Bogu, musimy pracować nad tym, by była doskonała. Z przynoszonych na eucharystyczne nabożeństwo najlepszych chlebów, wypiekanych w każdym domu z najlepszej mąki, do Boskiej Liturgii diakoni wybierali najlepsze – najlepsze z najlepszych. Niedzielne eucharystyczne dziękczynienie stanowi rezultat codziennego starania o to, by całe nasze życie, praca i wszystko, co nas otacza było coraz to lepsze i doskonalsze.

 

––––––––––––––––––––––––––––––

Wybrane konkretne przykłady praktycznego zaangażowania prawosławnych w ochronę środowiska naturalnego:

– aktywna działalność „zielonego patriarchy” Bartłomieja I – organizowane przez niego doroczne konferencje na Halki oraz „pływające konferencje” na morzu Czarnym, Adriatyckim i Bałtyckim oraz na wodach Dunaju;

– proklamowany przez Patriarchat Ekumeniczny Światowy Dzień Modlitwy o Stworzeniu;

– działalność wydawnicza – So that God’s Creation Migot Live oraz Orthodoxy and Ecology;

– ekologiczna specjalizacja Prawosławnej Akademii w Vilemo;

– cykl organizowanych przez SYNDESMOS – Światowe Bractwo Młodzieży Prawosławnej, obozów roboczych monasterze Przemienienia Pańskiego na archipelagu Wałaam – restauracja słynnych sadów i ogrodów;

– coroczne obozy „Prawosławna duchowość i ochrona środowiska” dla mężczyzn – na Świętej Górze Athos oraz dla kobiet – w wybranych żeńskich monasterach w Grecji;

– organiczne ogrody i uprawy wspólnoty monastycznej w Ormylia;

– zaangażowanie prawosławnych teologów w pracach fundacji ekologicznych – WWF, ICOREC, ARC;

– ekologiczna inicjatywa Fundacji im. Księcia Konstantego Ostrogskiego i Bractwa Młodzieży Prawosławnej w Polsce.

oprac. ks. Włodzimierz Misijuk



[1] Elizabeth Theokritoff, Prawosławie a ochrona środowiska naturalnego, w: Prawosławie. Światło wiary zdrój doświadczenia, Lublin, red. K Leśniewski, J. Leśniewska, Lublin 1999, s. 286.

[2] Bp Kallistos Ware, Misteria uzdrowienia, tłum. W. Misijuk, Lublin 2004, s. 19.

[3] tamże, s. 20.

[4] tamże, s. 20.

[5] tamże, s. 20.

[6] tamże, s. 21-22.

[7] tamże, s. 22.

[8] tamże, s. 22.

[9] tamże, s. 23.

[10] Bp Kallistos Ware, Wielki Post i konsumpcyjne społeczeństwo, tłum. W. Misijuk. Białystok 2000, s 29.

[11] tamże, s 29.

[12] tamże, s 31-32.

[13] Ten fragment czytany jest w prawosławnych cerkwiach na wieczerni w piątek przedostatniego tygodnia przed Postem.

[14] Elizabeth Theokritoff, Prawosławie a ochrona środowiska naturalnego,  w: Prawosławie. Światło wiary zdrój doświadczenia, Lublin, red. K Leśniewski, J. Leśniewska, Lublin 1999, s. 291.

[15] Bp Kallistos Ware, Wielki Post, s.32

[16] tamże, s. 32-33.

[17] tamże, s. 34.

[18] Jest to jedno z  agrapha, 'nie zapisanych', nie ujętych w Ewangeliach słów przypisywanych Jezusowi przez pierwsze wspólnoty chrześcijańskie.

[19] Bp Kallistos Ware, Wielki Post, s.35-36.

[20] Elizabeth Theokritoff, „Prawosławie a ochrona środowiska naturalnego”, w: Prawosławie. Światło wiary zdrój doświadczenia, Lublin, red. K Leśniewski, J. Leśniewska, Lublin 1999, s. 291-292.

[21] Matematycznie usposobiony czytelnik może zastanawiać się jak Wielki Post może być porównywany do dziesiątej części roku. Jeden z używanych przez prawosławnych sposobów obliczania długości Wielkiego Postu polega na sumowaniu siedmiu tygodni, które zawierają pięć postnych dni (soboty i niedziele nie są uważane za dni ścisłego postu). Dodawana do tego jest Wielka Sobota, gdyż jest to jedyna z sobót całego roku, która jest dniem postnym, i w ten sposób otrzymujemy liczbę trzydziestu sześciu dni. Podczas gdy tego rodzaju kalkulacja odpowiada pojmowaniu Postu jako dziesięciny, Wielki Post na chrześcijańskim Wschodzie postrzegany jest przeważnie jako zawierający nie trzydzieści sześć a czterdzieści dni liczonych od Czystego Poniedziałku do piątku szóstego tygodnia włącznie. Wielki Tydzień uważany jest za okres szczególny, odrębny od samego Wielkiego Postu.

[22] Bp Kallistos Ware, Wielki Post, s.11.

[23] tamże, s. 12.

 

do góry

Prawosławna Parafia Św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie

Created by SkyGroup.pl