16 grudnia (wg starego stylu)
29.12.2017
Święci wkładali wielki trud w to, aby pokonać w sobie pychę i samowolę, i aby przyzwyczaić się do pełnego posłuszeństwa i oddania swoim przełożonym, jeśli takowych posiadali, albo samemu Bogu. Monaster św. Sawy Uświęconego wyróżniał się szczególną dyscypliną, porządkiem i bezdyskusyjnym posłuszeństwem. Gdy św. Jan Damasceński wstąpił do tego monasteru, nikt ze sławnych ojców duchowych nie podjął się, aby tak wielce sławnego możnowładcę i pisarza przyjąć jako swego posłusznika. Wtedy ihumen oddał go pewnemu prostemu, lecz srogiemu starcowi. Starzec rozkazał Janowi, aby nie śmiał czynić czegokolwiek bez jego wiedzy i pozwolenia. W międzyczasie umarł jeden z mnichów, który miał w tym samym monasterze rodzonego brata. Ów brat popadł w niewypowiedziany żal po zmarłym. Aby pocieszyć nieukojonego w żalu brata, Jan napisał pośmiertne stichiry zmarłemu, słynne pieśni pogrzebowe, które Cerkiew do dziś dnia zachowała. Jan skomponował swe dzieło i zaczął je śpiewać. Gdy jego starzec usłyszał śpiew, wielce się rozgniewał i wygnał Jana. Słysząc o jego wygnaniu, niektórzy z braci poszli do starca i zaczęli go prosić, aby wybaczył swemu posłusznikowi i z powrotem go przyjął. Lecz starzec był nieugięty. Jan, złamawszy nakaz swego starca, gorzko z tego powodu płakał i lamentował. Bracia jeszcze raz wstawili się za Janem u starca prosząc, aby wyznaczył mu jakąś epitemię, a następnie mu przebaczył. Wtedy starzec nałożył na swego ucznia epitemię mówiąc, że jeśli chce przebaczenia, niech we wszystkich celach, w całym monasterze, wyczyści i wymyje swoimi rękami latryny. Zasmuceni bracia oznajmili to Janowi, myśląc, że ten prędzej opuści monaster, niż to wykona. Lecz gdy Jan usłyszał nakaz starca, wielce się uradował i szczęśliwy spełnił swe zadanie. Widząc to, starzec rozpłakał się, objął Jana i ze łzami w oczach rzekł: "Jakiego ja zrodziłem cierpiętnika w Chrystusie! O, jakże prawdziwym synem świętego posłuszeństwa jest ten człowiek!"