9 grudnia (wg starego stylu)
22.12.2017
Na nieskończenie wiele sposobów Żywy Bóg wie, kiedy okazać łaskę, a kiedy wymierzyć karę, kiedy wybawić wiernych od pokusy, kiedy zmienić niewierzących w wierzących, i kiedy ukarać zatwardziałych prześladowców wiary. Gdy niegodziwy Maksymin zgładził cudownych męczenników Chrystusowych, Menasa, Hermogena i Eugrafa, wsiadł na statek i wyruszył ze swą świtą z Aleksandrii do Konstantynopola. W czasie podróży nagle stracił wzrok, choć już wcześniej jego dusza i umysł były ślepe. Następnie zaczął się skarżyć swym towarzyszom, że jakieś niewidzialne dłonie biją go bez litości. Wkrótce potem skończył marnie swój żywot, jak i wcześniej marnie go wiódł. W czasach św. Ambrożego miało miejsce pewne zdarzenie: cesarzowa Justyna, heretyczka, namówiła pewnego człowieka imieniem Eutymiusz, ziemianina z Mediolanu, aby schwytał znienawidzonego przez nią biskupa i wywiózł go gdzieś daleko na wygnanie. Eutymiusz przygotował powóz i czekał w jednym z domów w pobliżu cerkwi, aby mógł z łatwością pochwycić Ambrożego i go wywieźć. I właśnie tego dnia, gdy wszystko zaaranżował i przygotował, przyszedł rozkaz cesarski, aby natychmiast wygnać Eutymiusza z powodu jakiegoś przestępstwa. Tego dnia przyszli żołnierze, związali winowajcę i wywieźli go na wygnanie tym samym powozem, który przygotował dla Ambrożego. Innym razem do świątyni, w której służył św. Ambroży, przyszedł pewien arianin. Jego zamiarem było usłyszeć z ust świętego coś, za co można by go skazać. Rozejrzawszy się, heretyk ujrzał świętego hierarchę Bożego, jak naucza lud, a obok niego świetlistego anioła, który szeptał mu do ucha. Wielce się tym przeraził, zawstydził się, porzucił herezję i wrócił do Prawosławia.