Nabożeństwa

Święta Liturgia

Środa - 9.00 (Uprzednio Poświęconych Darów)
Piątek - 17.00(Uprzednio Poświęconych Darów)
 Sobota  9:00
Niedz.  7:00,  8:30,  10:00  

Modlitwa za dusze zmarłych

Pon. - Sob.  9:00

Akatyst

Środ.  17:00


Umacniajcie się w Panu! – kazanie na drugi tydzień Wielkiego Postu

24.03.2021

Lecz abyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma moc odpuszczać grzechy na ziemi, rzekł paralitykowi: „Wstań, weź łoże swoje i idź do domu swego”. I wstał, i zaraz wziął łoże i wyszedł wobec wszystkich (Mk 2,  10-12).

        

Nieprzypadkowo Święta Cerkiew ustanowiła czytanie podczas Liturgii ewangelicznej opowieści o uzdrowieniu nieszczęsnego człowieka, cierpiącego na przewlekłą, dokuczliwą chorobę, przez Miłosiernego Chrystusa, na drugi tydzień Wielkiego Postu. Wielka niemoc zniszczonego chorobą ciała tego nieszczęśnika nie mogła nie odbić się na stanie jego ducha. Leżenie w bezruchu i lata cierpienia niewątpliwie wzmocniły i oczyściły duszę paralityka, zahartowały ją, tak jak hartuje ogień w kuźni. Znawca ludzkich serc, wiedząc o tym i widząc wiarę tych, którzy przynieśli cierpiącego na noszach, przebaczył mu jego winy i zwrócił dawno utracone zdrowie.

Ta opowieść z czasów ziemskiego życia Syna Bożego przypominana jest nam dziś po to, abyśmy, wstępując na drogę skruchy i pokuty, chociaż na ten czas zostawili nasze nadmierne troski o ciało, a skoncentrowali całą swoją uwagę na ubożejącym i gasnącym duchu. Dlaczego ubożejemy duchowo; dlaczego więdną, zanim rozwiną się i spełnią, nasze szlachetne porywy serca, zamiary; dlaczego w wielu chrześcijańskich sercach ledwie–ledwie kiełkują ziarna Boże?…

Czy należałoby udowadniać, że wszystko to pochodzi z naszej słabości i zbyt małej wiary, z nadzwyczajnego, wręcz lekkomyślnego przywiązania do marności świata, poczynając od nierozważnego, a nawet błędnego, pojmowania sensu i celu życia człowieka, od bezwiednego – ślepego wręcz – ulegania kultowi ciała i grzechowi. Namiętności i grzechy podobne są do robactwa, które toczy potężne korzenie najsilniejszego drzewa. One także niezauważalnie, lecz systematycznie i dokładnie, osłabiają wytrwałość i siłę ducha człowieka. I ten kolos nad kolosy, potężny duch św. apostołów, męczenników, wyznawców wiary Chrystusowej i wszystkich bogobojnych ludzi, zamiast wzlatywać ku górze, krępowany jest niewidzialnymi łańcuchami bezwiednego ulegania i służenia grzechowi przykuwającymi go do „łoża boleści”.

I czyż w rzeczywistości nie ulegli paraliżowi duchowemu ci, którzy w swym zaślepieniu, samouwielbieniu i dumie, próbują potędze wszechmogącego Jezusa Chrystusa przeciwstawić nasze marne ludzkie siły, lub ci, którzy całych siebie poświęcają troskom dnia codziennego, nie zauważając, ile miłości Bożej, łaski i cierpliwości okazuje nasz Pan ludziom, lub ci, którzy w wąskim kręgu ziemskich spraw, dążeń, celów, zamykają się na to, czym powinna żyć dusza, stworzona na podobieństwo Boże?

Prześladowcy Boga, Cerkwi i wiary, twórcy idei i prądów niezgodnych z nauką Chrystusa, autorzy bezbożnej, półbezbożnej i pornograficznej literatury, wytrwali i przekonani zwolennicy i propagatorzy kultu ciała – kultu wulgarnego, wyzywającego, niczym nie przysłoniętego, który uwłacza elementarnym normom moralnym; niezłomni propagatorzy i zwolennicy idei socjalizmu, które poniosły w świecie całkowitą porażkę i im podobni – wszyscy ci ludzie dotknięci zostali głębokim i beznadziejnym paraliżem duszy. Ich marazm wewnętrzny jest przerażająco wielki. Niczym gęsty nalot z rdzy na błyszczącej, metalowej płycie, przypadkowo wrzuconej do mokrego rowu, obraz Stwórcy usunięty został z ich żałosnych, zniewolonych przez wrogą siłę serc. Stali się oni głusi na słowo Boże, na pieśni i dźwięki. Dzwon wzywający wiernych na nabożeństwo wieczorne już ich nie cieszy, nie dodaje otuchy, nie mówi im o wyższym świecie; a wręcz przeciwnie – drażni, wyzwala w nich złość i tęsknotę, rozpala w nich i tak już niemałą nienawiść do wszystkiego, co zawsze i wszędzie mówiło o wiecznych wartościach, sile i niewypowiedzianym pięknie słów Chrystusa.

Lecz, niestety, i wśród ludzi wierzących, którzy nie wyrzucili ze swego serca Boga i kochają Go nadal, którzy pragnęliby przeżyć resztę swego życia w bliskości z Nim, jakże często obserwuje się niebezpieczny paraliż ducha. Rzeczywiście – jakże często w chwilach bezgranicznego bólu i rozpaczy, zarówno duchowej jak i cielesnej, pod nagłym, nieoczekiwanym nawałem bied i nieszczęść, spadających na nas w godzinie próby, wielu z nas, Bracia i Siostry w Chrystusie, popada w przygnębienie, narzekanie i rozpacz. Im, małodusznym, wydaje się, że Opatrzność Boża odwróciła się od nich, że wszyscy o nich zapomnieli, że wszystko dla nich już przepadło, że niebo nie słyszy ich szlochu i modlitw.

Gaśnięcie, słabnięcie ducha – to ogromne niebezpieczeństwo dla chrześcijanina. To początek duchowej śmierci, gdyż wpadanie w trwogę (małoduszność) jest pierwszym stopniem do niedowiarstwa (chwiejnej wiary). A za tym stanem podąża brak wiary w Boga, mrok wewnętrzny, zatwardziałość serc i złość, które usypiają to, co było życiem, światłem i radością w Zmartwychwstałym Chrystusie, i co powinno wypełniać wszystkie dni dzieci Bożych.

Cóż mamy czynić, by uniknąć tego niszczącego paraliżu duchowego, jak mamy umacniać siebie w wierze, prawdzie, miłości, wytrwałości, cierpieniu, w jaki sposób umacniać w siebie świadomość, że Bóg miłujący i karzący zawsze jest obok nas, że On widzi nasze zmartwienia, słyszy nasze modlitwy i Ręką Swą śle szczodrze miłość i pocieszenie wszystkim zwracającym się do Niego.

Życie chrześcijanina jest to wojowanie, wielka walka i ciągły „bój”. Walka o całość i czystość swojego serca i swojej wiary, swojego najcenniejszego „ja”.

Trudno wyobrazić sobie życie wierzącego członka Świętej Cerkwi bez tej niewidzialnej walki duchowej i niełatwych czasami cierpień.

Umacniajcie się w Panu i potężnej mocy Jego. Przywdziejcie całą zbroję Bożą, abyście mogli ostać się przed zasadzkami diabelskim (Ef 6,  10-11).

Ani na chwilę nie należy zapominać, że wróg zbawienia jest podstępny, sprytny, chytry, że on zadaje naszej duszy ciosy z tych stron, z których najmniej tego oczekujemy.

Czuwajcie i zachowajcie trzeźwość umysłu! Czuwajcie i walczcie o zachowanie tego, co Boskie, a co niewidzialny wróg stara się wam odebrać, gdyż to jest nasze światło, pokarm i napój dla naszego serca. Biada temu, kto pozwoli ugasić Boski ogień, jak i temu, kto ten ogień gasi. I jeśli pozwolimy odebrać nam to, co jest Boskie, być może początkowo nie zauważymy straty. Lecz wybije godzina, gdy poczujemy głęboką tęsknotę, doświadczymy wewnętrznej duchowej pustki i wtedy życie samo przez się, pozbawione sensu i prawdziwych treści, barw podarowanych ręką samego Stwórcy, przemieni się dla nas w nieskończoną wegetację. Czuwajcie i zachowajcie trzeźwość umysłu, walczcie by wasz duch był tak jasny, czysty i twardy, jak ten, jakim płonęły oblicza świętych Apostołów i wszystkich tych, którzy od wieków służyli Panu.

W niewidzialnej walce duchowej i oręż musi być duchowy. Tylko mieczem duchowym możemy i powinniśmy bronić wzburzonego naszego serca. A mieczem tym jest chrześcijańskie słowo i uczynki – uczynki zawsze silne, gdyż w nich zawarta jest i spełniona Prawda Chrystusowa, w nich znajduje ona swoje usprawiedliwienie, uzasadnienie i umocnienie.

Niech biodra wasze będą przepasane i świece zapalone. Wy zaś bądźcie podobni do ludzi oczekujących Pana swego, aby mu zaraz otworzyć, kiedy powróci z wesela, przyjdzie i zapuka (Łk 12,  35-36)

Niewątpliwie przyczyną tego, iż życie ludzi wierzących naszego wieku tak trudne jest, skomplikowane, pełne ciężaru nieszczęść, smutku i zmartwienia – jest fakt, iż w lampkach miłości i pobożności wyczerpuje się olej, ogień cnót chrześcijańskich przygasa i traci blask.

Wstańmy, przepasawszy biodra nasze, według księgi Apostoła, prawdą! Jak przekonuje wielki Jan Chryzostom, „zostawiwszy wszelkiego rodzaju fałsz i kłamstwo, będziemy we wszystkim postępować sprawiedliwie i nie będziemy oszukiwać się wzajemnie”. Chwały szukamy – chwały prawdziwej i życia pragniemy – życia prawdziwego? Jeśli osłonimy siebie tym, to nikt nas nie pokona. Przepasany prawdą, po pierwsze, nigdy nie poczuje słabości, a po drugie, nawet gdyby był zmęczony, zawsze w tej prawdzie znajdzie wsparcie.

Stójcie wtedy, opasawszy biodra swoje prawdą, przywdziawszy pancerz sprawiedliwości i weźcie tarczę wiary, którą będziecie mogli zgasić wszystkie ogniste pociski złego (Ef 6, 14-16).

Tarcza wiary – jest niezniszczalna, stalowa. Ratuje nas od wszelkiego rodzaju zadawanych ciosów, jest nieprzystępną siłą – każdemu pośpieszy na pomoc w duchowej walce Ten, Który kiedyś pośpieszył z pomocą Piotrowi, chwilowo pokonanemu, a gdy Piotr powstał ostatecznie jako zwycięzca, modlił się słowami: żeby nie umniejszyła się wiara twoja. Gdyż w niej, w wierze – jest życie.

I jakże każdemu z nas potrzebny jest ów duchowy miecz, tym bardziej, że zadanie nasze polega na tym, aby zbawić swoją duszę i obronić dzieło Boże na ziemi. Nikomu nie wolno odrzucić tego miecza, gdyż każdy z nas powinien być dobrym wojownikiem Chrystusowym i każdy powinien mieć udział w cierpieniach Chrystusa.

Władanie i sposoby użycia chrześcijańskiego oręża duchowego są różnorodne i każdy może odpowiednio do swojego powołania, stanu, szczodrobliwości, stopnia moralnej doskonałości, opasawszy biodra swoje prawdą, budzić i własny drzemiący rozum i uśpione grzesznym snem, dręczące sumienie innych. Posługując się mieczem duchowym i prowadząc niewidzialną walkę z księciem zła bezużytecznej ciemności, należy pamiętać, że każdy przebywający w zagrodzie Bożej w mniejszym lub większym stopniu jest odpowiedzialny za dzieło Chrystusa. Kto jest doświadczony w życiu duchowym, kto pomyślnie zniósł niewidzialną walkę i uchronił swoje serce od niemocy, powinien nauczać, jak podtrzymać słabego, pocieszyć strwożonego, pogodzić zwaśnionych. Czuwajcie i zachowujcie powściągliwość, nieście wasz nieustający wysiłek duchowy i walkę. Zbawiając swoje dusze, pomagajcie robić to i waszym bliskim, nie przerywajcie swojej pracy w Chrystusie i w imię Chrystusa, pamiętając słowa św. apostoła Pawła:

Ale umartwiam ciało swoje i ujarzmiam, bym przypadkiem, będąc zwiastunem dla innych, sam nie był odrzucony (Kor 9,  27).

Umacniajcie się w Panu! Przywdziewajcie pancerz sprawiedliwości i bierzcie tarczę wiary. W dniach Postu i skruchy należy podwoić, zwiększyć dziesięciokrotnie wasze wysiłki i waszą duchową walkę z wrogiem zbawienia. Strzeżcie się niemocy, ubożenia waszego ducha, żeby nie być chwiejnym w wierze i nie upaść na zawsze. Czuwajcie i bądźcie trzeźwi! A dziś, wstępując już w trzeci tydzień Św. Czterdziestnicy Wielkiego Postu, umacniajcie siebie żarliwą modlitwą do Pana, z całą gorliwością i zdecydowaniem zważajcie na te święte słowa:

Rozpoczynając trzeci tydzień Postu, chwalmy Trójcę Przenajświętszą, wierni, radośnie przechodzący pozostały czas postu. Wyrzuciwszy z naszych dusz cielesne pragnienia, nazrywajmy Bogu godnych kwiatów, splećmy z nich wieńce Arcykapłanowi dni naszych,  niech  wszyscy wspomną Chrystusa, jako Zwycięzcę wieńce noszącego”. (Stichera na drugi tydzień Wielkiego Postu na Wieczerni.  Amen.

 

Ks. Archimandryta Teofan (Protasewicz) *                    

tłum. Eugenia Florczak

Ks. archimandryta Teofan Protasewicz był proboszczem naszej parafii od 1939 roku do tragicznej śmierci w 1944 roku.

do góry

Prawosławna Parafia Św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie

Created by SkyGroup.pl